18/06/2020

Natura

Byłam dzisiaj umówiona na 14. Ale wcześniej musiałam zajrzeć do rodziców. Wypiliśmy po butelce Portera, oczywiście za zdrowie. Potem prawie frunęłam do domu i byłam pół godziny przed czasem. Gdy minęła umówiona godzina to zaczęłam się denerwować i chodzić. Zbierały się ciemne chmury. Nic nowego, wczoraj też były chmury, potem wiatr, a na końcu ulewny deszcz.
Od kilku dni gołębie rozbijają się o moje szyby. Przecież błyszczą się w słońcu, więc wiadomo, że tam się nie leci. Gołębie zostawiają brudny ślad na szybach, ale nie było spektakularnych kształtów, jak kiedyś.
Dzisiaj zauważyłam na szybie wewnętrznej niby motyla, czyli ćmę. Nie zapraszałam jej.



Wpadła i sobie siedzi w słońcu. Wczorajszy deszcz zostawił na szybie krople kurzu.
Poszłam do kuchni. Czarne chmury sobie poszły, wiatru nie było, ani grzmotów i błysków. Zaczął padać deszcz, intensywny. Ciągle zerkałam czy przyjechał samochód. Stałam i się zapatrzyłam na drzewo. Na wiosnę było tam gniazdo, ale potem w jakiś sposób wylądowało na ziemi. Gdy tak patrzyłam usłyszałam trzask i zobaczyłam jak gałąź oderwała się i upadła na chodnik tarasując wejście do klatki. Na moich oczach, jak w przedstawieniu.
Była godzina 14:50.


Dziwne, bo nie było żadnego podmuchu, ani uderzenia piorunem. Widocznie było spróchniałe i nasiąknęło wczorajszym deszczem. Dobrze, że nikogo nie było na chodniku. Marne szanse na ucieczkę.
O godzinie 15:03 już byli strażacy. Przyjechali na sygnale. Dwóch piłowało gałęzie, a 3 przenosiło je na trawnik.


O 15:08 skończyli pracę, wcale się nie śpiesząc, a o 15:10 pojechali dalej.


Lubię patrzeć jak ludzie dobrze wykonują swoją pracę. Robią to pewnie setki razy, ale to czysta przyjemność zobaczyć to na własne oczy.


Jaki człowiek jest mały i bezradny wobec natury. Nie potrafi ujarzmić sił przyrody, może tylko usuwać skutki bałaganu. Nie potrafi zatrzymać deszczu, nie panuje nad piorunami, osuwiskami, czy huraganami. Żyjemy tysiące lat, a o działaniu natury nic nie wiemy.


Co roku przycinane są gałęzie, ale ci ludzie bawią się w konstruktorów bonzai. Nadają taki kształt drzewom, że gałęzie rosną w poziomie, a potem upadają na samochody lub na ludzi. Nikt nie sprawdza jakości ich pracy. Duża różnica w wykonywaniu swoich obowiązków.
Gość w końcu przyjechał 1,5 godziny po czasie. To przez trudne warunki drogowe, więc nic nie mówiłam. Życie jest najważniejsze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz