Dzień bez dobrego uczynku jest dniem straconym. Dla mnie. Gdy
zobaczyłam staruszkę sprzedającą konwalie to poczułam, że muszę
je kupić.
Kupiłam dwa pęczki, razem 8 zł. Nie majątek, a dla kobiety
zarobek. Znajomi byliby zdziwieni, że kupiłam cięte kwiaty.
Przecież kwiaty bez korzeni żyją w agonii, często sztucznie
podtrzymywanej. Czuję fizycznie ich cierpienie. Moje konwalie też
wydzielają ten specyficzny zapach śmierci, ale wieczorem ich zapach
unosi się w pokoju. Kiedyś częściej kupowałam byle co u
ulicznych sprzedawców, zwłaszcza wyglądających na biednych. Teraz
mam dość śmieci i nie kupuję nic niepotrzebnego. Sklepy są pełne
kolorowych śmieci, czyli rzeczy nikomu niepotrzebnych.
Mamy przymus kupowania zbędnych rzeczy. Ulegamy reklamom wmawiającym
nam, że musimy coś mieć, musimy gdzieś być, musimy pójść
gdzieś, choć tak naprawdę nie mamy na to ochoty.
Staram się teraz bardziej czuć rzeczy, które zamierzam kupić.
Dzisiaj szukałam też prezentu. A właściwie nie szukałam jakiegoś
prezentu tylko torby, która ma być podobna do mojej. Komuś się
spodobała i też chce mieć taką. Tylko, że już takiej nie ma
nigdzie. Więc szukałam podobnej. Sprzedawczyni usiłowała mi
wcisnąć jakiś badziew, zupełnie niepodobny do mojej torebki, ale
w promocji. I ten slogan: zaoszczędzę. Raczej stracę, gdy kupię
coś zbędnego i zaraz wyrzucę.
To jak z kwiatami. Są takie, które kosztują majątek. Są dziełem
człowieka, który krzyżuje różne odmiany, aż stworzy coś
niepowtarzalnego. Ale to zawsze są rośliny. Po co płacić za coś
co przetrwa kilka dni.
Konwalie kwitną tylko w maju, więc są wyjątkowe. Wyjątkowo też
są trujące, łącznie z trującą wodą, w której są w wazoniku.
A jednak produkuje się z nich wyroby medyczne, które pomagają np.
na nadciśnienie. Lepiej jednak samemu uważać. Kiedyś konwalie
rosły tylko w lasach. To oczywiste, bo lubią półcień, który
jest pod wysokimi drzewami. Teraz można konwalie zasadzić sobie w
ogrodzie, jak się go ma. Ja nie mam, więc chyba tęsknota za lasem
kazała mi kupić te drobniutkie kwiatki. Podobno są też konwalie w
doniczkach, ale nie spotkałam. Czy warto pielęgnować roślinki,
które są kapryśne i kwitną tylko w jednym miesiącu?
Za to w doniczce mam sosnę. Rok temu pisałam, że kupiłam lawendę
z nasionkiem gratis.
Nie dbałam o sosenkę, tylko o lawendę. Obie w jednej doniczce. Gdy lawenda przekwitła, to
poprzycinałam końcówki i zostawiłam doniczkę na balkonie. Podobno lawenda
nie jest rośliną jednoroczną to na wiosnę zaczęłam podlewać.
Podlewałam też skrzynki z zeszłoroczną ziemią i mam bratki.
Lawenda wypuściła nowe listki, a sosenka przetrwała i rośnie.
Ciekawe jak duża urośnie w małej doniczce. Może pojadę do lasu i tam ją zasadzę
w jakimś tajemnym miejscu.
Ciągnie człowieka do natury w
betonowanym mieście bez drzew.
To z prawej strony przypomina mi liście dębu.
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu nie lubię ciętych kwiatów, żal mi ich. I tak mają krótkie życie, po co miałabym je skracać? Biorę do flakonu tylko te,które się złamią same np. z powodu wiatru czy deszczu.Uświadomiłaś mi dlaczego: żyją w agonii, o to chodzi.
Oczywiście masz rację. Coś mi się pomyliło, bo przecież to drzewo liściaste. To jest ta sama doniczka w odstępie roku. Ciekawe co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńZawsze odczuwałam smutek kiedy przechodziłam obok straganów z kwiatami i nie wiedziałam dlaczego. A to życie gasło.
Pozdrawiam :)