09/08/2012

Zachwyt

Ciężko znaleźć odpowiednie słowo, żeby opisać uczucie szczęścia i błogostanu, które mnie przepełnia w kontakcie z naturą. Wyjechałam na kilka dni do rodziców, którzy spędzają miesiące letnie na leśnej 1000 metrowej działce. Wystarczyło wyjechać 30 km od miasta i już jest się w innym świecie. Nie odpoczywałam, bo nie czuję się zmęczona, chciałam się tylko zresetować i pożyć trochę inaczej. Wybrałam spędzenie czasu z rodzicami, żeby nie mieć kiedyś poczucia winy. Gdy odeszła babcia mojego męża długo nie mogłam sobie wybaczyć jak ją traktowałam. Nie traktowałam jej źle, ale gdy przychodziła miałam dla niej mało czasu, czasem chciałam żeby sobie już poszła, a ona miała tylko nas. Chyba jeszcze jest we mnie ślad poczucia winy i czasem chce mi się płakać. Czasu nie wrócę.


Nie chcę tego przeżyć jeszcze raz gdy odejdą moi rodzice, dlatego często do nich dzwonię i spędziłam tylko z nimi kilka ostatnich dni. Zdziwiłam się, że moja mama codziennie jeszcze w łóżku ćwiczy "karaluszka" – ćwiczenia propagowane przez Tombaka. Wszystko co jej drukuję na temat zdrowia z internetu czyta i stosuje. Moi rodzice będą jeszcze długo żyli :)


W lesie czas płynie inaczej. Obserwowanie przyrody zawsze upewnia mnie, że Bóg istnieje. Natura jest świetnie zaplanowana, wszystko ma swoje miejsce. Bez przerwy coś się dzieje, wszystkie zwierzątka pracują. W nocy jest naprawdę ciemno, człowiek inaczej się ubiera, chodzi na boso i czuje jak pachnie ziemia. Można się zmęczyć samym patrzeniem jak natura nieustannie pracuje. Po cichu.


Pająki są wszędzie.





Pająki codziennie tkają sieć i nie odpoczywają co 6 dni.


 


Pszczoły pracują bezustannie.


 


Sezon na poziomki dawno minął. Będzie jeszcze jedna :)


Oczywiście była okazja do treningu. Nikt nie lubi sąsiadów moich rodziców, bo wycinają drzewa na swojej działce i potem mokre palą w ognisku. Dym i smród jest drażniący i cała okolica wysyła do nich złe myśli. A oni nic sobie z tego nie robią. Kiedyś ktoś zwrócił im uwagę to powiedzieli, że im wolno. To są ludzie "ęą" jak ich nazywam, lepsi od innych, pracownicy naukowi jakiejś uczelni. Moja mama powiedziała do mnie "zrób coś". Nie miałam pomysłu co mam zrobić i wtedy przypomniała mi się technika serca, ostatnio przeze mnie sprawdzana. Zamknęłam oczy i zaczęłam mówić w myślach "kocham cię, kocham cię ..." Nie znam tych ludzi, więc nie mogłam ich sobie wyobrazić. Po 30 powtórzeniach otworzyłam oczy, żeby zobaczyć czy coś się dzieje. Śmierdzący dym z ogniska przestał wiać na naszą działkę i skierował się w inną stronę. Nie o to mi chodziło, bo nie chcę szkodzić innym. Więc zaczęłam jeszcze gorliwiej "kocham cię, wybacz mi, przykro mi". Gdy znowu otworzyłam oczy (szybko się nudzę i oczekuję natychmiast efektów) to dym szedł prosto do nieba. Wtedy pomyślałam, że dobrze by było sprowadzić deszcz, żeby zagasił to ognisko. To była tylko myśl, jak chwila słabości ;) Po 2-3 minutach ognisko zagasło, bez deszczu :) Problem rozwiązany. Tylko co będzie jak mnie nie będzie, a im zostało jeszcze dużo drzew.


Swoją drogą ich życie nie układa się różowo. Ich córka jest już po rozwodzie, a nie ma jeszcze 30 lat, a ich syn nie może mieć dzieci, więc ci "źli" ludzie nie mają wnuków. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że ich działania na szkodę sąsiadów mogą mieć wpływ na ich życie. Ale to ludzie "ęą", oni są niereformowalni i mają to na co zasłużyli. Polecam tę technikę, jest lepsza niż lustra, bo nikomu nie szkodzi.


Bardzo dobrze zrobiło mi odcięcie od internetu i telefonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz