27/09/2021

Po egzaminie

Właśnie zakończyłam kurs języka angielskiego. Rozpoczął się 18.11.2019, a zakończył dzisiaj, 27.09.2021. To tylko pierwszy stopień i wiadomo dlaczego był to najdłuższy kurs na jakim byłam.

Stres był, ale egzamin był naprawdę niestresujący. Wczoraj miałam sobie powtórzyć co nieco, ale musiałam przez 2 godziny omówić ważne rzeczy. Zresztą takie uczenie się na ostatnią chwile nic nie daje. Zaświadczenie będzie za miesiąc. Ale czy to ważne? Istotna jest wiedza i mózg ciągle sprawny.

Z tej okazji pojechałyśmy obejrzeć byłą fabrykę, w której pracowała nasza mama. A przy okazji szukałyśmy kawiarni.

Były to zakłady im. Feliksa Dzierżyńskiego. To była fabryka produkująca tkaniny, najbardziej śmierdząca w środku miasta. Większą część tej fabryki rozebrano i umiejętnie odrestaurowano pozostałości. Teraz nie śmierdzi, ale jest pusto. Została na pokaz jedna maszyna. A gdzie jest reszta parku maszynowego?

Teraz ten kompleks nazywa się Ogrody Geyera, ale roślinności nie ma, chyba, że w donicach. Nie ma drzew, ani krzewów, jest beton wszędzie. Ziemia nie oddycha.

Chodziłyśmy po tym terenie, a mam przypominała sobie co tam było wcześniej. Nie było to tak znowu dawno temu.

Pamiętam jak przychodziłyśmy czasem do mamy, bo nie miała co z nami zrobić. Pracowała w biurze, to mogła. Bardzo mi się tak podobało. Biurko, szuflady pełne spinaczy, zszywaczy, kartek, zeszytów i innych ciekawych dla dziecka rzeczy. Może właśnie wtedy pomyślałam, że chciałabym pracować w biurze? Mama pracowała w planowaniu. Pamiętam jak raz przyszedł jej szef i kazał zmienić coś w wielkich arkuszach. Na wielkich płachtach mama wpisywała różne cyferki, żeby wynik był zaplanowany przez kierownictwo. To było śmieszne, że trzeba było robić od końca. I mama musiała wszystko liczyć od nowa, bez komputera, czy kalkulatora. Miała tylko długopis, papier i liczydła. Wykonywała nikomu niepotrzebną pracę.

Nigdy nie pracowałam fizycznie, na etacie. Kiedyś zbierałam truskawki, ale to była bardzo ciężka praca i sezonowa.

Moja pamięć i pamięć mamy się różniła. Ja pamiętałam, że mama pracowała na I piętrze z 2 oknami na ulicę, po prawej stronie od klatki schodowej (widoczne na zdjęciu). A mama powiedziała, że owszem było to I piętro, ale z widokiem na plac i fabrykę, czyli okna z drugiej strony. Chyba ona ma rację, bo chodziła tam codziennie przez kilkadziesiąt lat. Przez tyle lat, zawsze kiedy przejeżdżałam, patrzyłam w konkretne okna i wspominałam. Fałszywe wspomnienia.

W tej części miasta nie ma kawiarni. Musiałyśmy jechać do galerii. Jak to dobrze, że są galerie z kawą i ciastami :) I czynne nawet w poniedziałki. Jest gdzie świętować sukces 😎

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz