Przypowieść
o wpływie środowiska (niby)
Pewnego
dnia z gniazda orła z wysokiej góry stoczyło się w dolinę jedno
jajko. Zauważył je rolnik i zabrał ze sobą. Zaniósł jajo do
kurnika, gdzie kury nioski wysiadywały jajka.
Wkrótce
pojawiły się kurczaki, a jednocześnie pisklę orła wykluło się
z jaja. Dorastał z kurczętami i po pewnym czasie nauczył się
robić wszystko, co tylko mógł – spacerować, grzebać w ziemi,
szukać robaków. Uderzył nawet skrzydłami i próbował przelecieć
kilka centymetrów do niższych gałęzi krzaków, tak jak inne
kurczaki. Orzeł wierzył, że jest niczym innym jak kurczakiem.
Kochał swój dom, swoją rodzinę. Ale jego duch nie był spokojny.
Za każdym razem, widząc potężne orły szybujące na niebieskim
niebie, marzył o tym, by z nimi wystartować. Kury śmiały się z
niego, mówiąc, że nie może latać jak ptak, bo przecież jest
kurczakiem. I orzeł im uwierzył. Wkrótce przestał marzyć o
niebie. Orzeł żył i zmarł jako kurczak, bo tak mu się zdawało.
Morał
tej historii: stajesz się tym, za kogo się uważasz. Jeśli chcesz
zostać orłem, słuchaj swoich marzeń, a nie słów kur. Ty sam
musisz stać się zmianą, którą chcesz zobaczyć na świecie.
Tę
przypowieść znalazłam gdzieś w internecie. Jest beznadziejna.
Nawet
dzieci w to nie uwierzą.
Jakim
cudem rolnik pomylił duże jajko orła z małym kurzym?
Orzeł
ma wrodzone inne cechy niż kurczak grzebiący w ziemi. Na pewno jako
dorosły wzniósłby się w przestrzeń i poszybował wysoko. Takie
ziarno jakie jedzą kury na pewno mu nie smakowało. Nawet
upośledzony orzeł nie zostałby na zawsze na ziemi. Instynkt by mu
nie pozwolił. Morał wyssany z palca.
Sorry,
ale mam dość ckliwych historyjek, które nikogo nie motywują do
działania, a wręcz ogłupiają.
Wszyscy
znamy historię brzydkiego kaczątka. To podstawowa bajka z serii
poczytaj mi rodzicu (mamo, tato, mamo-tato).
Brzydkie
kaczątko musiało opuścić kacze gniazdo, bo wszyscy mu ubliżali.
Wybrał się w podróż szukać szczęścia i akceptacji. Podróż
była długa, a gdy urósł to trafił na innych podobnych do
siebie. Gdy okazało się, że jest pięknym łabędziem, doznał
szczęścia. Wow.
Ostatnie
zdanie z opowieści:
„Jaki
świat jest piękny! Gdy byłem brzydkim kaczątkiem, nie
przypuszczałem, że kiedykolwiek mógłbym zaznać szczęścia!”
Biedny
ten łabędź. Jego fizyczność i ładność dały mu szczęście.
Myślę, że jednak na krótko, bo wszyscy się starzejemy.
Szczęście
pojawia się samo gdy jesteśmy świadomi siebie i zmierzamy we
właściwym dla siebie kierunku. Tylko tyle. Wiem z doświadczenia.
Takie
motywujące gadki nie robią już na mnie wrażenia, bo nie hamują
rozwój.
Ludzie
nie zawsze spełniają swoje pragnienia, bo poświęcają się dla
innych. Szczęście innych daje własne szczęście. Każdy jest inny
i nie każdy marzy o karierze. Proza życia też może uszczęśliwiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz