28/12/2016

Sen z pistoletem

Siedziałam z P. na podłodze przedpokoju z podkurczonymi nogami. A nad nami stał jakiś koleś z pistoletem (rewolwerem) i coś na nas krzyczał. Obok niego klęczeli dwaj inni i pilnowali, żebyśmy nie wstali. Przedpokój jest mały i wąski, ale jakoś się pomieściliśmy.




Sen się zaczął w środku akcji, tzn. moja świadomość właśnie weszła w ciało w tej właśnie chwili. Zastanawiałam się czy to ja zawiniłam, czy P. A czy to ważne. Mieliśmy wspólny problem.


Gdy tak patrzyłam na tą sytuację to czas zwolnił. Facet coś krzyczał i wymachiwał pistoletem. Pomyślałam, że chyba pistolet nie jest odbezpieczony, bo od tego wymachiwania już by wypalił. Nie bałam się, choć nie rozumiałam czego koleś chce od nas. Chyba chciał nas nastraszyć, ale słabo mu to wychodziło. My się nie baliśmy, bo czego tu się bać. Jeśli chciałby nas zabić to nic nam nie pomoże. Zabije i już. Więc po co krzyczeć i się miotać. Na filmach ofiary krzyczą, błagają o litość, a my siedzieliśmy spokojnie. To napastników wkurzało, bo ciągle nas szarpali. Cała ta sytuacja wydawała mi się dziwna. Od ich krzyków powinni się zlecieć sąsiedzi. W końcu byliśmy w przedpokoju, a przez drzwi wszystko słychać.


Gdy tak zaczęłam się zastanawiać nad tą sytuacją to pomyślałam, że skoro nikt nie słyszy napastników to oni są nierealni, wymyśleni. Nie zrobili nam krzywdy, tylko straszyli. Źle trafili, bo my nie mieliśmy nic do stracenia, oprócz życia. Byliśmy spokojni, choć siedzieliśmy skuleni na podłodze.


I wtedy oni zniknęli. We śnie. Ja wstałam z podłogi, P. też. Poszłam do kuchni zrobić kawę. Chciałam o tym porozmawiać i wtedy się obudziłam.


 


Ciekawy sen. Rozpoznawalność wahadeł tak mi weszła w krew, że nawet we śnie nie daję sobą manipulować. Nie wiedziałam, że śniłam, a jakimś sposobem uniknęłam kłopotów. Obserwowałam biernie sytuację i wybrałam najlepszy dla nas wariant rzeczywistości. Byłam niewiarygodnie spokojna, ale pewna czego chcę. Tylko spokój mógł nas uratować. Napastnicy we śnie byli realni, więc nie mogli zniknąć. To my wybraliśmy inny wariant rzeczywistości. Ciekawe czy P. był "stary" czy z nowej linii. Nie zdążyliśmy zamienić słowa. Może to ja sama się wpakowałam do innego wariantu świata. I co wtedy. Jak tu żyć z P., ale jakimś innym. ;)


Chyba, że warianty niewiele się różnią między sobą.


Nad uczuciem strachu już kiedyś pracowałam. Bałam się jednej osoby i nie mogłam sobie wmówić, że nie ma czego. Miałam myśli, że mogła nawet kogoś wynająć, żeby mnie zbił, albo zabił. Strach nie do opanowania. Co miałam robić. To bardzo niszczące uczucie. Więc zapisałam się na policyjny kurs samoobrony dla kobiet. Uczyliśmy się technik obezwładniania przeciwnika i dźwigni. Ale to nie działało na znajomych i domownikach. Nie chcieli współpracować ;) Więc zapisałam się na Krav Magę. Było ciężko uderzyć w twarz bez powodu wysokiego osiłka. Nauczyłam się jak unikać kłopotów, co robić gdy już napastnik na tobie leży, jak wyjść cało z opresji, niewielkim wydatkiem energii. Strach ulotnił się nie wiadomo kiedy. Już nie ćwiczę, ale został analityczny umysł i refleks.


Dzięki temu mogłam uratować nas z opresji. Jeśli to we śnie działa to w realu może też. Przecież wszyscy powtarzają, że żyjemy w wirtualnym świecie. Więc wszystko jest możliwe.


 


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz