22/10/2008

Źródło

Około 3 lat temu byłam na kursie duchowego uzdrawiania. Prowadzący zapoznał nas z medytacją do Żródła. Jest to piękna medytacja, lecz samemu zrobić ją trudno, dobrze jak ktoś prowadzi. Spotykasz po drodze swojego Przewodnika Duchowego, Jezusa, Ducha Świętego. Coś pięknego. Jezusa odebrałam jako dobrego, przepełnionego pokorą człowieka. Trudno mi było zaakceptować tą uległość. Natomiast spotkanie z Duchem Świętym to było coś! Zapalił w moim wnętrzu na wysokości serca ognik, a sam powędrował w kosmos, w górę po prawej stronie. Prowadzący nie umiał mi tego wytłumaczyć, nie wiedziałam co się stało, czy to dobrze czy źle. Przez te lata udawałam, że tego nie ma, ale ognia nie można nie tolerować. Myślałam też, że to znak, żebym głęboko oddychała to ten ognik we mnie się powiększy. To tak jakby dostarczać tlenu, aby ogień się rozpalił. Ostatnio dowiedziałam się, że jestem mistrzem energii życia, mam nieść witalne energie. I to ma sens. Każdy z nas jest boską energią. Ci co o tym zapominają przydarzają się takie rzeczy jak mnie. Musiałam doświadczyć to na sobie, żeby pojąć. O dziwo łatwiej mi się z tym żyje.

Każdy dzień staram się rozpocząć od modlitwy o opiekę i przewodnictwo do Anioła Stróża, boskiej istoty we mnie. I dostaję znaki, co mam robić, jak żyć.

Wiem, że nie mam już odwrotu, nie będę już taką osobą jak poprzednio. Wszystko się zmieniło. 

Czuję, że jestem na właściwej drodze. Przedtem stałam obok tej drogi i nie mogłam się zdecydować: wejść czy nie. Teraz jestem pewna, że po prostu innej drogi nie ma.

Życzę każdemu takiej pewności i słuchania wewnętrznego głosu. Bo tylko to jest Prawdziwe.

ALOHA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz