08/08/2017

Pragnienie c.d.

Chester Charles Bennington ur. 20.03.1976=1



1,6,6,9


Indywidualista, bystry i zaradny życiowo (1). Też już było.


Był gwałcony przez przyjaciela rodziny od 7 do 13 roku życia. Musiał sobie radzić, by przeżyć. Więc sięgnął po alkohol, bo on jest dostępny dla każdego. W szkole był szykanowany, bo był chudej postury i wyglądał dziwnie. Przeżył rozwód rodziców gdy miał 11 lat. Znowu alkohol, opium, kokaina, metamfetamina. W wieku 18 lat był aresztowany.


W wieku 24 lat osiągnął sukces i znowu sięgnął po alkohol, by jakoś to znieść.


Cierpiał na bóle brzucha i ciągle dopadały go jakieś kontuzje. Przeżył, bo był Jedynką o niespożytych siłach witalnych. Pomógł też alkohol. Przez całe życie pił i nie pił. Często miał 3 dniówki. Koledzy z zespołu starali się mu pomóc. A pomogło by mu ukaranie pedofila. Powiedział ojcu, który był detektywem policyjnym, kto to był. Ojciec nic z tym nie zrobił.


Chester udzielał masę wywiadów. Jeszcze trochę, a podałby nazwisko oprawcy. Nie mógł znieść, że przestępca ma się dobrze i jest u szczytu władzy, a on marnieje i cierpi codziennie.


Od śmierci swojego przyjaciela (od 18 maja) Chrisa Cornella napisał 6 piosenek. Miał chęć do życia, ale stracił nadzieję, że pedofil zostanie ukarany. Najpierw umarła jego dusza.


Jego sposób śpiewania był specyficzny, jakby chciał wykrzyczeć swój ból. Na fotkach robi z dłoni pistolet. Ale nie można się zabić pistoletem na niby. Bo to nie pistolet, a wskazówka. Często mówił, że ktoś siedzi w jego głowie i on nic z tym nie może zrobić. Na jednym z wywiadów na YT prowadzący zupełnie nie rozumie o czym Chester mówi i ciągle się śmiał.


 


W jednym z wywiadów mówił:


"I remember that stuff happening to me at that stage and even thinking about it now makes me want to cry," he said. "My God, no wonder I became a drug addict. No wonder I just went completely insane for a little while." chester+bennington


Bo był bystrym człowiekiem. Zdawał sobie sprawę z przyczyn depresji. Ale do lekarza się nie zgłosił. Znane osoby mają gorzej, bo nie są anonimowe. Lekarze zawsze donoszą o tajemnicach swoich pacjentów. Nikt mu nie pomógł, ale były dobre chęci. Zabrakło pragnienia udzielenia pomocy.


Tatuaże są wymagane wśród muzyków, ale trzeba uważać co przedstawiają. Wiele mówią o człowieku. Ludzie myślą, że będą inaczej – lepiej – postrzegani, a jest odwrotnie. To nieakceptujące siebie jednostki. U Chestera to krzyk rozpaczy. Nawet gdy się uśmiechał, to jego oczy były dziwne – zimne, nieobecne, smutne.


Chris Cornell też miał dziwne oczy, jak nie u człowieka.


Powiesił się niedawno 20 lipca 2017. Miał 41 lat.


 


W datach urodzenia tych panów zaznaczyłam dzień urodzenia, czyli 20.


Dzień urodzenia symbolizuje ojca w oczach dziecka. 20 to brak relacji z dzieckiem. Tutaj akurat były rozwody, ale niekoniecznie. Może to być ojciec pracujący dnie i noce, i też go nie ma. Najważniejsze jest to, że dziecko jest zagubione, nie wie jaka jest rola ojca w rodzinie. Potem gdy dziecko dorasta nie umie stworzyć własnej rodziny.


Dni urodzenia 10, 20 30 – określają osobę, która ma jakąś misję i jest pod opieką Boga (wg numerologii kabalistycznej).


Nie znam ani jednej takiej osoby, więc nie wiem jak to jest ze zwykłym człowiekiem.


Ale z tą opieką Boga coś jest nie tak. Chris Cornell chodził do katolickiej szkoły. Często o tym mówił w wywiadach, że był wątpiącym w istnienie Boga jedynego. Chester mógł obwiniać Boga, że pozwolił na to co mu się przydarzyło. Nie wiem. Kurt też nie był pobożny. Im więcej alkoholu i narkotyków tym dalej od Boga.


 


Bhagawan Śri Sathya Sai Baba mówił:


Bóg spełnia te pragnienia, których realizacja służy waszemu dobru. Nie zaspokaja tych, które są dla was szkodliwe. Bóg zawsze gotowy jest przyjść z pomocą swoim wielbicielom.


A panowie nie byli wielbicielami Boga, więc nie było opieki.


 


Mówi się, że Bóg albo istnieje, albo nie. Ale lepiej jest wierzyć niż negować. Tesla nazywał Boga Opatrznością i przez całe życie doświadczał jego opieki.


 


I ostatni pan pragnący śmierci.


 


Paul William Walker IV ur. 12.09.1973=5



 


O Piątkach też już pisałam. Jego określam – wolność, zmiana, wszechstronność, towarzyskość.


5,1,8,11 – utalentowany wrażliwiec, czego się dotknął zamieniał w złoto. Dobry człowiek.


Pochodził z aktorskiej rodziny. W wieku 2 lat wystąpił w reklamie pampersów. A potem grał w wielu filmach. Po jego śmierci obejrzałam kilka, i zawsze jeździł jak szalony.


I dostał to czego pragnął – żyj szybko, umieraj młodo.


Zginął w wieku 40 lat - 30 listopada 2013 r. Jechał jako pasażer ze swoim przyjacielem. Spalił się od wybuchu. Szybka śmierć. Na pewno uśmiech nie zszedł mu z twarzy.


 


Dzisiaj przez cały dzień nuciłam Substitute piosenkę The Who. Dziwne, bo nie grają takich starych piosenek. Więc przypomniałam sobie inną piosenkę Rogera Daltrey – My Generation.


Śpiewał: Mam nadzieję, że umrę, zanim się zestarzeję . Było to 46 lat temu.


I nic się nie stało, bo nie było pragnienia. Nie było też teledysku. Zabrakło dopalaczy do pragnienia. To raczej nie pragnienie, to nadzieja, która jest matką głupich.


 


Na drugim biegunie jest pragnienie życia, a właściwie zdrowia.


 


Ludzie szaleją. Nic się nie zmienia od wieków.


Zdrowie to stan człowieka, a nie zdrowe jedzenie, zdrowie na widelcu. Jeśli uwierzysz, że jest na zewnątrz, to nigdy nie wyzdrowiejesz. Zdrowe jabłko może być zabójcze dla chorego na wrzody żołądka, bo zawiera pektyny.


Głupota ludzka nie zna granic i nie boli. Ludzie najcenniejsze co mają, czyli zdrowie oddają obcym ludziom. I nie chodzi mi o lekarzy. Bo to zawód jak każdy. Trzeba trafić na dobrego, więc nic nam nie grozi. Najgorzej jak ludzie słuchają ludzi młodych, albo bez żadnego wykształcenia.


Do 30 roku życia trzeba się bardzo starać, żeby zachorować. Można jeść wszystko i prowadzić „niezdrowy” sposób życia. Płaci się dopiero po 50-ce.


Znajoma prosiła mnie o opinię w sprawie niejakiego Zięby, bo kupiła jego książkę i ma mieszane uczucia. Ufaj sobie. Zawsze. Obejrzałam tylko jeden film i powaliła mnie merytoryka w stylu: są badania, wykazano, wyliczono … Jak można ufać tak niedouczonemu człowiekowi. Nie wiem co skończył, bo nigdzie nie ma żadnego dyplomu. Dużą dawką vit C nie wyleczy się raka, bo wszystko idzie w sedes. Ciekawe kiedy zaczną się pozwy. I ten koleś jeszcze coś tam sprzedaje. Naprawdę nic się nie zmieniło od średniowiecza. Lekarze popełniają błędy, ale z bólem zęba biegniemy do stomatologa, a nie do dziwaka udającego lekarza. Czy jak ten pan pójdzie pod nóż to będzie się chwalił, czy powie, że to witaminki go uleczyły.


O raku wiem dużo, bo chorował mój ojciec. Jedzenie ma minimalny wpływ na chorobę. 4 osoby jadły to samo przez 20 lat, a zachorowała tylko jedna. Osoby długowieczne, a znam wiele, nie ćwiczą, nie medytują, jedzą wszystko w małych ilościach, nie jedzą owoców. Przeżyły głód i chyba aktywował się im gen długowieczności, jak mówił zabity na pasach prof. Vetulani. Ci ludzie są normalni. I żyją długo. Często nie mają pragnień, bo wszystko mają. Kiedyś jedna pani mówiła, że Bóg chyba o niej zapomniał. Żyła wg niej już za długo. Lubię starych ludzi, bo są mądrzy nie na pokaz.


Ostatnio przeczytałam nagłówek wypowiedzi jakiegoś lekarza. On bardzo pragnął leczyć dzieci, bo „najczystsza babcia bardziej śmierdzi niż brudny dzieciak”.


Babcia to ciągle jest człowiek. Ciekawe, gdy ten pan będzie w wieku babci i będzie nosił pampersy po operacji prostaty, czy znajdzie się lekarka, która mu pomoże. Przecież będzie śmierdział moczem, bo po operacji się popuszcza. Mówisz-masz.


 


Dziwnym zrządzeniem losu dzisiaj trafiłam na stronę jakiegoś pana, który w swojej wizytówce napisał: ”rzygam smoleńskiem”. Naprawdę tak określa siebie, to jego cecha.


Ja wiem, że ludzie ogłaszają co robią w sypialni, chcą się wyróżnić czy co. Przecież geje są tacy sami jak my, ale robią to z innej strony. Naprawdę nie chcę tego wiedzieć.


Nie przyszłoby mi do głowy opisywać co wydalam z różnych otworów mego ciała.


Uciekłam i zrobiłam blokadę, żeby przypadkiem znowu tam nie trafić.


Bo nienawiść jest zaraźliwa. I pragnienia się materializują. Czy ten pan będzie zadowolony z rzygania?


 


Łatwo nie mieć pragnień gdy zaspokojone są podstawowe potrzeby przetrwania.


I na koniec cytat mądrego człowieka Bhagawan Śri Sathya Sai Baba


Człowiek sądzi, że zaspokajając kolejne swe pragnienia zazna szczęścia, tymczasem zamiast tego staje się coraz bardziej niespokojny. Im mniej pragnień, tym większe szczęście.”


Dopiszę jeszcze w temacie


Są w naszym życiu takie sytuacje, że nasze pragnienia kłócą się z pragnieniami innych. Wygra silniejszy. Obserwuję poczynania Muska, bo jest interesujący. Zresztą dostaję codziennie nowe informacje. To człowiek, który "pali dolary". Za ostatni kwartał zrobił 400 mln straty (Tesla strata) , a inwestorzy dają mu coraz więcej pieniędzy. Bo on zaklina rzeczywistość. W tym roku szykuje się kolejny strajk w jego fabrykach. Poprzedni był w kwietniu z powodu skandalicznych warunków pracy i dużej liczby wypadków. Związki zawodowe zapowiedziały strajk, bo pracownicy zmuszani są do wysokiej wydajności, ale za te same pieniądze.  "Wizjoner" ma wizje, a pracownicy chcą zarabiać. Konflikt interesów.


Ciągle kłamie, albo zaklina rzeczywistość. Mówił, że ma zgodę na hyperloop w 4 miastach, a nikt nic nie wiedział. On jest coraz bogatszy. Jego pragnienia wygrywają.


 


Wszystkie twoje pragnienia i myśli są twoimi wrogami. - przeloz-zwrotnice-nienawisci-milosc 


 

Pragnienie

Język polski jest bardzo ciekawy. Jak żaden inny (może się mylę) nie ma tylu słów na określenie odcieni różnych emocji, zdarzeń czy cech osobowości.


 


Ciekawym słowem jest - PRAGNIENIE


 


Opisuje ono stan, w którym czegoś nie mamy, a bardzo chcemy.


Występuje w nim podwójne przeczenie. Co ono oznacza? Dwa minusy dają plus, a kiedyś uczono mężczyzn, że gdy kobieta mówi nie to oznacza tak. Naprawdę czytałam o tym w jakimś piśmie.


W języku polskim jest dużo słów kończących się na nie, ale to słowo ma aż dwa przeczenia. Słowo jest bardzo ważne skoro przestrzega się nas dwukrotnie. NIE i NIE.


A przecież pragnienie to też określenie braku picia. Każdy wie, że bez picia człowiek umiera. Więc pragnienie powinno się zaspokoić. Czy wtedy zniknie?


W kabale uczą (mogę czegoś nie rozumieć), że każdy człowiek rodzi się z pragnieniem otrzymywania. Celem życia jest zlanie się ze Stwórcą i zamiana pragnienia otrzymywania na pragnienie obdarzania.


Człowiek rodzi się i już czegoś chce. Zrozumiałe jest zaspokajanie potrzeb przeżycia, czyli pożywienie, ubranie, schroNIENIE. Tylko człowiek na tym nie poprzestaje. Ciągle czegoś chce i wmawia sobie, że to wynika z potrzeb jego duszy. Nie tylko chcę, ale pragnę. Każdy człowiek ma 6 tysięcy lat na zamianę pragnienia otrzymywania w pragnienie dawania. Tylko, że kabała mówi o świecie duchowym, a nie fizycznym.


Pragnienie – nie chcij niczego – 2 przeczenia.


 


Pragnienia są krótkotrwałe. Tesla w wywiadzie z 1919 roku (książka Autobiografia Nikoli Tesli) mówił:


Pragniemy nowych wrażeń, ale wkrótce stajemy się na nie obojętni. Wczorajsze cuda dziś stają się powszechnymi zjawiskami.”


 


Bardzo mądry człowiek, nieżyjący od 6 lat, Bhagawan Śri Sathya Sai Baba nauczał, że:


Dzisiejszy człowiek gotów jest uczynić wszystko, aby doświadczyć szczęścia, lecz pragnienia mnożą się jak mrówki w mrowisku. Panujcie nad pragnieniami. Im mniej pragnień, tym mniej zmartwień. Mnożenie pragnień prowadzi do obniżenia siły woli, a w konsekwencji do utraty energii działania.”


 


I pojawia się kolejne fajne słowo - UZALEŻNIENIE


To wskazówka, żeby się od niczego nie uzależniać, nawet od pragnienia. Nie i nie. Nie bądź zależny od niczego – 2 przeczenia.


Kolejne takie słowo to UJAWNIENIE


Nie do końca to rozgryzłam, ale chodzi ty o świat Javi, czyli ten tu i teraz. Pomyślę.


Wracając do słowa PRAGNIENIE. Jest ono bardzo silne, bo ma moc sprawczą. Więc uważaj czego pragniesz.


Pragnienie śmierci


To pragnienie, żeby się spełniło musi być na widoku, jest manifestowane werbalnie i wizualnie. Dziwnym trafem pomyślałam o 4 znanych osobach. Nie słuchałam ich muzyki, więc mam dystans.


 


Kurt Donald Cobain ur. 20.02.1967 = 9


Pisałam niedawno o 9, którą był Prince. Bardzo podobne cechy osobowości i koniec życia (do 2 razy sztuka).


9 – droga życia – niby wiedza i mądrość, ale trudno to znaleźć. Bo planetą opiekuńczą Dziewiątki jest Pluton – transformacja, nie boi się śmierci. Nie dziwią mnie fotki z bronią, których jest w necie pełno.


9 jest wrażliwa na ludzkie nieszczęście


2 – ekspresja – naiwność, brak wiary we własne siły. Gdy miał 9 lat rodzice się rozwiedli, a dziecko było raz u mamy, raz u taty, potem u wujków i innych. Chciał być najważniejszy, a był nikomu niepotrzebny. Kolejne skrzywdzone dziecko. Z tej rozpaczy zaczął być złośliwy i krnąbrny, wtedy nikt nie chciał się nim zajmować.


3 – osobowość – Uran – wulkan – ogień i agresja, konfliktowość. Na scenie się sprawdziło. Był wulkanem energii, skakał i miotał się w ekstazie. W życiu takie zachowanie przeszkadza, bo brak zdecydowania, chwiejność, wybuchowość.


8 – dusza – a potrzebował władzy i kasy, a był wrażliwcem. Władzę miał na scenie nad fanami. Kasy nie umiał zarabiać, bo był niepokorny i nie chciał się ugiąć wytwórniom. Gdyby okiełznał swój temperament to mógłby mieć wszystko.


Gdy miał 4 lata zachorował i dawano mu lek (rital), który uszkodził mu żołądek. Przez całe życie miał bóle brzucha. Radził sobie pijąc alkohol, a potem brał narkotyki. Ukochał heroinę. Miał okropną cerę, jakieś bąble i wypryski, więc maskował twarz strąkami włosów. W necie są fotki, ale straszne, nie dla mnie.


Nie miał wsparcia u żony. Ślub dwóch ćpunów został zawarty na Hawajach, a drużbą był diler. Więc związek nie mógł być czysty od heroiny. Courtney brała nawet będąc w ciąży. Ich życie polegało na zabawie. W necie są filmy jak Kurt w majtkach tańczy w amoku, a żona to samo. Całe dnie leżeli w łóżkach, w letargu, nic ich nie obchodziło. Smutny widok. Zupełnie nie rozumiem, że cytuje się jego słowa o byciu sobą. Tak jakby na siłę chciano znaleźć coś dobrego. On nie chciał być słaby, on pragnął być innym człowiekiem, silnym i kochanym.


 


Dzisiaj słyszałam rozmowę telefoniczną sąsiadki, która mówiła swojej znajomej: bądź sobą, nie rób nic na siłę, zrób coś dobrego dla siebie, patrz na swoje potrzeby … Ale ona to zwykła osoba i nikt nie będzie jej cytował. Gdyby Kurt miał przyjaciela, który by go dowartościował, to może nie doszło by do jego przedwczesnej śmierci. Zwykły człowiek ma.


Szczęście dawało mu buszowanie po lumpeksach. Gdy znalazł coś fajnego to czuł niewyobrażalne szczęście. Dziwne, ale każdy jest inny.


Pisałam kiedyś o Winonie Ryder, która też kupowała w takich sklepach. Zmieniła się.


Dawno dawno temu ludzie bogaci oddawali swoje ubrania biednym. I to miało sens. Biedni mogli się dowartościować, poczuć się lepiej. Teraz w lumpeksach mamy ubrania ze śmietników, używane, noszone przez chorych, nieszczęśliwych ludzi. To jest dobre tylko dla bardzo mocnych ludzi, którzy sobie poradzą z szarą energią. Ja od tego uciekam, nie mam takiej mocy. Rozdygotany Kurt też nie.


W liście pożegnalnym napisał „Wciąż nie potrafię poradzić sobie z frustracją, poczuciem winy i empatią, którą odczuwam w stosunku do wszystkich ludzi. We wszystkich z nas drzemie dobro, a ja po prostu za bardzo kocham ludzi. Tak bardzo, że przez to odczuwam jeszcze większy smutek... jestem takim małym, smutnym, niepotrafiącym niczego docenić facetem”.


Nienawidzę siebie i pragnę umrzeć" - nie widział wyjścia, dostał co chciał. W 1993 roku przedawkował 6 razy i nie umarł. W 1994 skończył ze sobą, miał 27 lat.


Być może nie popełnił samobójstwa, ale do niego zmierzał. Jego teść oskarżał córkę o zabójstwo, bo podobno strzelba leżała nie tam gdzie powinna i chciał rozwodu. Żona na drugi dzień używała jego karty kredytowej, ale bankowi to nie przeszkadzało. Nikomu nie zależy na prawdzie, bo na legendzie można zarobić.


Zginął jak na zdjęciach. Mówisz – masz.


 


Chris Cornell, a właściwie Christopher John Boyle ur. 20.07.1964=29=11



O Jedenastkach pisałam wcześniej, więc nie będę powtarzać. 11 to żebrak miłości, ale ucieka przed uczuciami, niecierpliwy i nerwowy.W końcu to dwa Słońca, jak 2 pięści.


Miał potencjał – 11,11,1,1 – mógł osiągnąć wiele. Tyle Jedynek może też świadczyć o samotności. I on był samotnym dzieckiem, nie miał przyjaciół. Od 9-11 roku życia nie wychodził z domu, miał panikę przez agorafobię. Słuchał wtedy muzyki.


Ojciec był farmaceutą, a matka księgową i oboje byli alkoholikami – jak sam mówił. Miał pięcioro rodzeństwa. Gdy rodzice się rozwiedli, to dzieci przyjęły nazwisko matki.


I tu jego numerologia się zmieniła = 11,1,8,2


Talenty i słabości z 11 na 1 – samotnik, publiczna maska z 1 na 8 – udawał silnego, a zjadała go depresja. Liczba duszy z 1 na 2 – tu największa zmiana, ze Słońca na Księżyc – ogień zamienił na wodę, stąd skłonność do depresji. Gdyby nie zmienił nazwiska to jego życie nie byłoby smutne. Ale rodzice się rozwiedli. Trauma, jak u wielu dzieci. Nie było znikąd pomocy, dziecko musiało sobie samo radzić. I poradziło sobie. W wieku 12 lat miał dostęp do alkoholu, marihuany, kwasu, grzybów i lekarstw na receptę i używał tego przez kolejnych 13 lat. Używki mają to do siebie, że dają wytchnienie na chwilę, a potem jest gorzej. Powstaje kredyt, który trzeba spłacić. Jego organizm był zniszczony.


W necie jest wiele jego wywiadów, w których opowiadał o swojej depresji. Ale depresja nie bierze się znikąd. Trauma – rozwód – z dzieciństwa nie została uleczona. Powinien być przymus konsultacji z psychologiem dzieci z rozbitych rodzin. Każdy radzi sobie sam, jak umie.


Fotka pochodzi z teledysku Nearly Forgot My Broken Heart – czyżby był jasnowidzem? A może pragnął śmierci i dostał co chciał. I odleciał w kosmos.


Na tmz.com są fotki z pokoju hotelowego. Powiesił się na czerwonym sznurze do ćwiczeń. Sposób zamontowania na drzwiach świadczy o trzeźwości umysłu. To trzeba umieć. Chris leżał na podłodze ze sznurem na szyi i krwią w ustach. Dziwne. Monitoring wykazał, że był sam.


Po śmierci stał się bardziej popularny. Chyba nie o to mu chodziło. Miał 52 lata.


 


 


 


 




02/08/2017

Anna Austriaczka

Dopiero co Francuzi świętowali swoje narodowe święto 14 lipca, jakby nie znali swojej historii NCZAS.


A 26 lipca były imieniny Anny. Dobra pora.


 


Moją ulubioną i sławną Anną była Anna Habsburg, zwana Anną Austriaczką, choć urodzona w Hiszpanii – królowa Francji. Przeszła do historii jako matka Króla Słońce, najbardziej znanego króla Francji – Ludwika XIV Burbon.


Z Francją mam dziwne powiązania. Gdy byłam mała odmawiałam noszenia czapek, bo bolała mnie głowa i mówiłam, że „w poprzednim życiu ucięto mi głowę” właśnie we Francji. Nie mam pojęcia gdzie to usłyszałam, ale wykorzystywałam ;)


Ciekawa to rodzina, bo urodzili się we wrześniu – Anna, Ludwik i synowie. A więc mądre matki z dużym wpływem na dzieci.


 


Naprawdę nazywała się Ana María Maurícia de Habsburgo i urodziła się 22.09.1601 = 3



Jak każda Trójka była wesoła i towarzyska, innym dodawała energii (Uran), lubiła dobre towarzystwo. Kochała też teatr, jak jej matka. No i miała szczęście w życiu ;) Nie dała się otruć i musiała intrygować z teściowa Marią Medycejską i kardynałem Richelieu.


Anna była jedną z najpiękniejszych kobiet tamtych czasów.


Gdy miała 10 lat zmarła jej ukochana matka Małgorzata Habsburg – ur. 25.12.1584=1. Matka miała 14 rodzeństwa, a sama urodziła 8 i zmarła przy ostatnim porodzie. Miała wówczas prawie 27 lat. Małgorzata była opiekunką artystów i miała duży wpływ na życie pałacowe. Jednak miała mniej do powiedzenia niż pierwszy minister. Bardzo kochała swoją pierworodną córkę i dbała o jej wykształcenie. Małgorzata została królową Hiszpanii w wieku 15 lat, a Anna w wieku 14 lat wyszła za mąż za Ludwika XIII.


Małżeństwo Anny było zaaranżowane, żeby zacieśnić stosunki francusko-hiszpańskie. Królewskie rody są bardzo uzależnione od polityki. Nieustannie od wieków po dziś dzień.


25.11.1615=3 odbyły się dwa małżeństwa per procura: Anny z Ludwikiem XIII i młodszej siostry Ludwika XIII – przepięknej Elżbiety Burbon z Filipem IV. Młodzi, bo 14 letni małżonkowie, przybyli do Paryża 11.05.1616=3. Anna miała szczęście do tych dat, bo to ona będzie ważniejsza w związku. Ciekawe kto je ustalił.


Ludwik XIII ur. 27.09.1601=8, był 5 dni młodszy od żony. Mogła trafić na starego, znowu szczęście ;)


Miał zupełnie inny charakter, był poważny i skryty, a żona otwarta i towarzyska.


Jako numerologiczna Ósemka pragnął władzy i pieniędzy. Jako król to miał, ale nie mógł panować nad żoną. Trójka źle znosi krytykę i nie umiała się dostosować do męża. Sama w nowym środowisku, bez matki i wsparcia rodziny, musiała dać sobie radę. Była mądra i kreatywna. Czyż nie jest wkurzająca osoba, która tryska energią i jest pozytywna? Trójki mają to od Losu, za darmo. Nie warto się na to wkurzać. Jedni pracują inni mają.


 


Jej imiona składają się z 27 liter. W królewskich rodach jest to normalka. Dużo imion jest gwarancją, że osoba może robić wszystko. Zwykli ludzie mają z tym problem, bo od nadmiaru możliwości nie wiedzą co wybrać i robić w życiu.


Ana miała wszystkie liczby, żadnych deficytów:


1 – 8


2 – 2


3 – 3


4 – 3


5 – 2


6 – 1


7 – 1


8 – 1


9 – 6


Przy 8 jedynkach nie dała sobą pomiatać. To ona błyszczy, jak Słońce. Była wszechstronna. Nauczyła się 5 języków, miała swoich szpiegów, którzy pomagali jej w intrygach pałacowych. Przy 6 dziewiątkach miała swój rozum i bystry intelekt. Miała tylko jedną 7, ale jej imię – Ana = 7 – więc miała intuicję, mogła planować wszystko co chciała, kupować popleczników, wiedziała na ile może sobie pozwolić, kogo można przekupić, a kto wróg na zawsze.


Gdy nazywali ją Anną to wzmacniali jej szczęście. Anna = 1+5+5+1=3


O taką nieprzeciętną osobowość mąż był zazdrosny i wszczynał kłótnie. Potem się obrażał, a kibicowała mu jego matka. Może to robił specjalnie, bo się nie sprawdzał w sypialni?


Ludwik XIII, jako urodzony we wrześniu, słuchał się matki. Bo taka matka jest mądra, ale nadopiekuńcza. Matkę symbolizuje Dziewiątka, a więc ma wiedzę wszystkich poprzednich liczb. Mając dużą wiedzę łatwo manipuluje dzieckiem, wspiera je, trzyma jego stronę, ale równocześnie przekazuje mu swoje wizje jego życia. Moim zdaniem ta mądrość dziewiątki na planie ziemskim zmienia się w przemądrzałość. Nie da się ochronić dziecka w każdej sytuacji, a wszystkowiedząca matka może zrujnować życie.


Z powodu różnic w charakterach mąż odsunął się od żony w 1622 roku. Podobno przez księcia Buckingham. Tylko, że książę dotarł do Francji w 1625 roku. A plotka żyje do dziś ;)


 


W podstawówce przeczytałam wszystkie książki Aleksandra Dumasa. Pamiętam doskonale wątek „naszyjnik królowej”. Po latach czar prysł gdy okazało się, że został wyssany z palca, więc go nie opowiem. Przekonałam się jaką siłę mają pisarze, potem artyści i teraz celebryci.


Dumas z miernego, ale wpływowego człowieka zrobił bohatera. Do dziś powstają filmy z tamtego okresu, ale będące fikcją literacką. Używa się nazwisk faktycznie żyjących wtedy ludzi, ale przypisuje się im cechy, których nie mieli.


Księcia B. chciano wykorzystać, by zniesławić Annę. Gdy książę Buckingham przybył na dwór to doprowadzono do tego, że został sam w komnacie z Anną. Potem rozpuszczano plotki, że mają romans. To powielana po dziś dzień fikcja. Anna miała wielu kochanków, ale tego akurat nie


George Villiers, książę Buckingham ur. 28.08.1592=8.




A więc można powiedzieć klon męża Anny. Jako bystra kobieta nie byłaby zdolna zainteresować się kimś takim. Był przystojny, ale mało bystry i bez manier. Bo ten George pochodził z nizin. Dla niego liczyła się władza i pieniądze, więc wszystko podporządkował temu celowi. Wychowywała go matka, bo ojciec zmarł wcześnie. Wysłała go do Francji, żeby się uczył. No i uczył się szermierki i tańca, ale języka za dobrze się nie nauczył. Anna znała 5 języków.


Gdy miał 22 lata trafił na dwór króla Jakuba I i został faworytem. Obsypany został deszczem zaszczytów. Dlaczego, skoro nic nie umiał? Miał talent w sypialni, bo król nie chciał się z nim rozstawać i pisał do niego miłosne listy. Historycy nieśmiało wspominają coś o homo czy biseksualiźmie. Bo ten George miał żonę i dzieci, a księciem Buckingham został w 1623 roku. Był też faworytem Karola I. W wyniku jego nieudanych pomysłów zginęło 4 tys. żołnierzy, a gdy planował kolejną wojnę został zamordowany przez fanatyka w 1628 roku, miał 36 lat.


Mierna postać, mierny koniec. Więcej tu George_Villiers


Dzięki niemu nigdy nie będę niczyim fanem.


 


Ana pragnęła dzieci, bo jej liczba duszy to 6 – rodzina.


Wiele razy była w ciąży, ale kilka razy poroniła (może więcej w ciągu 22 lat). Prowadziła stresujący tryb życia. Jej matka miała liczne rodzeństwo, Ana miała 7 rodzeństwa, ale troje umarło w dzieciństwie. Musiała mieć własne dzieci. Miała prawie 37 lat gdy urodziła syna. Była bardzo religijna i jednym z imion, które nadano Ludwikowi XIV Burbon było Louis Dieudonne (dar od Boga). Dziecko jakby wymodlone. Autor bloga zbigniewrabsztyn.blog.onet (polecam) poddaje w wątpliwość ojcostwo (impotencja). Gdyby to wyszło na jaw, to syn nic by nie dziedziczył, a reputacja króla legła by w gruzach. Lepiej kłamać, dla dobra czegoś tam.


Po dwóch latach Anna urodziła drugiego syna Filipa I Burbon.


Ludwik XIII zmarł gdy jego synowie mieli niecałe 5 i 3 lata (zmarł w maju 1643). Znamienne było w tamtych czasach nie respektowanie testamentów. Bo Ludwik XIII wyraźnie zakazał żonie być regentką. Oczywiście nikt się tym nie przejmował. Wystarczyło coś komuś obiecać, opłacić lojalność i Anna została regentką, czyli rządziła Francją w imieniu małoletniego syna.


 


Anna była bardzo zaprzyjaźniona z Giulio Raimondo Mazzarinim (zw. Jules Mazarini), ur. 14.07.1602=3



Nic dziwnego, bo to pokrewna dusza. Był Włochem nisko urodzonym, ale na regenta wyznaczył go poprzedni kardynał Armand Jean Richelieu. Związek Anny z Julesem musiał być dobrze skrywany. Przetrwały do dziś ich miłosne listy.


Mazarini był doradcą małego króla, a nawet zastępował mu ojca. Plotkowano, że to mógł być jego prawdziwy ojciec. Nie był dobrym doradcą, umacniał rządy absolutne, więc musiało dojść do buntu. Nazywano go kardynałem, ale nie miał żadnych święceń.


Nic się nie zmieniło, teraz też można mieć tytuł dr, a nie kończyć medycyny (jak np. Kinslow).


 


Pierwszy syn Ludwik XIV Burbon ur. się 5.09.1638=5



Był zupełnie niepodobny do ojca, z wyglądu i z charakteru. Dziecko bało się ojca, bo ten chciał go sobie podporządkować. Czy to możliwe z uwielbiającą wolność Piątką? Ludwik miał też złe wspomnienia z dzieciństwa, bo słuchał plotek o romansach matki.


Teraz też nie chroni się dzieci. Celebrytki robią nagie fotki i puszczają do sieci. A potem dzieci dorastają i muszą się zmierzyć z obelgami.


Był prawdziwa Piątką – wolną i uwielbiającą zmiany. Dlatego zmieniał kobiety jak rękawiczki, jakby się odgrywał na kimś. To dobry partner do zabawy (wdał się w matkę). Matka miała na niego duży wpływ (9). Bardzo ją kochał i słuchał. Ale robił też co uważał. Piątka do końca nie da sobą manipulować. Był zawsze głodny. Zawsze wożono za nim kufer jedzonka. Zajadał smutki czy to ze strachu?


Gdy miał 13 lat, czyli był już dorosły, mógłby rządzić samodzielnie. Jednak matka i Mazarini rządzili za niego. Dopiero gdy miał 23 lata odciął pępowinę. Wtedy (1661) zmarł Mazarini. Gdy syn ożenił się w 1660 roku (po raz pierwszy) matka wycofała się z życia publicznego i osiadła w klasztorze Val-de-Grâce. Ludwik miał 28 lat gdy matka zmarła. Ogłosił wtedy pół roczną żałobę narodową. A potem żył jak chciał. Rządził długo i zmarł w wieku 77 lat.


 


Drugi syn Filip I Burbon, bardziej znany jako Filip Orleański ur. 21.09.1701=5




Kolejny syn urodzony we wrześniu i Piątka. A więc pod silnym wpływem matki (9) i bez ojca (21).


Musiał słuchać matki, nie mogło być inaczej. A ona wykombinowała, że młodszy syn nie będzie chciał rządzić gdy będzie gejem. I ubierała syna w sukienki i malowała. A może miał od dziecka ciągoty w inną stronę, a matka to zauważyła? Czy brak wzorca męskiego może mieć wpływ na homoseksualizm?


Jako Piątka lubił zmiany. Miał 2 żony i wielu kochanków. Pierwsza żona została otruta z zazdrości przez jednego z kochanków, a druga była bardziej tolerancyjna. Trudno kobiecie konkurować z facetami o faceta.


Podobno obie sypiały z bratem męża. Ale wtedy każdy z każdym sprawdzał wartość seksualną, a śmierć z otrucia była najczęstszą przyczyną zgonów.


Pozwolił, żeby nieślubna córka brata poślubiła jego syna. Brat rządził nim też. Miał zdolności przywódcze i był dobrym żołnierzem. Brat zazdrościł mu popularności, choć był bardziej uwielbiany przez lud. Każda Piątka uważa się za wyjątkową, i taka jest :) Ale słabo toleruje konkurencję.


Zmarł w wieku 61 lat na apopleksję, po kłótni z bratem, podobno. Tego nie ma zapisanego ;)


W serialach  jest super ;)


 


Anna zmarła 20.01.1666 na raka piersi. Nic dziwnego. Piersi są związane z dziećmi, bo karmi się je piersią. Dlatego chłopcy całe życie ciągną do piersi i do wylotu, z którego wyszli.


Anna poroniła wiele razy, a wtedy w psychice kobiety zostaje pustka, którą trzeba uzdrowić. Nie ważne czy poronienie było samoistne czy celowe. Rany bolą całe życie i objawiają się nowotworem. Gdy coś takiego zaistnieje trzeba wykonać uzdrawianie międzypokoleniowe. Pisałam o tym dawno temu. Trzeba przywołać to stracone dziecko, prosić o wybaczenie, że się dopuściło do straty i prosić o wybaczenie. Anna prosiła Boga o ratunek, zamiast prosić o wskazówki co robić.


Kolejny krok to uzdrowienie relacji matka - synowie. Powinna prosić o wybaczenie, że manipulowała synami, nie pytając co oni czują i chcą. Oczywiście, że ona była mądra, ale czy synowie nie powinni mieć więcej do powiedzenia? Chciała dobrze. Jest taka zasada Transerfingu – „pozwól innym być innymi”. Trzeba szanować uczucia innych i pozwalać im na własne błędy i podążanie własną drogą. Wtedy jesteśmy zdrowi.


 


Wszystkie znane mi kobiety z rakiem piersi miały poronienia. Wybaczanie to jedyny ratunek. Można też uciąć sobie piersi, ale rak pojawi się w innym miejscu, najpóźniej w ciągu 10 lat.


 


Anna Austriaczka przeżyła ciekawych 65 lat życia.


 

25/07/2017

Sen z kontenerem


Obserwowałam kontener na jakimś parkingu. Z wysokości, ale nie mam pojęcia czy na czymś stałam czy siedziałam. Raczej moja świadomość tam była i unosiła się w powietrzu. Czekałam na coś, co miało się wydarzyć. Kontener był trochę oświetlony, ale niewyraźny. Inne kontenery stały dalej. W pewnej chwili przyszedł mężczyzna. Bardzo znany, ze szczytu władzy, wszyscy go znają. Nie podam nazwiska, bo po co. Był sam, bez ochrony. Otworzył drzwi konteneru i zobaczyłam, że tam są kilkuletnie dzieci. Nie widziałam je, ale słyszałam taki szmerek rozmów, jak w przedszkolu. On wszedł zamknął drzwi za sobą. I wtedy struktura konteneru jakby się rozluźniła i widziałam co się dzieje w środku. On się zmienił w zwierzę i zjadł wszystkie dzieci. Zrobiło się cicho. Kontener zgęstniał i dalej nic nie widziałam, więc gdzieś poleciałam.


kontener3
Po obudzeniu poczułam niesmak. Jednak ten sen nie zrobił na mnie dużego wrażenia, chociaż zginęły dzieci. Bardziej mnie zachwyciła umiejętność widzenia przez ścianę kontenera. Bo ona nie zrobiła się szklana, czy przezroczysta, a jakby materia się rozrzedziła, atomy się od siebie oddaliły. Widziałam równocześnie i kontener i to co było w środku.


Sen dziwny i głupi i nie mam zamiaru dochodzić jego znaczenia. Po co.


Najlepsze było potem, w ciągu dnia. Otóż, momentami czułam piękny zapach. Na kilka dni wyjechałam pooddychać innym powietrzem. Bez tv i internetu. Ubrania raczej nie pachniały, a właściwie zalatywały stęchlizną czy wilgocią. Czekają, żeby je wyprać. Szukałam źródła zapachu. Wąchałam różne rzeczy w każdym pomieszczeniu. Wszędzie coś pachniało. Czułam lawendę, cytryny, maciejkę, mydła i proszki w łazience, spoconą rękę, zakurzony koc, pościel czekającą na wypranie, herbatkę owocową, oddech, coś z zewnątrz itp. Nie znalazłam nic co by przypominało ten zapach. Właściwie powinno być czuć bałagan. Czeka mnie kilka dni porządków, więc będzie pachniało, ale jak skończę.


A zapach był świeży, czysty, trochę jak mydło, jak wiatr. Oddychałam tym świeżym zapachem przez cały dzień. Doszłam do wniosku, że pachnie mi wnętrze nosa, te małe włoski, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Chyba, że z innego wymiaru, co jest mało prawdopodobne. Zapach był przy mnie, obojętnie gdzie byłam. Nic co miałam na sobie tak nie pachniało.


Ciekawe jak będzie jutro, czy mi to zostanie na dłużej.







 

21/07/2017

Aloes

3 lata temu dostałam aloes od mojej przyjaciółki. Roślina miała ok. 90 cm, albo więcej. To była jedyna roślina, która jej nie umarła. Nie potrzebuje żadnej pielęgnacji, najlepiej o niej zapomnieć i rzadko podlewać. Trzeba jej jednak znaleźć dobre miejsce w domu. Wtedy rośnie jak szalona. Z tamtego aloesu moja mama zrobiła kilka butelek nalewki. Mam jeszcze jedną w lodówce. Czasem pijemy po łyżce na wzmocnienie, czy odporność. Aloes to bardzo pożyteczna dla człowieka roślina i powinna być w każdym domu.


Mój duży aloes stoi na parapecie w kuchni. Rozrasta się, więc dotyka liśćmi do szyby. 3 miesiące temu zauważyłam, że jeden liść złamał się. Normalnie urwałabym go, ale pomyślałam, że może by go uratować. Chwyciłam w dwa palce miejsce złamania i ciepło pomyślałam. Dałam roślinie impuls do samonaprawienia. Potem zostawiłam ją w spokoju.





Aż dzisiaj przypomniało mi się o niej i sprawdziłam „złamanie”. Zadziwiające, że liść się złączył i jest jędrny na całej długości. Został tylko ślad i jest inny niż pozostałe liście.


Nie wiem co o tym myśleć. Wola życia, to oczywiste. Może chciał, żeby mu zrobić fotkę ;)


Czy jest możliwe „naprawienie” większych złamań. Czy złamaną gałąź też można „naprawić”. Muszę potrenować, bo to bardzo ciekawe. Nie oczekuję, że złamaną nogę człowieka można naprawić bez gipsu, ale coś mniejszego chyba tak. Potrzebny jest czas spokoju, a u ludzi to deficyt. Nikt nie chce pracować nad sobą, bo wszystko trzeba robić szybko. Jakby świat miał się zaraz skończyć. Ja mam dużo czasu, więc potrenuję. :)


Lubię rośliny, bo są ciche i mało wymagające. A dają dużo piękna.


 

18/07/2017

Wola życia

Niedawno rozsadziłam odnóżki aloesu. Odcięłam od matki małe roślinki. Nie miały korzonków. Od razu wsadziłam do ziemi. Podlewałam zwykłą wodą. Była też fotka, ale nie chce mi się teraz szukać.


Po kilku dniach widać było, że się przyjęły. Trzy. Czwarta roślinka miała tylko brązowe liście i była wiotka. Powiedziałam jej: dasz radę. A pomyślałam, że powinnam ją wyrzucić i uszczknąć nową odnóżkę. Po kilku dniach roślinka jakby wiedziała co ją czeka, po prostu wypuściła nowe młode liście. Aloesik musiał podsłuchać moje myśli.



To ta ostatnia doniczka.


Zwykła roślina, a jaką ma wolę życia. Wybrała życie u mnie w doniczce na parapecie, zamiast na śmietniku. A przecież rośliny nie czują, nie rozumieją, nie mówią i nie podsłuchują.


Ze zwierzętami jest podobnie. One wiedzą. Tylko ludzie wybierają, które zwierzęta są do kochania, a które do jedzenia.



Przyszły prezydent George Clooney miał przez 18 lat świnkę, z którą chodził po ulicy i nawet spał. Czy on jadł koleżanki swojej świnki?



Nie jemy świnek morskich i świnki Peppy. Gdy na świnki padnie zaraza to się je zabija i pali. Dobrze, że nie grozi to ludziom. Nie chciałabym, żeby moje cycki leżały na czyimś stole, a piersi kurczaka leżą.


Jedni kochają psy, inni je jedzą.


Moja mama jadła gołębie, jak był głód tuż po wojnie. I do dziś pamięta jak smakowały – „takie podszyte wiatrem”. W mieście nikt nie lubi gołębi, ale ich nie jemy.


Czy rośliny popełniają samobójstwo? Czy zwierzęta chcą umrzeć? A człowiek, najmądrzejsza istota, może się zabić. Ale chyba nie dlatego, że chce być zimny i martwy, ale ze strachu przed życiem.


Nie szanujemy niczego, nawet życia.





Każda istota na ziemi chce żyć. To jest jedyne prawo, obowiązek i zaszczyt. Życie.


 

12/07/2017

Sen z napadem i śniegiem

Muszę uważać co oglądam przed snem.


 


Byłam w jakimś sklepie – butiku. Stałam na środku, bo nie było lady. Pełno półek wokół i lekki półmrok. Ktoś wszedł i kierował się w moją stronę. Gdy był blisko mnie rozpoznałam w nim kogoś podobnego do Johna Travolty. Naprawdę ;)


Wiedziałam, że chce mi zrobić krzywdę. Podszedł bardzo blisko. Zauważyłam, że nie ma noża ani pistoletu i mi ulżyło. Zaciekawiło mnie jak mnie zabije. Może sobie poradzę. Chciał mnie chwycić za gardło, a ja już kombinowałam jakiś unik z krav magi. Wiedziałam, że sobie dam radę. I w tej chwili do sklepu wpadł jakiś koleś, a za nim uzbrojeni i zamaskowani ludzie z sił specjalnych. Powalili Travoltę na ziemię, zakuli w kajdanki i wyszli. Powiedziano mi, że to była pułapka, a ja byłam przynętą. Tylko nic mi nikt nie powiedział. Nikt mnie nie przeprosił, bo przecież nic mi się nie stało. Wszystko było pod kontrolą. Okazało się to był groźny przestępca i wszystkim ulżyło, że już siedzi.


Potem jeszcze musiałam udzielić paru wywiadów i kilka razy opowiadać co się wydarzyło.


Nareszcie mogłam pójść do domu. Z mamą i siostrą poszłyśmy do sklepu. Nic nie kupiłyśmy. Wracałyśmy szeroką ulicą. Było ślisko, śnieg był udeptany. A my trzymałyśmy się za ręce, mama w środku, ja po jej lewej stronie, siostra po prawej. Rozpędzałyśmy się i ślizgałyśmy się po tej ulicy. Było super. Nie wiem jak nam się udało równocześnie ślizgać w jednym rytmie. Było fajnie. O napadzie zapomniałam.


 


Obudziłam się. Było widno. Od razu zachciało mi się śmiać. Bo wczoraj wieczorem, gdy gasiłam telewizor to właśnie leciał film z Johnem Travoltą Punisher. I mnie się przyśniła dokładnie ta scena z filmu. Dobrze, że nie puszczali zwierzęcej kreskówki, bo co wtedy by mi się przyśniło ;) Tylko, że ja przeżyłam.





Nie mam wytłumaczenia na ten śnieg.


W ciągu dnia nic specjalnego się nie wydarzyło. Uciekł mi autobus, bo komunikacja jeździ jak chce. Do pracy dojechałam 2 tramwajami i 4 autobusami. Spóźniłam się tylko 10 minut. Zapomniałam jednego telefonu, którego używam jako radia. Było cicho.


Nie zdarza mi się to. Rozśmieszyło mnie to, bo to ewidentnie „wina” snu. Tak miało być.


Wieczorem wysypałam na podłogę pół puszki groszku. Wyrzuciłam. W sałatce było mniej.


Samo życie. Nikt mnie nie napadł w realu.




11/07/2017

Nikola Tesla

Dzisiaj minęło 161 lat od urodzin Nikoli Tesli. W dniu swoich urodzin (od 1931 r.) urządzał konferencje prasowe, wspominał swoje życie i informował nad czym pracuje. Od 74 lat tego nie robi, bo nie żyje.


Ludzie ekscytują się jego wynalazkami i pomysłami, a nie doceniają go jako człowieka.


Jestem po lekturze jego autobiografii. Akurat teraz ;) Dobra pora.


Tekst książki to jego własne słowa, wywiad opublikowany w czasopiśmie Electrical Experimenter w 1919 roku, gdy wynalazca miał 63 lata.


 


Nie patrząc na jego datę urodzenia można w ciemno powiedzieć, że jego droga to Jedynka – pionier i odkrywca inspirujący innych.


To mnie z nim łączy ;) A w mojej bliskiej rodzinie jest Nikola, ale dziewczynka ;)


 


Nikola Tesla ur. się 10.07.1856 roku w serbskiej rodzinie.



Jedynka jest odważna i ambitna, dumna i twórcza. Dziecko Słońca. Przy takim wsparciu pracował nad swoim charakterem.


Jako dziecko był słabego zdrowia. Tylko dzięki swojej woli zdrowiał. Tak było gdy chorował 9 miesięcy na cholerę. Wyzdrowiał gdy jego ojciec obiecał, że pozwoli synowi na realizację własnych planów życiowych. To taka choroba na życzenie. Nikola chciał umrzeć jeśli nie będzie inżynierem.


Ojciec (10) był duchownym i wojskowym. Dzieci urodzone tego dnia są pod szczególną boską opieką, mają jakąś misję. Planował karierę Nikoli w duchowieństwie, zwłaszcza po śmierci pierworodnego syna. Zupełnie zdawał się nie dostrzegać technicznych uzdolnień syna. Uderzył go tylko raz. Nikola jako dziecko nadepnął na tren pewnej bardzo ważnej kobiecie i suknia się rozdarła. Ojciec ”siny z wściekłości” „delikatnie go spoliczkował” i „była to jedyna kara cielesna, jaką kiedykolwiek wymierzył synowi”. A Nikola w wieku 63 lat, gdy udzielał tego wywiadu ciągle czuł ciepłe policzki. Gdyby Nikola urodził się kilka minut wcześniej, czyli 9 lipca, to na pewno byłoby łatwiej dziecku. Ojciec był oczytany, poetą i pisarzem, a jego kazania wyróżniały się elokwencją. Nikola po nim odziedziczył miłość do poezji i dobrą pamięć. Zmarł nagle gdy Nikola miał 23 lata.


Matka (7) poświęcała się dla dziecka. Pochodziła ze starej i bogatej rodziny. Miała duży wpływ na kreatywność Nikoli. Ćwiczyła z synem odgadywanie cudzych myśli, zapamiętywanie długich sentencji, czy liczenie w pamięci. Codziennie. Przydało mu się to po pożarze jego laboratorium w NY. Odtworzył z pamięci własne notatki, pomysły i nowe projekty.


Często biła syna za różne przewinienia, a właściwie „za całokształt twórczości” (s.50). Jedynka od urodzenia ma swoje zdanie, więc trudno jest ją złamać.


Matka była bardzo pomysłowa, zaradna, wymyśliła wiele przyrządów ułatwiających prace domowe, sama plotła tkaniny i szyła z nich ubrania. Pracowała od świtu do nocy.


Zmarła gdy Nikola miał 36 lat. Czuł, że matka umiera, bo miał wizję. Zobaczył ją na chmurze, która ulatywała do nieba.


 


Pierwsze wewnętrzne dziecko, czyli ważny moment w życiu, miał miejsce w 6 roku życia. Gdy Nikola miał 5 lat w wypadku na koniu zginął jego brat Dane. Ale przeprowadzka w wieku 6 lat zrobiła na nim większe wrażenie. Rodzina przeprowadziła się do miasteczka niedaleko.


Przeprowadzka była dla mnie niczym przekleństwo. Rozstanie z naszymi gołębiami, kurami … niemal złamało mi serce.” (s.50). To właśnie wtedy ojciec go spoliczkował, podczas drugiej wizyty w kościele. Nie mógł zostać księdzem.


Jako dziecko nie miał wiary w siebie. Wszystko co robił miało zrekompensować rodzicom stratę syna. Ale już ok. 17 roku życia wiedział, że będzie wynalazcą, a nie klerykiem. Od dziecka pojawiały mu się obrazy, które ukazywały mu różne rzeczy. Wizualizował sobie wszystko co chciał. Interesowało go dlaczego kula śniegowa robi się coraz większa, przez co ma większą siłę niszczenia, albo powiązanie błyskawic i deszczu. Był ciekawy praw Natury.


 


Drugie wewnętrzne dziecko (5+6) – w wieku 11 lat nauczył się powstrzymać swoje wizje siłą woli. Panował nad nimi i mógł je dowolnie modyfikować.


 


Liczba ekspresji 11 – misja – praca dla dobra innych. Idealista i marzyciel. Problemy w związkach (Nikola nie był w żadnym związku. Podobała mu się żona przyjaciela, ale była żoną innego). Często żyje w chmurach. Czasem przebija się Dwójka, która przynosi biedę i rozpacz – Nikola przynajmniej 2 razy przeżył załamanie nerwowe. Ale czas „agonii” wykorzystał na rozwój mentalny.


 


Liczba osobowości (jak jesteśmy postrzegani)– 7 – Neptun - zdystansowany, pełen rezerwy, długo się zaprzyjaźnia. Myśliciel i badacz. Otwarty na duchowość. Dlatego dzięki Swami Vivekanandzie (żył 39 lat, 3x13) uwierzył, że wszystko jest energią i całe życie poświęcił na sprowadzenie energii z kosmosu na ziemię dla dobra ludzi.


Miał 1,88 cm wzrostu, fascynujące oczy i ciekawa osobowość.


 


W duszy ma 22 czyli 4 – był praktyczny, surowy, miał talenty mechaniczne i manualne, zdeterminowany i uparty w dążeniu prosto do celu.


 


Miał nałogi, ale umiał je pokonywać. Tak było z hazardem. Namiętnie grywał w karty na pieniądze, aż wyrzucili go ze studiów. Matka go wspierała, mówiła: wiem, że z tym skończysz. I tak się stało. Z dnia na dzień przestał palić. A gdy zaobserwował, że picie porannej kawy może mieć zgubny wpływ na serce to z niej zrezygnował.


Sprawdzał wszystkie swoje nałogi co dało mu wielką satysfakcję. Nie odczuwał tego jako wyrzeczenie czy poświęcenie.


(Gdy o tym czytałam to jakbym czytała o sobie. Opisywałam moje „sprawdzania” na blogu i okazało się, że nie ma niczego co mogłoby mnie uzależnić, nie jestem podatna na nałogi.)


 


Miał dziwne upodobania i fobie (s.34), z których doskonale zdawał sobie sprawę:




  • brutalna niechęć do kolczyków u kobiet,




  • nigdy nie dotykał włosów innych osób,




  • dostawał gorączki patrząc na brzoskwinię




  • dyskomfort na zapach kamfory




  • liczył kroki




  • obliczał objętość talerza zupy, filiżanek kawy i porcji jedzenia,




  • wszystkie czynności musiały być podzielne przez 3. Ostatni pokój w hotelu miał numer 3327.




 


Każdy ma jakieś nawyki, tylko nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę. Ja do niektórych zup dodaję zawsze 3 ziarnka ziela angielskiego, a do 3 łyżek płatków owsianych dodaję 9 orzechów laskowych. :) Lubię liczbę 3 :)


 


Nie popierał prohibicji, bo przecież są inne używki bardziej szkodliwe niż alkohol (kawa, herbata, guma do żucia, papierosy). „Wszystkie te używki są wielkimi eliminatorami asystującymi Naturze przy utrzymaniu na jej pokładzie prawa, dzięki któremu przetrwają najsilniejsi” (s.41).


Dbał o siebie. Przez całe dorosłe życie miał jednakową wagę i nosił ten sam rozmiar. (Mój tata też tak ma. Całe życie wygląda i waży tak samo, tylko jest starszy.)


W młodości kilka razy uniknął śmierci, popadał w tarapaty, z których wydostawał się w „magiczny sposób”. Miał silną wolę życia (Słońce rozświetla czarne chmury). Podczas chorób czytał. Kiedyś zafascynował się książkami Marka Twaina, a po 25 latach go spotkał i zaprzyjaźnił się. Czytał Newtona, Paula de Kocka, Goethego, mitologię, wszystko co było w bibliotekach do przeczytania. Jego elokwencja zjednywała mu ludzi. Gdy masz dużą wiedzę ogólną to z każdym można nawiązać kontakt. Prócz pustaków.


Świetnie pływał, ale 2 razy prawie się utopił. W czasie pobytu w Paryżu codziennie pływał w basenie, 27 (9x3) długości, potem szedł godzinę do firmy na „śniadanie drwala”. Lubił jeść, ale z umiarem, nie był wege. Był pracoholikiem.


Miał manię kończenia wszystkiego co zaczął. Na studiach zaczął czytać dzieła Woltera. Był przerażony kiedy dowiedział się, że „ten potwór” napisał prawie sto tomów pijąc dziennie 72 filiżanki czarnej kawy. Skończył czytać wszystko i nigdy więcej tam nie zajrzał.


Jedynki nie są interesowne, ale chcą, żeby płacić za wykonaną pracę. Dlatego gdy Edison go wykiwał to rzucił pracę. Wiele razy był bez kasy. Wtedy brał co było, np. kopał rowy – ciężka fizyczna praca. Jedynki żadnej pracy się nie boją. Ważny jest cel.


Potrzebował pieniędzy na realizację swoich projektów, ale doceniał inne nagrody. Jak np. butelka wina „St.Estephe” z 1801 r. zakopana na ważną okazję. Tesla był tego godny. Dostał raz zamek, ale po co mu on, nie miał rodziny. Miał ciary gdy odkrył obracające się pole magnetyczne. To najlepsza nagroda, niewymierna. Po wykładzie w Londynie posadzono go na krześle Faradaya i delektował się whiskey, którą ten uczony zwykł pijać – przeżycie godne pozazdroszczenia.


 


Miał wzrok i słuch ponadprzeciętny. Słyszał grzmoty z odległości 550 mil, podczas gdy inni ze 150 mil. Po 60 nadal miał dobry wzrok (czyżby znał Bates'a?) i dobre samopoczucie.


Nikola Tesla nie miał własnej rodziny. Miał 3 siostry, ale o nich nie mówił w tym wywiadzie.


Jako naukowiec i pracoholik mieszkanie w hotelu było dla niego idealne. Nie musiał sprzątać ani gotować. A samotność naprawdę lubił, bo był sam ze swoimi myślami i stwarzał rzeczywistość. Lubił też spotkania z przyjaciółmi, wykłady i pokazy, bo mógł wtedy brylować swoim intelektem.


 


Nauczył się, że instynkt przenika wiedzę. On najpierw wiedział, a potem to udowadniał. Tak było np. z prądem zmiennym. Jedynki zawsze mają rację, zwłaszcza gdy się przy czymś upierają. Bo mają intuicję, jakiś wewnętrzny głos. Prosił swojego sponsora Astora, żeby nie wsiadał na Titanica. Ale ludzie robią co jest im pisane. Wsiadł, bo miał zginąć.


Wiele razy go oszukano, ale nie żywił urazy. Po prostu nie spotykał się z „wrogami”. A z niektórymi się procesował. Wielu jego asystentów zostało profesorami uniwersytetów, wielu przywłaszczyło sobie jego pomysły. Nic to – dla dobra ludzkości. Małostkowych i zazdrosnych ludzi określał jako „bakterie okropnej zarazy”. Kto by chciał się z nimi zadawać?


Dlatego nie umarł na raka, ale jego układ krążenia się zatrzymał w wieku prawie 87 lat.



"Blue Portrait PrincessLwoff-Parlahgy 1919


Nikola opisywał swoje życie jako „nieustanny ciąg zachwytu”. Umiał zaprząc siły natury do służby człowiekowi. Czuł, że miał niezwykłe życie. Rozwijał się przez własne myśli. Wiedział, że przejdzie do historii.


Nikola Tesla był wybitnym człowiekiem, wrażliwym i pracowitym. Chciał dać ludziom lepsze życie. Wszystko co go spotkało miało swój sens i cel, każde najdrobniejsze zdarzenie kształtowało jego przeznaczenie.


 


Nikola Tesla wynalazł XX wiek. A kto odkryje XXI wiek?


Wiedział, że obrazy będzie można przesyłać bezprzewodowo z każdego miejsca na świecie, ale słit focie i porno celebrytki to chyba marnowanie jego idei.


W Powrocie do przyszłości były latające samochody i latające lokomotywy. Nikola kochał latać. Cytował fragment Fausta: „Jaka szkoda, że skrzydła, które uniosły mój umysł nie mogą unieść mego ciała”. Latał prawie każdej nocy.


Przewidział GPS i druk 3D. Zgodziliśmy się na sieć anten telefonii komórkowej, a nie zgadzamy się na sieć do przesyłu bezprzewodowej energii.


Kiedy będzie bezprzewodowa elektrownia, którą Tesla zaczął budować w 1900 roku?


Kiedy samoloty będą latały dookoła Ziemi bez tankowania?


Kiedy energia słoneczna będzie kontrolowana do stwarzania jezior i rzek, kiedy nawodnione zostaną pustynie?


Kiedy będą dostępne dla zwykłych ludzi ekrany do wyświetlania myśli na podstawie zdjęć siatkówki?


Kiedy ujawnione zostanie wykorzystywanie promienia śmierci?


Kiedy pogadamy z Marsjanami oficjalnie?


 


Czy ludzie są teraz gotowi na jego wynalazki, czy musimy poczekać jeszcze wiek albo dwa.


Na następnego Teslę.


 




04/07/2017

Sen z gniazdkami

Ktoś przyszedł. Byliśmy w salonie. I ten ktoś powiedział, że trzeba wymienić gniazdka elektryczne. Trzy. Ja wiedziałam, że trzeba, ale jakoś nikt nie miał czasu, żeby to zrobić. Skąd on to wie? Przecież nie są zepsute tylko stare. I dlaczego trzy skoro są dwa i jeden kontakt do światła.. Coś z tym człowiekiem nie tak. O co tu chodzi? Obudziłam się. Bo robiło się dziwnie. Obcy człowiek mówi mi co mam robić.




Wczoraj na kolację było wino. Urodziła się dziewczynka. Trzeba było uczcić.


Stałam się mniej czujna.


Sen o elektryczności. Mamy 5 snów co noc, a ja zapamiętałam właśnie ten.


Trzy miesiące temu pożegnałam mój ostatni czajnik. Elektryczny. Kupiłam zwykły z gwizdkiem, bo ten się nie spali. Miałam kilkanaście czajników, które nagle przestawały działać. Moja mama mówi, że coś ze mną nie tak. Oni mają trzeci w życiu, a ja chyba 15.


To chyba nie o to chodzi.




Popsuł się kabelek do ładowania telefonu, ale działa. Mam inne, ale ten jest wyjątkowo długi. Może powinnam wyrzucić? Czy to ten kabelek chciał zwrócić moją uwagę?


Dostałam 3 miesiące temu dzwonek bezprzewodowy, ale nikomu nie chce się go zamontować. Mamy domofon, więc wiadomo kto wchodzi. Czekam w drzwiach na gościa. Nie musi dzwonić.


Przecież rzeczy martwe nie mogą myśleć, nie mogą same z siebie pojawiać się w snach i czegoś chcieć.


A może to Nikola Tesla przewraca się w grobie. Przeczytałam właśnie Autobiografię Nikoli Tesli. Szybko się czyta, wystarczył jeden dzień.



Chciał zupełnie co innego. Chciał latających maszyn dla każdego i bezprzewodowej transmisji energii. A Elon nie dość, że nazwał swoją firmę Tesla, to jeszcze zamiast latających samochodów stawia na elektryczne auta. Miała być wolna energia, a będą akumulatory, które zatrują ziemię. I jeszcze drąży tunele pod ziemią, zamiast wylecieć w przestrzeń. Czy on ma mózg czy musk?


Nie takie były wizje genialnego wynalazcy.


Sen bez znaczenia.


 


 

01/07/2017

Zmartwienia

Dzisiaj był zwykły dzień.


Wstałam rano. Jak zwykle podziękowałam, że żyję i postanowiłam, że to będzie dobry dzień. Tak robię zawsze. Skoro mam wolny wybór to tak wybieram, codziennie.


Byłam umówiona o 10 w urzędzie. Wczoraj nie dało się czegoś załatwić i miałam to dzisiaj zrobić.


Na przystanku zaczepiła mnie starsza pani. (Muszę mieć coś co skłania ludzi do zwierzania się mi. Odkryję to kiedyś).


Zapytała mnie czy mi nie zimno. Założyłam sukienkę bez rękawów. Było ok. 19 stopni. Odpowiedziałam, że nie jest mi zimno. Rzadko czuję zimno, że muszę się grubo ubrać. A teraz długie rękawy by mi miziały ręce pogryzione przez komary. Pani dotknęła mojej ręki, żeby sprawdzić czy nie kłamię. Spytała czy mam jakiś sweter. Nie mam, ale wzięłam parasolkę. A potem zaczęła się usprawiedliwiać, że ona założyła rajstopy. W zeszłym roku prawie nie straciła palca, bo wdało się zakażenie. Jak zwykle od 50 lat obcinała sobie paznokcie nożyczkami i coś poszło nie tak, że palec zaczął jej gnić. Była osłabiona i schudła 6 kg, to chyba przez nieprzespane noce i zmartwienia. Może śmierć jej zajrzała w oczy. Ludzie umierają z mniejszych urazów. Teraz jest prawie wyleczona, ale musi dbać o stopy. Przed pedikirem moczy nogi w wodzie z sodą oczyszczoną, a potem obcina paznokcie zdezynfekowanymi nożyczkami. Nie mam pojęcia do czego może mi się przydać ta informacja. Pojechałyśmy tym samym tramwajem, ale już nie było jak rozmawiać.



 


Spóźniłam się 4 minuty. To ciekawe, bo ja się rzadko spóźniam. Myślałam, że klient jak zwykle się spóźni, a on akurat był na czas. Niczego nie można z góry zakładać.


W urzędzie nie byłam specjalnie miła, ale rzeczowa. Wszystko wyjaśniłam. Potem trzeba było coś wpłacić, ale akurat zaczęła się przerwa śniadaniowa. Zupełnie się tym nie zmartwiłam. Najwyżej poczekamy 15 minut. Ale inna urzędniczka sama z siebie powiedziała, że taka sama kasa jest w urzędzie obok. Poszliśmy. Potem trzeba było złożyć papiery, czekały 3 osoby. Nic to poczekamy. I czekaliśmy minute, bo sprawy były szybkie. Nie zdążyłam się zmartwić. Wczoraj zaświadczenie miało być na piątek, a dzisiaj okazało się, że może być już na wtorek. Naprawdę o nic nie prosiłam. To klientowi zależało, żeby było wcześnie, bo akurat w piątek rano ma podpisywać umowę.


Niby te same urzędniczki, a jednak sposób załatwienia sprawy zupełnie inny. Wszystko zależy od ludzi.


Potem było tak samo. 2 i pół godziny u fryzjera minęły szybko. W międzyczasie lało, a ja siedziałam z folią aluminiową na włosach. Włosy mam teraz świetne. Nie ma się czym martwić. Gdy wracałam wyszło słońce. Parasolka okazała się niepotrzebna. To nie powód do zmartwień ;)


Wieczorem w skrzynce znalazłam kopertę. Nie sądziłam, że przesyłka dojdzie tak szybko. Sama przyszła ;) Mam teraz na weekend coś do poczytania. I czekamy na nowe dziecko w rodzinie. Mija termin. Nie martwimy się. Będzie co ma być.


 


Po co się martwić?


Są tylko dwa powody do zmartwień: albo jesteś zdrów albo chory.
Jeśli jesteś zdrów, to nie ma się o co martwić.
Jeśli jesteś chory, są dwa powody do zmartwień: albo wyzdrowiejesz albo umrzesz.
Jeśli wyzdrowiejesz, to nie ma się o co martwić.
Jeśli umrzesz, to są tylko dwa powody do zmartwień: albo pójdziesz do
piekła, albo pójdziesz do nieba.
Jeśli trafisz do nieba, nie ma się o co martwić.
Jeśli trafisz do piekła, to będziesz tak zajęty witaniem się z kumplami,że
nie będziesz miał czasu żeby się martwić.
Więc po cholerę się martwić???


(Znalezione dawno temu w sieci.)


 


Dobry dzień, jak zwykle.