03/11/2014

Transerfing powszedni

Minęło właśnie półtora roku od przeczytania pierwszego tomu Transerfingu Rzeczywistości Vadima Zelanda.

Dużo się zmieniło, a głównie moje widzenie świata i życie powszednie.

Dzisiaj jechałam tramwajem do pracy. W pewnej chwili usiadł za mną facet, od którego poczułam alkohol. Miałam świeżą fryzurę, czyściutkie włosy, a on oddychał głęboko na mnie. Nie przestając grać na smartfonie pomyślałam o swoim dyskomforcie. No dobrze, pomyślałam, żeby spadał. Ja byłam pierwsza i nie ja będę uciekała przed nim. Może nie zwymiotuje, ale nie będę sprawdzała. Ktoś by powiedział, że ja wpłynęłam na niego, ingeruję w jego życie. Gdzie tu zasada: pozwól innym być innymi. Ależ ja mu pozwalam żyć, tylko gdzie indziej. A on wstał i przesiadł się na drugą stronę. I widziałam, że tamta strona była dla niego lepsza, on był wyraźnie zadowolony, że się przesiadł. Ja też byłam zadowolona :)

Po pracy zwykle jechałam do banku wpłacać pieniądze. Dziś postanowiłam nie jechać, bo szkoda mi było pół godziny. Może jutro. I zamykając drzwi widzę, że naprzeciwko pojawił się oddział mojego banku. Weszłam. Były dwa wpłatomaty. Okazało się, że mój bank wchłonął inny bank, powiesił swój szyld i ustawił odpowiednie urządzenia. To wyglądało tak jakby mój świat chciał mi ułatwić moje życie i zaoszczędzić mój czas. To dziwne, bo miałam zamiar jechać z kasą do domu. Jednak lepiej, że pieniądze (nie moje) znalazły się na koncie.

Codziennie mam pewność, że wszystko będzie tak jak powinno. To dziwny stan, który nie pochłania energii, a właściwie dodaje, i poprawia humor. Zabawnie jest patrzeć jak się kształtuje świat.

Dlaczego opowiadam dzisiejszy dzień? Bo zmieniło się moje widzenie świata. Obudziłam się, nie śpię i widzę wszystko wyraźnie. Gdy mi coś nie pasuje to wybieram co innego. Nie ma niepokoju, pragnienia czy nadziei, jest tylko pewność, że będzie jak zechcę. Jestem świadoma każdej chwili. Nawet jak gram, czy czytam to widzę co się dzieje wokół.

Bez przerwy podejmuję decyzje. Nie zdaję się na wiatr losu tylko steruję. Nie mówię, że mi wszystko jedno co dostanę do picia, czy usiądę, czy zadzwonię, co myślę, co kupię, w co się ubiorę itd. Nawet jak jest mi wszystko jedno to z premedytacją wybieram jakiś wariant. Mam poczucie, że jestem odpowiedzialna za moje życie. Mogę się pomylić, ale będzie to świadome. Owszem potykam się czasami, drzemię, ale coraz rzadziej. To niebywałe i ciągle się uśmiecham gdy świat daje mi to co chcę – małe przyjemności każdego dnia.

Wahadła mnie mniej zaczepiają, rozpoznaję je z daleka. Kiedyś był to problem numer 1, teraz już nie. Może stałam się pusta i niewidzialna, widzę rzeczy takimi jakie są (oczywiście, że nie wszystkie, jeszcze nie).

A wystarczyło przeczytać kilka książek (9), zrozumieć i stosować w życiu. Jak przeczytasz tylko ostatni tom, to będziesz wiedział, ale czy zrozumiesz? Nie mów potem, że to nie działa.

Są też efekty uboczne. Zdałam sobie sprawę, że przestałam być tolerancyjna. Mogę tolerować wrzód na tyłku przez chwilę. Ale gdy wrzód mówi, że mam szanować jego odrębność i teraz on będzie rządzić i się rozrastać na całe ciało, to mówię nie. Bądź tolerancyjny dla mnie, uszanuj moją normalność. Tolerancja w obie strony. 


Zorientowałam się, że część mojego życia była jak jazda ferrari. Migawka. Pamiętam punkt A i punkt B, ale co pomiędzy to niekoniecznie. Czy to jest życie?

Może pora teraz na coś bardziej spektakularnego? Czy ja jestem już gotowa na większe rzeczy? Czy rok to nie za mało, bo wtedy właśnie zdecydowałam nie spać.

Nie mam jeszcze płaszcza (kupiłam inne potrzebne rzeczy;)), więc jesień nieustająco jest kolorowa i piękna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz