Wyjechałam na kilka dni do lasu. Coraz gorzej się żyje w mieście,
coraz mniej drzew. Szkodniki mają się dobrze i niszczą życie
innych.
Drzewa rosną sobie gdzie chcą i jak chcą. Do czasu, aż człowiek
weźmie sprawy w swoje łapki, bo wie lepiej.
Ścieżki w lesie zarastają, bo nikt nie chodzi już na spacery.
Gdy miastowi wyjeżdżają to siedzą, jedzą i piją. Ale też
oddychają świeżym powietrzem. A tego w mieście nie ma, dzięki
politykom.
Czy ludzie opuszczą miasta i wrócą na wieś?
W mieście człowiek się nie wyżywi sam. Wystarczy odciąć prąd i
wodę. Tak się rządzi masami. Łatwiej to robić w miastach.
Natura broni się przed najeźdźcami, czyli mną. Zostałam
dotkliwie pogryziona w stopy. Nigdzie nie było widać komarów, ale
one mnie dostrzegły. Ktoś powiedział, że komary gryzą ludzi z
grupą krwi zero. Internet kłamie. Ja mam A1 i zawsze jestem
najbardziej pogryzioną osobą wśród znajomych.
Nie ma sposobu na ugryzienia. Próbowałam wszystkiego i dałam
spokój. Będę dłużej pamiętać o wycieczce ;)
W mieście coraz gorzej. Jechałam dziś do pracy nowo wyremontowaną ulicą. Kilkaset metrów autobus toczył się 25 minut. Po każdym remoncie jest gorzej. Fuszerka i bezmyślność. Niewielki deszczyk zatopi miasto, bo nie planuje się odpływów. Zniknęły rynienki, którymi płynęły kiedyś ścieki. Została nowa, a już brudna kostka. Brzydkie zabetonowane miasto. Karma nie działa na szkodników. Do czasu.
Na razie szkodniki górą, masz rację, puszcze wycinają, smogiem trują ale - budzi się też coraz większa świadomość wśród ludzi. To jest pocieszające.
OdpowiedzUsuń