12/05/2012

Diety = choroby

W kartach Illuminati jest kilka związanych z dietą. Karty te trafnie opisują naszą rzeczywistość i wiele można się z nich dowiedzieć i nauczyć.


 


Cokolwiek piszę na tym blogu, wynika z moich własnych obserwacji.


I dlatego uważam, że stosując jakąkolwiek dietę organizm w końcu się zbuntuje i ciało zachoruje. A dlatego, że ciało to doskonała maszyna. Od urodzenia wie jak funkcjonować, jak kichać, płakać, ziewać, połykać itd. Każdy człowiek wie jakie ma potrzeby, co i kiedy powinien jeść. Dlaczego później tego nie robi?


Powinniśmy uczyć się od małych dzieci. Dziecko zje tyle ile mu się chce, żeby funkcjonować, rosnąć. Nigdy mi się nie zdarzyło, żeby syn zjadł całą butelkę mleka, choć przyznaję usiłowałam mu wmusić więcej niż chciał. Rodzice sami psują dzieci, używając jedzenia jako kary albo nagrody. Krzywdzą w ten sposób swoje dzieci. Uczą związku jedzenia z emocjami. Jak ci smutno to chodź na lody! Jak bywałam chora to mama zawsze kusiła mnie jakimiś słodkościami, a ja podczas choroby zupełnie nie miałam apetytu na nic. Gdy dziecko się skaleczy, to mamusia da na pocieszenie cukierka.


Złe nawyki żywieniowe (jak to brzmi?) kształtują też televizja i dietetycy. Są nawet 5 letnie studia na temat różnorodnych diet. Ci ludzie później mówią ci co powinieneś jeść a co nie. Zabijają twój instynkt. Powinieneś sam odkryć jaką jesteś osobą i co ci służy. Możesz jeść tylko śniadanie, albo tylko kolację, albo co 2 godziny coś. Gdy poprzedniego dnia byłeś na bankiecie, to na pewno do kolacji następnego dnia nie będziesz głodny. Nie wmuszaj śniadania, bo na pewno nie wyjdzie ci to na zdrowie, gdy jeszcze nie wszystko strawione. W tv w każdym programie porannym są ludzie, którzy coś gotują. Wygląda to ładnie, ale jak gasną światła to wszystko ląduje w śmieciach. Kiedyś spróbowałam co upichciła była misska w markecie i mi wystarczyło. Kolejność posiłków tez jest szkodliwa. Urodziłam się na Śląsku i w mojej rodzinie słodkości zawsze się je na początku każdej imprezy. A w restauracjach je się przystawkę, potem danie główne i deser. Dziwne. I szkodliwe.


Gdy ktoś ci mówi: "trzeba jeść 5 posiłków dziennie", "najważniejsze jest śniadanie", "nie jedz po 18", "przez żołądek do serca" – to UCIEKAJ. Ta osoba nie chce twojego dobra. Ona chce tobą manipulować. Masz jeść jeszcze więcej konserwantów, polepszaczy, barwników, a najlepiej przez cały dzień nie wychodź z kuchni.


Książki kucharskie przynoszą milionowe dochody. A jeszcze większe dochody przynosi leczenie grubasów, zmniejszanie żołądka, suplementy i odtłuszczone produkty, które są w 100% sztuczne. Najpierw kusić śmieciowym jedzeniem, a potem z tego leczyć.


 


To ogromny biznes. On przynosi komuś kasę, a tobie chorobę. Przestań słuchać tęgich kucharek z tv. One dopiero zajadają emocje. Ich powiększone wątroby widać najpierw. I to powinno wysłać do ciebie czerwony sygnał. Teraz jest zdrowa żywność w sklepach eko, natura, green. To w reszcie sklepów jedzenie jest trujące?! Przed euro całe polskie jedzenie było zdrowe i dostępne. A teraz jak chcesz zdrowo zjeść to idź do eko sklepu. Sprytne. Lubię owoc pod nazwą marchewka.;)


Liczy się tylko kasa. Nie bez powodu wszystkie eko są zielone. Zielony kolor to pieniądze. A na zdrowym żarciu można duuużo zarobić. Jak starasz się o pracę to na rozmowę nie zakładaj nic zielonego. Od razu widać, że zależy ci tylko na kasie :)



Ostatnio modny jest wegetarianizm, weganizm, frutarianizm. Niby takie zdrowe, a coraz więcej ludzi tak się odżywiających umiera. Bo to nie w jedzeniu jest przyczyna. Wystarczył rzut oka na piramidę i ilości posiłków.


 


W ciągu doby nie potrafię zjeść kilkanaście razy kanapki lub coś tam. Próbowałam jeść tylko surowiznę i ciągle było mi zimno. Gdy jadłam sałaty i owoce, to ciągle burczało mi w brzuchu. Ile trzeba zjeść zielska, żeby napełnić żołądek? Z ta wodą to też ściema. Człowiek, który mało się rusza, leży na kanapie nie potrzebuje tyle wody, bo to obciąża nerki.


 


Ja wiem, że chodzi tu o nie zabijanie braci mniejszych. Ale to przecież ingerencja w potrzeby ciała. Dlaczego to świadomość ma o tym decydować co potrzebuje ciało? Wegetarianie często gardzą ludźmi, którzy lubią jeść białko zwierzęce. I te negatywne emocje niszczą ich ciała. Nie pomoże im nic, trawa tu nie pomoże. Niektórzy kucharze gotują mięso, ale informują, że z ekologicznych hodowli. Hipokryzja. Każda śmierć pachnie tak samo. Przecież jagniątko nie idzie z kwiatami i ze śpiewem na rzeź. Każde zwierzę czuje zbliżającą się śmierć, nawet jak znienacka je zabijesz.


Żeby rozregulować organizm człowieka trzeba skierować jego uwagę na potrzebę jedzenia. Zrobić z tej potrzeby pierwszorzędną. Bo przecież bez jedzenia człowiek umiera. To kłamstwo. Są ludzie, i jest ich coraz więcej, którzy nie jedzą i świetnie się mają. Nie trzeba nawet mieszkać w Indiach i być joginem. Zresztą teraz już medytacje już nie działają tak jak kiedyś. Polecam obejrzeć film.



Myślałam, że przecież w Afryce tyle ludzi ginie z głodu. Co powoduje, że jedni mogą żyć bez jedzenia, a inni nie. Myślałam, że jest to świadomość. Wystarczy, że ktoś świadomie postanowi nie jeść i już. Może tak. Tylko moje doświadczenia są inne.


Moja mama zawsze mi powtarza, że moja siostra uratowała mi życie. Gdy przestałam jeść mleko matki, to za nic nie chciałam jeść mleka zwykłego. Mama chodziła ze mną do lekarzy, którzy przepisywali mi bardzo drogie leki na apetyt. Robili mi badania, które wykazywały, że jestem zdrowa. To dlaczego nie jem? W końcu trafiliśmy do lekarza, który kazał mamie nic nie robić. Przecież świadomie się nie zagłodzę. Mam na to dokumenty, książeczki zdrowia z wpisami. Moja siostra urodziła się 18 miesięcy po mnie. I wtedy gdy mama robiła jej butelkę to ja zaczęłam też jeść. Może nikt mi nie powiedział, że powinno się jeść i dopiero musiałam zobaczyć inne dziecko pijące mleko z butelki. Po latach mogę powiedzieć, że ja przecież oddychałam, więc czerpałam pożywienie z powietrza, czyli żywiłam się czystą maną. Miałam gdzieś kalorie i wytyczne. Może źródło tej "umiejętności" jest w genach, albo mam tak zaprogramowane komórki, że mogę nie jeść i żyć. I chyba to jest bliższe prawdy.


To doświadczenie z dzieciństwa zaważyło na całe dorosłe życie. Bardzo łatwo przychodzi mi niejedzenie. Waga waha się wtedy -2 kg. Wystarczy, że pooddycham sobie świadomie kilka minut i czuję się najedzona. Tylko co ja zjadłam? Powietrze? A ile to kalorii?


Ciężko jest wrócić do słuchania swego ciała. Na stronie inedii wyczytałam kiedyś, że jak poczujesz głód to zastanów się na co masz ochotę, co byś zjadł. I ja czekałam 2 dni i na nic nie miałam ochoty. Zaczęłam w końcu jeść cokolwiek, bo przecież mogłam umrzeć (chyba). Kobiety mają łatwiej, bo mogą przypomnieć sobie okres ciąży i zachcianki. W 8 miesiącu jadłam codziennie po 2 pączki, nie mogłam się opanować. Wszyscy mówili, że to niedobrze dla dziecka, a ja miałam wyrzuty sumienia, że szkodzę nie tylko sobie, ale i dziecku. Kiedyś zjadłam 2 łyżki musztardy za cały dzień. To były czasy. Moje ciało i ciało maleńkiego dziecka we mnie dyktowało co mam jeść. Gdy urodziłam, to położna powiedziała, że mam rajdowca. Gdy się zdziwiłam, to powiedziała, że dawno nie widziała tak doskonałej krwi u dziecka.


Jeśli chcesz być zdrowy to ważny jest UMIAR i RÓWNOWAGA. Jedz naprawdę mało, bo statystyki mówią, że ludzie z niedoborami kalorii żyją dłużej. Należy też zachować równowagę. Jeśli przyjdzie ci ochota na smażoną wątróbkę to ją zjedz. Będziesz zdrowy. Najgorzej to odmawiać sobie gdy ciało woła ;) Słuchaj ciała, a nie grubasów w tv.


Chcesz być zdrowy, to zapomnij słowo "dieta".


Przypomnij sobie co do ciebie mówi twoje ciało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz