18/11/2015

Smutek

Dzień Tolerancji minął bez echa. Natomiast zakończył się mocnym akcentem.


W tv wyświetlono film Avatar. Moim zdaniem najsmutniejszy film jaki kiedykolwiek widziałam. Wszyscy zachwycali się pięknymi zdjęciami, postaciami, efektami. Film obsypany nagrodami. Ja natomiast czułam smutek.



To film o tym, że jedno państwo uzurpuje sobie prawo do reprezentowania całej ludzkości. Wygląda na to, że ludzie mają skłonność do zabijania kogokolwiek w celu pozyskania bogactw naturalnych. Dla kasy zrobią wszystko. A w filmie akurat pokazano w jaki sposób ludzie sobie radzą z osiągnięciem tego celu. Każdy chwyt jest dobry.


Żołnierze wyszkoleni w zabijaniu wykonają każde zadanie.


Scenarzysta się nie popisał. Męczy mnie już mała wyobraźnia ludzi, bo wszędzie widzimy istoty podobne do nas – mające 2 nogi, 2 ręce, czasem jakiś ogon, czasem dziwne uszy. No i oczywiście mają ciało, które można podziurawić ołowiem. Życie w kosmosie może wyglądać zupełnie inaczej. Może to być np. mgła czy dym, która zaciśnie się na szyjach zbrodniarzy i ich trochę poddusi.


Czy ja mogę zbudować takietę i polecieć w kosmos? Nie, ale przecież kosmos jest niczyj, więc teoretycznie mogłabym to zrobić.


 


Nie wszyscy jesteśmy Amerykanami.


Nie wszyscy jesteśmy żołnierzami.


Nie wszyscy jesteśmy mordercami.


Nie wszyscy jesteśmy pustakami.


Nie wszyscy jesteśmy menelami.


Nie wszyscy jesteśmy ludźmi.


 


Przypomniał mi się film, który zrobił na mnie duże wrażenie kilka lat temu. Taki proroczy.


To był Lost.



Każdy zastanawiał się dlaczego nikt nie szukał rozbitków. A właściwie nikt nie wiedział, że żyją. Mamy XXI wiek, ludzie są inwigilowani, podsłuchiwani, kontrolowani na każdym kroku. Każdy ma w ręku smartfon, robi fotki bez przerwy i wrzuca do sieci.  Jak to możliwe. Okazało się, że jest to możliwe i nawet dość częste obecnie. Samoloty znikają, spadają, a nam pokazują jakieś szczątki wraków, zupełny brak bagaży i zupełny brak ciał. Katastrofy wyglądają zupełnie inaczej niż chce się nam wmówić.


W filmie w jednym z odcinków pokazano, że nie ma przypadków (to wiem). Każdy pasażer tego lotu był na długi czas przed lotem specjalnie wybrany i miał lecieć wybranym lotem. Skład musiał być taki, a nie inny. I to na mnie zrobiło duże wrażenie.


Do prasy czasem przenika lista pasażerów feralnych lotów, ale nikt się tym specjalnie nie przejmuje. A to akurat jest kluczem do zrozumienia co się tak właściwie stało. Czy można to zatrzymać?


Ponieważ wszystko się wiąże to ciekawy był jeden z pasażerów – John Locke. „Przypadkiem” tak nazywał się filozof, o którym pisałam w notce o tolerancji. Ciekawe dlaczego scenarzysta wybrał takie imię i nazwisko dla jednej postaci?


Dokąd zmierzamy?


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz