Kilka dni temu obejrzałam film o zmaganiach naukowca, który nie może wykonywać badań z braku funduszy. A badał wpływ napromieniowania żywności na zdrowie człowieka.
Od ponad 50 lat żywność konserwuje się radiacyjnie, ale nikt nie badał czy to bezpieczne dla ludzi. No i ten naukowiec wziął alzacki bigos, konserwowany w ten sposób i go zbadał. Odkrył molekuły alkilo cyklobutanu (tak przynajmniej je określił). Te cząsteczki nie występują w naturze. Nie można ich osiągnąć w żaden inny sposób. A w napromieniowanej żywności są i ludzie pochłaniają je razem z jedzeniem. Ten naukowiec zbadał wpływ napromieniowanego jedzenia na chore na raka szczury czy myszy. Okazało się, że chore zwierzątka szybko zdychały. Wniosek: taka żywność jest prorakowa, czyli nie wywołuje raka, ale przyspieszają rozwój choroby. I na tym naukowiec zakończył badanie, bo skończyła się kasa. Nie ma pieniędzy na dalsze badania.
Ludzie uważają, że myszy to nie ludzie i co szkodzi gryzoniom, to ludziom niekoniecznie. Być może. Ale w 2009 roku w Australii w okolicach Sydney nagle ponad 100 kotów doznało paraliżu. Większość kotów zdechła, uratowano kilka. Gdy sprawdzano jaka może być tego przyczyna, to odkryto, że zaszkodziły im chrupki bio z Kanady. Zamiast 40 dni kwarantanny wykonano sterylizację radiacyjną, żeby produkt szybciej trafił na tamten rynek. I karma musiała dostać za dużą dawkę, skoro efekt był przerażający.
Obecnie ta metoda jest zakazana w stosunku do karmy dla zwierząt. A karma dla ludzi może być napromieniowana!
Człowiek jest dobry dla zwierząt, ale nie dla siebie.
Przypomniał mi się Anthony de Mello – „Modlitwa Żaby II”
„Dobroć wobec zwierząt
Nauczycielka poprosiła swoich małych uczniów z klasy, żeby opowiedzieli o swoich dobrych uczynkach względem nierozumnych zwierząt.
Było kilka wzruszających opowieści.
Kiedy przyszła kolej na Tommy'ego, powiedział dumnie: „Cóż, kopnąłem kiedyś chłopca za to, że kopał psa".
Równie dobrze prowadzić wojnę, żeby zakończyć wszystkie wojny, lub brać udział w przemocy, która doprowadzi do miłości.”
To jest znak informujący, że żywność jest konserwowana promieniami gamma. Kuriozum. Wybitnie nie ostrzega, kolor zielony kojarzy się z dobrym produktem, a nie groźnym. Gdy się jednak przyjrzeć to widać, że 3 przerwy na okręgu, czyli jednak niszczy i rozbija ochronę rośliny. Ale czy to ktoś analizuje w ten sposób. Zielony to dobry, czerwony to zły. Nie ma obowiązku jego umieszczania na żywności, o dawce nie ma mowy.
Nie wiem czy w Polsce można kupić bigos alzacki, ale jest bardzo dużo żywności napromieniowanej. Są to krewetki, ryby, drób, papryka, pomidory, owoce tropikalne, przyprawy, mrożonki. Ziemniaki tak konserwowane robią się słodkie, a tłuste mięso jełczeje. Promieniowanie gamma niszczy komórki, rozbija cząsteczki, a produkty są bezpłciowe, nie mają zapachu i żadnych wartości. Ale mogą leżeć w marketach miesiącami bez zmian, nie pleśnieją, nie są robaczywe. Nikt tego nie kontroluje. Motłoch kupi wszystko.
Po co więc badania naukowe. Zmarnowane pieniądze.
Już Stanisław Lem zauważył w „Apokryfach”:
"Pogarszająca się umysłowa jakość przywódczych elit politycznych to skutek rosnącej złożoności świata. Ponieważ ogarnąć go w pełni nie może nikt, choćby obdarzony był największą mądrością, do władzy pchają się Ci, co wcale się tym nie martwią".
Ludzie są zdani sami na siebie. Jeśli chcą być zdrowi to właściwie powinni jeść jak najmniej. I dotyczy to każdej żywności, zwłaszcza tej zamorskiej.
1.09.2017
Takie małe uzupełnienie. Zupełnie przypadkiem znalezione ;)
16 lat temu zwracano uwagę na napromieniowanie żywności. Można o tym przeczytać w Nexusie nr 19 z 2001 roku s. 11-17.
Jest to obszerny art., który gorąco polecam.Nie będę wklejać z szacunku do autorki Susan Bryce.
W supermarketach mamy obecnie martwe jedzenie, bez żadnych wartości odżywczych. Idealne do zapychania żołądków.
Przez tyle lat nie udało się powstrzymać „nuklearnej masakry naszego pożywienia”. Ta zaraza objęła już cały świat. Promotorami są FAO, WHO, WTO i ponadnarodowe konsorcja produkujące żywność, i oczywiście rządy. Oszukuje się ludzi pod płaszczykiem walki z głodem.
Fakty są takie, że żywność napromieniowana może leżeć na półkach marketów wieczność, owoce nie mają żadnych witamin, superfood jest supershitem. Nic dziwnego, że agendy zalecają 10 razy dziennie jeść warzywa i owoce. Biznes nowotworowy się kręci w najlepsze.
W sklepie ludzie zamiast liczników kalorii będą musieli stosować liczniki Geigera-Müllera.
Badania na dzieciach musiano przerwać, bo groziło to śmiercią dzieci. A napromieniowuje się coraz więcej produktów.
A ja dzisiaj kupiłam cynamon w sklepie, w który fruwały mole. To import prywatny.
Rządy się zmieniają, a karawana jedzie dalej. Trochę mi żal ludzi, którzy angażują się politycznie, jakby widzieli jakieś różnice. Bujają się i bujają i umierają. Bo ludzie wolą się zajmować bzdetami niż własnym zdrowiem. A reklamy są coraz głupsze, jak ludzie.
Całość tu NEXUS
Proszę przeczytać i pomyśleć. To boli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz