Sen z pająkiem. Krótki.
Byłam w pomieszczeniu,
chyba w mojej sypialni. Ktoś coś odsunął i pokazał się pająk, który szybko pomaszerował pod łóżko.
Wzdrygnęłam się. We śnie i w realu, bo się obudziłam. Ale nie
otworzyłam oczu. Zorientowałam się, że to był sen i z powrotem
zasnęłam. Nawet nie spojrzałam na zegarek.
Pająk to szczęście. W
moim domu są pająki, a nie ma much. Coś za coś. Przyzwyczaiłam
się. Nie wzdrygam się.
Jutro przychodzi
fachowiec, więc musiałam się przygotować. Opróżniłam kilka
szafek, żeby miał dobry dostęp. Jedni spędzili ten piękny dzień
na opalaniu się, a ja w domu. Nie żałuję.
Postanowiłam w
międzyczasie upiec bułki. Kupiłam drożdże, ale miałam je zużyć
do racuchów. Nie ma racuchów są bułki. Pierwsze w życiu.
Użyłam mąki pszennej
550 i graham 1850. Wyszło 8 bułek. Jak zwykle wyszły dobre. Ciągle dziwi
mnie, że własne pieczywo jest zawsze dobre w smaku i syte. Były na kolację. Gdybym miała je upiec na śniadanie to musiałabym wstać 2 godziny przed. Może ten pająk miał mnie zmusić do wstania ;)
Dziwnym zbiegiem
okoliczności właśnie dzisiaj postanowiłam upiec coś nowego.
Wg kalendarza Tzolkin
dzisiejszy dzień to 12 Imox – Krokodyl.
tzolkin-online
To dobry dzień na
robienie czegoś nowego. Energia tego Nagualu sprzyja wszystkiemu, co
nietypowe, nowe i wyjątkowe. To czas na postawienie kroków w nowym
miejscu, na dobry początek i oficjalną inicjację.
Ciekawe, bo w moim
drzewie życia mam 2 Krokodyle 1 i 10 – i jako typowa Jedynka
lubię i muszę robić wiele rzeczy na raz, interesuję się
wszystkim, zaczynam ciągle coś nowego. Tak mam. Lubię te Krokodyle dni.
Patrząc jak rosną
bułki, w międzyczasie uszyłam letnią spódnicę. Nic nowego, bo w
swoim życiu uszyłam wiele spódnic, bluzek, sukienek. Nowością
jest to, że uszyłam ją ręcznie. Wyjęłam maszynę, ale coś się
zepsuło i dolna nitka nie chciała się przepleść z górną w
materiale. Materiał jest wiotki, może to dlatego. Powinnam coś
wyregulować, ale zapomniałam jak to się robi. Prościej było
wziąć iglę i zszyć materiał ręcznie. Uprzednio wyprałam go, bo
wszystko co przynoszę do domu piorę. Zszyłam boki, a górę
zmarszczyłam i wszyłam w szeroką gumę. Nic specjalnego, bo to
przecież letnia odzież. Nie podwinęłam dołu, jutro wyrównam
nożyczkami. Nie ma też zamka błyskawicznego. Sama prostota.
Materiał jest wyjątkowy. Nikt nie ma takiej spódnicy.
Myślałam o kobietach,
które w zamierzchłych czasach szyły ubrania. Jakoś sobie radziły.
Tylko jakie miały igły, przecież nie stalowe. Czy w jakimś muzeum
są stare igły?
Dzień wypełniłam w
100%. Zrobiłam 2 nowe rzeczy. A przy okazji zrobiłam porządki w
szafkach.
Ciekawe co na świecie pojawiło się nowego, inspirującego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz