11/03/2013

Majeranek

Wyszłam wcześniej z pracy, żeby kupić majeranek. Ciągle gotuję grochówkę, zalewajkę czy fasolkę i mam już mało. Przyprawy kupuję na wagę w specjalnym sklepie (z przyprawami świata), jaki jest w każdym dużym mieście. Te przyprawy intensywnie pachną, lepiej niż te w torebkach.


Taka torebka to 110 g i kosztuje 5,50. Naprawę się opłaca. Na miesiąc wystarczy ;)



Zdążyłam kupić tuż przed zamknięciem i pędziłam do tramwaju, więc miałam tę torebkę w ręku i nie zdążyłam jej schować. Zrobiło się dziwnie, bo ludzie zaczęli patrzeć na mnie i się uśmiechać. Faktycznie świeże zioła pachniały nieziemsko, ale przecież ludzie są zaziębieni i pochłonięci własnymi sprawami. A tu niespodzianka :) Nawet ktoś zamruczał, że będzie grochówka i czy zapraszam gości. To miłe.


Ta cała sytuacja przypomniała mi, że kiedyś pachnący świeży chleb też przyciągał uwagę. A teraz chleb nie pachnie, chyba, że własnoręcznie upieczony w domu. Ale z takim chlebem nie chodzi się po ulicach.


Ludzie są jednak dobrzy, tylko życie ich nie rozpieszcza i mało jest chwil, kiedy mogą się poczuć inaczej. Nikt przecież nie kazał mi schować tego czegoś co śmierdzi. Wszystkim było miło i sympatycznie.


Polecam stosować majeranek właśnie zimą, bo ze względu na olejki eteryczne stosuje się go na katar i w czasie przeziębienia.


Majeranek działa żółciopędnie i dlatego ułatwia trawienie potraw. Likwiduje skurcze żołądka i jelit, pobudza wydzielanie soku żołądkowego, działa ściągająco, zmniejszając nadmierną fermentację w przewodzie pokarmowym. Potrawy stają się wtedy lekkostrawne.


Ja tę przyprawę sypię (dużo) na koniec gotowania, mieszam i wyłączam gaz. Pachnie w całym domu. A do grochówki dodaję też kminek. I nie choruję. A grochówka ugotowana na 2 dni znika w nocy i rano jest pusty garnek. Czary.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz