14/11/2016

W domu

Piszę już w domu.


Absolutnie potrzebny był mi taki urlop. Chociaż w listopadzie nigdy nie wyjeżdżałam. Zawsze musi być pierwszy raz :)


Strawiłam góry o tej porze, bo pojawił się śnieg i było miło. Latem nikt mnie tam nie zaciągnie ;)


Ostatni rzut oka na ogród hotelowy.



I jeszcze dom dom góry nogami. Mały, z 1 pięterkiem. Gdy wychodziłam było mi niedobrze. Przecież grawitacja nie zniknęła, a jednak mózg szaleje.



Pa pa Zakopane. Ostatnie fotki z samochodu.



Zakopianka się skończyła i skończył się śnieg. Dom powitał słoneczkiem.


Zabawne. Rano śnieg, a po południu słońce. Od -4 do +2.


 


Nie da się wrzucać fotek ze smartfona, bo nie można edytować. A nie chce mi się pisać. Obrazy są najważniejsze.


Zaraz poprawię wygląd wpisów z ostatnich dni. Nie mogę na to patrzeć. Przepraszam :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz