18/06/2016

Czemu

Nieustannie moje samopoczucie jest znakomite. Ale ostatni raz o tym piszę.Nie będę tego ogłaszać światu.


Świat zadbał, żebym nie czuła się tak doskonale i włączyły się siły równoważące. W ostatnim tygodniu dostałam tyle wezwań do urzędów skarbowych co zwykle przez cały rok. Oczywiście nie w mojej sprawie, ale moich klientów. Ludzie nie pamiętają co składają do urzędów, nie mają kopii czy fotek, mnie mówią co innego, a potem są problemy. Musiałam odłożyć bieżące rozliczenia i wyjaśniać, pisać pisma, wysyłać korekty. Gdy klient zarzeka się, że zapłacił podatki, ale mi nie wysyła potwierdzenia zapłaty to z zasady mu wierzę. Potem się okazuje, że mnie okłamał. Powinnam iść na kurs jasnowidzenia, wtedy będę mądrzejsza.


Musiałam też wyjaśniać sprawy klientów, którzy już nie prowadzą działalności, ale ja figuruję w urzędach jako pełnomocnik. Oni nie odwołali pełnomocnictwa i zniknęli, a ja mam problem. Właściwie to żaden problem, tylko piszę wyjaśnienia. A to zajmuje mi czas. Aż się prosi o zmiany. Przecież pełnomocnik powinien mieć możliwość rezygnacji z tego wątpliwego zaszczytu. Prezesi zniknęli, został pełnomocnik ;)


Z uśmiechem otwierałam skrzynkę na listy i znajdowałam kolejne wezwania. Zaakceptowałam tę sytuację. Wiem jak działa świat, który chciał mi dać nauczkę. Nie muszę oznajmiać całemu światu, że czuję się świetnie, bo powstaje anomalia, którą trzeba wyrównać.


Wydaje mi się, że lepiej być narzekaczem, bo wtedy inni chcą cię pocieszyć, a świat chce ci pomóc. Taka bidula karmi się energią tych pomocników. Ale ja tak nie umiem, bo niespecjalnie udają mi się kłamstwa. Zawsze wyjdą na jaw.


Dzisiaj był fascynujący dzień. Pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie. Potęga natury jest ogromna. Stare wysokie drzewa wyginały się tylko od wiatru. Niższe łamały jak zapałki. W okolicy połamały się dwa drzewa.



To dzisiejszy księżyc o 20-tej, zmierzający do pełni w poniedziałek 20-go.


Przez ten ogrom spraw do wyjaśnienia nie miałam czasu poplotkować, ani pójść na zakupy. Udało mi się tylko pogadać ze znajomą. W ciągu pół godziny jej synek, ok.3 letni, bez przerwy zadawał pytanie „czemu”. Cokolwiek znajoma mu kazała zrobić to zadawał to pytanie. Usłyszałam je chyba ze 100 razy w tak krótkim czasie. A podobno dzieci zadają pytania w stylu „dlaczego niebo jest niebieskie, a trawa zielona”. Nie znam i nie znałam takiego dziecka. Gdy po raz kolejny usłyszałam „czemu” to wymsknęło mi się „słoik dżemu”. Tak do rymu. Dziecko zaniemówiło. Była chwila spokoju. Gdy znajoma poprosiła, żeby posiedział jeszcze trochę w spokoju i nam nie przeszkadzał w rozmowie, a dziecko zadało swoje „czemu” to ona też odpowiedziała „słoik dżemu”. Konsternacja. ;)



Dziecko siedziało cicho i chyba kombinowało co to jest słoik dżemu. Jak to się ma do zadanego pytania? Nijak, abstrakcja. Miałyśmy spokój.


Też mogłabym zadać pytanie „czemu urzędy nagle wysłały mi tyle wezwań w tak krótkim czasie akurat teraz”. Tylko kto mi na to odpowie. To tylko słoik dżemu.


Mówią „nie chwal dnia przed zachodem słońca”. Czy mają rację?


Ta sytuacja nie popsuła mojego nastroju, dodała mi tylko pracy. Ale nie będę ryzykować dalszych anomalii i nie będę oznajmiać światu swojego szczęścia.


Dobrze, że jutro impreza. Na pytanie jak się czuję, odpowiem „jak zwykle” zamiast „świetnie”. Żeby nie kusić sił równoważących.


 


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz