22/04/2016

Sen z tablicami w dniu śmierci Prince'a

Dziwny sen, dziwny dzień.

Pierwsza wiadomość poranna o 9:50 - Prince nie żyje (tmz.com).

Straszna wiadomość, jakby zmarł ktoś z rodziny. Nie do uwierzenia. Nasze media jak zwykle mają opóźnienie.


Nie ma przypadków. Tydzień temu wpadła mi w ręce płyta Musicology. Oglądałam książeczkę, rysunki i pomyślałam, że wiele nas łączy, o czym zapomniałam. Podobne przyciąga podobne. Miałam napisać o jego talencie i mojej miłości, ale chciałam poczekać do 7 czerwca, do dnia jego urodzin. Tak w prezencie. Część już mam. Może opublikuję. I od 10 dni codziennie słuchałam tych utworów. W kółko. W radiu go nie puszczają. 15 kwietnia gdy składałam siostrze życzenia urodzinowe przez telefon to czytałam wiadomość (dailymail.com), że Prince źle się poczuł po koncercie w Atlancie i jego samolot awaryjnie lądował w Illinois. Ale potem niby wszystko było w porządku, bo koncertował dalej. Ciekawe – miał 157 cm wzrostu i zmarł w wieku 57 lat. Nie zostawił potomka, bo jego syn zmarł tydzień po urodzeniu. Pierwszy ślub wziął w walentynki 1996 roku. Od 15 lat był świadkiem Jehowy. Miesiąc temu zaczął pisać wspomnienia. Jakby coś przeczuwał. Miał grypę. Jego muzyka pojawiała się w moim życiu w ważnych dla mnie momentach. Nie mogę o nim zapomnieć. Jest mi smutno. Nie jestem żadną fanką czy wyznawcą, ja go po prostu kochałam. Jego muzyka mnie poruszała. (The Beatles nie słucham, nic dla mnie nie znaczą).  Ludzie kupili 100 mln jego płyt. Mega talent i fascynująca osobowość.


A teraz sen.

Wprowadzenie. Byłam w dużym piętrowym domu. Miał wiele pokoi, prawie jak zamek. W tym domu mieszkałam razem z mężczyzną. Był mi bliski, ale nie wiem czy to mąż czy przyjaciel. Wiele nas łączyło, wiele lat byliśmy ze sobą. Chyba był naukowcem, bo pracował w domu. Coś jak ja w realu ;)  Nie przypominał mi nikogo z mojego prawdziwego życia.

To wszystko zrozumiałam w ułamku sekundy na początku snu. Nie wiem kim byłam we śnie, bo chyba nie księgową ;) Księgowe nie mieszkają w zamku ;))) Zresztą kto by chciał mieszkać w zamku. Musiałabym codziennie być w każdym pokoju, żeby obdarować go swoją energią. Mam rolki, dałabym radę ;) Bo inaczej dom zabrałby moją. Duże domy potrzebują dużo energii.

Byłam w jednym pokoju na piętrze. Wyglądał jak gabinet, czy pokój do pracy. Na ścianie wisiała tablica. Nie spotyka się w domu czarnych tablic szkolnych, a tu taka była. Pisało się na niej kredą.


Ta tablica była cała zapisana. W innym pokoju była kolejna tablica na ścianie i też zapisana chyba przez mojego męża. Był to tekst i liczby, ale więcej tekstu. Na dole każdej tablicy były liczby schowane w tekście, które skojarzyły mi się ze współrzędnymi. Niezbyt dobrze pamiętam te liczby, bo skupiałam się na czym innym.

Do pokoju wszedł mój mąż. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. Zaczęliśmy rozmawiać, ale raczej to on mnie wypytywał. Chciał się dowiedzieć czy ja odkryłam te liczby i czy komuś o tym powiedziałam. Liczb było wiele na tablicach, ale akurat te przyciągnęły moją uwagę. To tak jak na coś patrzysz a to coś "wysuwa się" na spotkanie z tobą. Inne rzeczy pomijasz. Ty wiesz co jest ważne. Udawałam, że nie wiem o jakie liczby chodzi. Lubię wszystkie liczby. Te odkryte przeze mnie liczby były zapisane inaczej i skojarzyły mi się ze współrzędnymi. Wydawało mi się, że one oznaczały jakieś miejsce, w którym miało się coś stać. Wiedza o tym była zabójcza. Nikt o tym nie miał wiedzieć. Moje życie zawisło na włosku. Oczywiście powiedziałam, że rozmawiałam z kimś o liczbach, bo nie wiedziałam co o tym myśleć. Nie podałam nazwiska. Ale mógł sprawdzić do kogo dzwoniłam, bo telefon "prawdę ci powie".



Mój mąż już postanowił co się ze mną stanie. Wiedział, że ja wiem i ja wiedziałam, że on wie, że ja wiem. To była gra. Powinnam się bać, ale ja byłam spokojna. Nic mnie nie przerażało. Zaczęłam się zastanawiać, w czasie gdy on mówił, że mieszkamy ze sobą tyle lat, znamy się, a właściwie nic o nim nie wiem. Czy on jest przestępcą i coś planuje? Przecież ja w żaden sposób mu nie zagrażam. Za mało wiem. Skoro on dał znać, że to ważne to dopiero teraz będę drążyć temat. On wyszedł z założenia, że najlepiej coś ukryć na wierzchu i zapisał te współrzędne na dwóch tablicach. Tylko, że ja lubię liczby i one mnie przyciągają. Umiem zauważać nic nie znaczące detale i je łączyć.

Chyba nadszedł mój kres. Jego oczy zrobiły się zimne, puste, świdrujące. Ja też patrzyłam na niego, ale nie bałam się. On chyba był rozczarowany, że ja nie błagam o litość, nie chcę go oszukać, czy coś takiego. Ja po prostu pogodziłam się z tym. Na każdego przychodzi czas. Widocznie zginę z ręki mojego ukochanego, który okazał się kimś zupełnie innym. Dalej rozmawialiśmy, ale to już była gra. Zaczęłam się nawet zastanawiać jak on mnie zabije. A może nie on, tylko ktoś inny. Byłam spokojna. A mąż ciągle mnie wypytywał, ale to już była formalność i zagadywanie czasu. Dowiedział się wszystkiego. Mój los go nie obchodził. Próbowałam się dowiedzieć znaczenia tych liczb, ale nic mi nie powiedział. Wystarczyło, że zwróciłam na nie uwagę i w ten sposób wydałam na siebie wyrok.

Często zastanawiam się jak bym się zachowała w różnych ekstremalnych sytuacjach. Teraz wiem.

Człowiek dąży do wiedzy, a wiedza zabija.

Nie doczekałam się śmierci. Nie wiem jak zginęłam. Obudziłam się. O 9 rano, bo położyłam się o 1:10.

W tym czasie ja nie umarłam, a umarł Prince.


Idę się upić. ;(

Noc długa, bezchmurna, widno jak w dzień. Nie zasnę chyba.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz