15/02/2017

Amory

Wczoraj było Grzegorza. Tak było napisane w autobusie na belce. Pomyślałam, że kiedyś było takie powiedzenie: na Grzegorza zima płynie do morza. Nie mam pojęcia czy to jest ten Grzegorz, ale dobrze by było, żeby zima powoli sobie poszła. I słoneczko wskaże jej drogę, żeby się na zagubiła.


Wiedziałam, że dzisiaj będzie słonecznie i było. Rano jeszcze drzewa były oszronione. Ale to nie przeszkadzało w amorach.




Natura już czuje wiosnę. Mogłabym tak patrzeć na ptaki, które rozpoczęły swoje zaloty. Gołębie budują gniazdo na balkonie obok. Rośliny wypuszczają nowe, jasnozielone listki.


 


Nic dziwnego, że wymyślono takie święto. Pora idealna.


Można mu ulec, a można się opierać. Uleganie jest przyjemne, a opieranie się nic nie da. Można tłumaczyć, że kochamy cały rok, ale niektórzy nie doceniają tego co mają. Więc taki dzień jest im potrzebny. Trzeba się przyzwyczaić, bo oto rodzi się nowa tradycja. Za 20 lat nikt się nie będzie zastanawiał skąd to święto pochodzi.


 


To nie jest święto dla mnie, bo nie jestem zakochana. Zakochanie to stan przemijający. Może prowadzić do miłości, albo do odkochania. A ja po prostu kocham i jestem kochana.


Prezenty nie muszą dużo kosztować. Oto moja nowa bransoletka. Może kosztowała 10 gr, a może mniej. Jest urocza. Chodziłam w niej cały dzień ;)




Od dzisiaj będę inaczej pachnieć. Delikatnie, wiosennie, zmysłowo, nienachalnie. Za trochę więcej kasy.




Rozejrzyj się wokół czy masz kogoś do kochania. I kochaj. Za nic.


 


Osobą, która kocha mnie najbardziej jestem ja sama. Dużo czasu mi to zajęło, ale zrozumiałam, że jestem jedyną osobą, która mnie nie opuści aż do śmierci. Nie warto się oceniać, użalać, czy chować urazy. Szkoda na to czasu.


Serce jest bardzo pojemne. Można kochać równocześnie wiele osób naraz. Niektórzy są zaborczy i wymagają wyłączności.


Kochamy, ale nie tak samo. I możemy się odkochać.


Do następnego święta.


 


 


 


 


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz