23/01/2020

Sen z hotelem

Stałam na korytarzu. Hotelu. Odziedziczyłam go i przyjechałam na przegląd mojej własności. Szłam z menagerem i oglądaliśmy pokoje. Ciągle natykałam się na ludzi, którzy w nich mieszkali. A nie powinni, bo nie byli zameldowani. Gdy wchodziłam do pokoje to z łóżka wstawał jakiś człowiek w bardzo pogniecionej pościeli. Przez miesiąc pościel tak się nie pogniecie, więc na pewno mieszkał w moim hotelu bardzo długo. Zwolniłam menagera, zatrudniłam kolejnego. I znowu oglądałam kolejne pokoje w innych skrzydłach i znowu było to samo. Przynajmniej jeden pokój na piętrze był zajęty przez bezdomnego.
Dlaczego tak się dzieje? Pytałam się w myślach. Dlaczego mam ich przechowywać w moim hotelu. Uważałam, że wszyscy w hotelu winni mi są szacunek, bo przecież to ja rządzę. Powinni się mnie przynajmniej bać.
Hotel był duży, nieregularny, z setką korytarzy. Musiało upłynąć dużo czasu zanim we wszystkim się zorientowałam.
Nie zdążyłam zrobić porządków, bo się obudziłam.



Byłam wkurzona, że nikt mnie nie słuchał, że nic nie odbywało się tak jakbym chciała.
Zdziwił mnie ten sen. Jakbym to nie była ja. Nie jestem przywiązana do moich rzeczy, do niczego. A we śnie to właśnie było najważniejsze. Posiadanie. Wybitnie mi obce uczucie.

Dziwi mnie też każdy początek snu. Jakbym wchodziła w czyjeś ciało w pewnym momencie życia poprzedniej osoby. Jak w filmie. Raz wcielasz się w jedną, a raz w drugą osobę. To bardzo ciekawe.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz