10/02/2017

Sen o sektach

Obudziłam się rano i zdziwiłam się, że niebo jest zachmurzone. Wypowiedziałam zaklęcie, poszłam do łazienki. Gdy wyszłam na niebieskim niebie świeciło słoneczko. Mówisz – masz.


W ciągu dnia, telefony, mejle, zwykły dzień w pracy.


Klient przesłał mi zwolnienie lekarskie mmsem. Zapisałam obraz w galerii, żeby potem przesłać sobie na mejla i wydrukować. I zauważyłam nowe 3 zdjęcia nocnego nieba. W informacjach sprawdziłam, że zrobiono je dzisiaj w nocy o godz. 2:49 i 2:51. Przypomniałam sobie, że w nocy obudziło mnie światło księżyca w pełni. Uwieczniłam ten obraz i zasnęłam. Skoro widać było księżyc to niebo nie było zachmurzone, tylko usiane chmurkami. Dlatego rano zdziwiłam się, że jest pochmurno.



I wtedy przypomniał mi się sen.


 


Szliśmy gdzieś w gości. Pojechaliśmy do mojej siostry, która mieszkała w starej kamienicy. Wyglądała jak teraz, a przecież mieszka w domu, który sobie wybudowali. Pomyślałam, że w tym świecie (we śnie) ciągle mieszka w tym samym mieszkaniu co 17 lat temu. W mieszkaniu było pełno ludzi. W kuchni i 2 pokojach stali i rozmawiali różni ludzie, ponad 20 osób. Ubrani byli w długie do ziemi rozkloszowane suknie, białe z czerwonymi lamówkami. Wszyscy byli tak ubrani, moja siostra też. Dyskutowali o jakiejś ważnej osobie, guru, czy mistrzu. Gdzie ja trafiłam? Czy to jakaś sekta? Co mnie obchodzą ci ludzie. Przecież nie zamierzam z nimi dyskutować, a tym bardziej wyznawać ich poglądów i ubierać się w katany.


Wyszliśmy. Postanowiliśmy pójść do innych znajomych. A tam podobne zgromadzenie. Było tam pełno ludzi, ubranych w szare szaty, jak kolejna sekta. Też rozmawiali o jakimś cudotwórcy czy zbawicielu. Zupełnie nie moje klimaty. Nie zostaliśmy tam i poszliśmy w jeszcze jedno miejsce. A tam kolejna sekta, mężczyźni i kobiety ubrani tak samo w czarne suknie do ziemi.


Tego było za wiele. Chcieliśmy pogadać, zjeść coś dobrego i dobrze się bawić. A ogarnęło nas zniechęcenie i jakiś marazm.


Co to za świat, w którym żyjemy? To chyba nie nasz świat. Pewnie, że nie.


 


Dlatego się obudziłam. I o śnie zapomniałam.


 


Przynależność do sekty zwalnia człowieka z myślenia. Wystarczy, że myśli tak jak przywódca i jest OK. Nie dla mnie. Nie kupuję nikogo w całości, bo przecież mogę mieć inne poglądy na niektóre sprawy. To tak jak czekanie na koniec świata. Wiadomo, że nasza cywilizacja jest młoda i zgadzam się z Hawkingiem, że najwcześniej za 30 mld lat może się "skończyć". Ale już nie zgadzam się z nim, że człowiek narodził się na ziemi przypadkiem. Za dużo jest matematycznych prawidłowości, żeby zwalać wszystko na przypadek. Są ludzie, którzy co chwila ogłaszają kolejne końce świata i ciągle mają się dobrze i mają swoich wyznawców.


Dzisiaj pomogłam przejść przez jezdnię staruszce, a ona bez przerwy mówiła o jakiejś miss, która dostała jakąś nagrodę, a nie umie się wysławiać, myli się i macha łapami. Nie mam pojęcia o kim mówiła, ale czy miss może mieć łapy? Rzadko wchodzę teraz na pudelka, to nie jestem na bieżąco. Czy ludzie nie mają swojego życia? Po co się przejmować innymi.


Pełnia jest dopiero jutro.


Chyba jestem zmęczona. A inni chorują na grypę.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz