06/03/2016

Oszustwo

Mieszkam w małym mieście gdzie wszyscy się znają. Wystarczy pójść na jakąś imprezę w szerszym gronie i na pewno okaże się, że ktoś zna jakiegoś twojego znajomego. Tak jest zawsze.


Właśnie się dowiedziałam o śmierci dawnego znajomego, bliskiego dawnego przyjaciela mojego byłego męża. Kontakty urwały się dawno temu, ale ta śmierć pokrzyżowała mi plany.


Dawno temu wygrałam samochód, a właściwie malucha. Był śliczny, prosto z salonu z przebiegiem kilku km. I tym nowiutkim autkiem (miało już 6 miesięcy) pojechaliśmy na działkę do tego kolegi. W pewnej chwili zorientowałam się, że nie mam kluczyków. Potem okazało się, że nie ma mojego autka. Wziął go na przejażdżkę kolega. Pojeździł sobie po okolicy i wpadł do rowu, bo był po kilku kieliszkach. Samochód był na chodzie, ale miał wgniecenia. Jakoś wróciliśmy do domu. Gdy usiłowałam wymusić na nim kasę na naprawę to mnie zbywał. Dziwne, bo miał 100 razy więcej niż my. My mieszkaliśmy na poddaszu i nie mieliśmy działki za miastem. On uważał, że nic się nie stało i niepotrzebnie robię problem. Ale nie ze mną te numery.


Jestem zadaniowa, gdy jest problem to zawsze znajdę rozwiązanie. I wymyśliłam, że znajomy policjant pójdzie do niego i go trochę nastraszy. Miał mi zapłacić za szkodę, albo pójdzie do więzienia, albo coś podobnego. I tak się stało. Kolega szybko sam do mnie przyszedł i mi zapłacił. Naprawdę nie było to dużo, akurat na naprawę, żebym nie musiała wydawać swoich pieniędzy. Wiedziały o tym tylko dwie osoby, ja i policjant. Potem po wielu latach powiedziałam o tym mężowi, ale wiedziałam, że mnie nie zdradzi, bo ich kontakty się urwały. Gdybym tego kolegę teraz spotkała, to powiedziałabym mu co zrobiłam. A tak, on teraz nie żyje.


Czy po drugiej stronie mógł się o tym dowiedzieć? Może już wie. Dlaczego ta sytuacja mi się przypomniała? Wszystko co się wydarza ma swój cel.


Nie umiem utrzymać tajemnicy, bo trzeba się kontrolować co się mówi. Tej tajemnicy nie zdradziłam nikomu. Bo mnie nikt nie pytał ;) Ta sytuacja ciągle we mnie tkwiła, a ja nie zdawałam sobie z tego sprawy. I nie mogłam tego wyjaśnić wcześniej. A teraz koleś nie żyje.



Zapaliłam w jego intencji lampę solną z podgrzewaczem. Żywy ogień niech mu oświetli drogę w zaświatach. I niech jego duch wybaczy mi mój podstęp.


Przepraszam,


Wybacz Mi, proszę.


Nie żałuję tego co zrobiłam, ale że się do tego nie przyznałam, nawet po latach.


Jest mi lżej, że o tym napisałam.


Chyba o to chodziło.


 


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz