20/09/2015

Gimnastyka po raku

Ruch jest niezbędny do funkcjonowania człowieka. Organizm bez naszej wiedzy wibruje, komórki tworzą się i umierają. Oprócz tego potrzebny nam jest celowy ruch – dla zachowania zdrowia. Dla tych co dużo siedzą najlepsza jest praca fizyczna, bo przyśpiesza obieg krwi, reguluje jej ciśnienie, wzmacnia mięsień sercowy, utlenia serce i mózg, usprawnia czynność wątroby, odnawia cały ustrój człowieka. Jednak nie każdy chce się męczyć fizycznie i pojawiają się choroby.

Kiedyś dzieci miały dużo ruchu na wolnym powietrzu i mało było zachorowań. Teraz dzieci są wożone przez mamusie wszędzie, są grube i chorują.

Ćwiczenia gimnastyczne wykonywane na komendę, wspólnie – niewiele dają korzyści, a nawet są szkodliwe, jak zauważył dawno temu Ojciec Andrzej Czesław Klimuszko. Każdy człowiek ma inny refleks, odmienne reakcje, indywidualne tempo ruchów i odruchów. Nakazy narzucane przez kogoś innego wywołują zamieszanie równowagi.

Dużo ludzi ćwiczy teraz jogę, ale najpierw powinni poznać ćwiczenia pod okiem mistrza (a tych niewielu). W przeciwnym razie joga może powodować zaburzenia psychiczne, a nawet można sobie pogorszyć zdrowie wykonując niewłaściwie asany.

Ludzie już dawno przestali żyć wg praw przyrody, boją się słońca, zatruli powietrze i wodę, zajadają się sztucznymi smakołykami w sztucznych opakowaniach. Sami sobie hodują raka.

Wczoraj zadzwoniła przyjaciółka zasięgnąć porad w sprawie raka nerki, bo ktoś z jej rodziny właśnie został zdiagnozowany. Ciekawe, że już wiadomo, że to rak złośliwy. Widocznie diagnostyka poszła daleko. Co ciekawe, ma już wyznaczony termin do szpitala, ale nic w swoim życiu jeszcze nie zmienił, jest gruby i ma raka.

Ludzie są leniwi. Myślą, że ktoś usunie z ich życia chorobę. Owszem, jeśli to rak nerki, to chirurg usunie guz, potem nerkę, zaszyje i wypisze do domu. Potem przez 5 lat zaprosi na badania kontrolne. Aż do następnego raka, bo przecież chory człowiek nic nie zmienił w swoim życiu.

Pozytywne myślenie nic nie pomoże, rak nie zniknie i umrzesz uśmiechnięty. A przecież chodzi ci o długie życie. Trzeba było myśleć pozytywnie całe życie wcześniej, a nie jak jest za późno.

Dzisiaj chciałabym przedstawić kilka ćwiczeń, które wykonuje mój stary ojciec, po kilku operacjach, w tym 2 raki. Ma się coraz lepiej, co jest nielogiczne, bo przecież jest coraz starszy. Byłam kilka dni na działce i go przyłapałam na ćwiczeniach.

To wygląda tak, że rano się budzi, odkrywa kołdrę i robi „rybkę” (w łóżku).

W leżeniu na plecach kładziemy dłonie na wysokości 4,5 kręgu szyjnego, zgiąć łokcie i całym ciężarem przylgnąć do podłoża (potylica, ramiona, biodra, łydki). Łóżko mój ojciec dawno wymienił na twarde. W tej pozycji wykonuje się kołysanie na prawo, na lewo, jak płynąca rybka. Ćwiczenie wykonuje się ok. 1 minuty, można wahnięcia liczyć, jak ktoś chce.

Potem wykonuje kolejne ćwiczenie „karaluszek”. To ćwiczenie to imitacja biegu, ale nie obciąża stawów i serca.


Podnosi się do góry ręce i nogi i potrząsa, jak przewrócony karaluch. Można robić nogami rowerek, a rękoma wkręcanie żarówki czy śruby. Wykonuj ok. 1 minuty. W ubiegłym roku po złamaniu nadgarstka zawsze rano wykonywałam to ćwiczenie, jeszcze zanim otworzyłam oczy. Po prostu drętwiała mi ręka i trzeba było ją jakoś rozruszać. Wszystko przeszło i jest dobrze.

Potem mój ojciec unosi obie nogi wyprostowane do pionu (90º), ręce dotykają kolan i stara się je jeszcze wyprostować. To ćwiczenie może być trudne dla osób otyłych, ale mój ojciec od 40 lat waży tyle samo, jest szczupły i gibki.



Minęły 3 minuty, mama jeszcze nie zdążyła wyjść z łazienki. Teraz dopiero ojciec wstaje i wykonuje uziemianie. Podnosi ręce do góry (wdech) i opada na pięty (wydech), aż ciało przelecą drgania. To wykonuje 3 razy.

To ćwiczenie jest znane z Qi gong i innych technik. Zwykle kończy cykl dowolnych ćwiczeń.

Pisałam o tym tu 8-aksamitnych-ruchow Można je wykonywać kiedykolwiek i być dowolnie ubranym, ale na boso.


Te ćwiczenia są zainspirowane Michałem Tombakiem (kompleks Nishi) i Ojcem Klimuszką. Nie są dokładnie te same, ale wypracowane i dostosowane do mojego ojca. Ojciec ćwiczy tylko rano i sam, czyli spełniony warunek dobrych ćwiczeń. Nie popisuje się przed nikim, bo nikt nie widzi. Ćwiczy we własnym rytmie, ale codziennie od czasu ostatniej operacji raka prostaty. A potem jedzie na ryby :)

Tuż po operacji ćwiczył w myślach, bo przecież miał szwy i czuł się fatalnie. Opowiedziałam mu o Louise Hay, która zaraz skończy 89 lat (8.10) i ma się świetnie (louisehay ). A była sparaliżowana i miała nie żyć. Zresztą już teraz naukowcy robią eksperymenty i opisują jak to mięśnie się wzmacniają, choć ćwiczenia wykonuje się w myślach.

Te ćwiczenia polecam każdemu dorosłemu (dla dzieci to za nudne), grubemu, staremu lub choremu. Żeby być zdrowym trzeba o to zadbać samemu.

Dbaj o siebie. I ćwicz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz