29/11/2010

Droga do i z pracy w dniu ataku zimy

Nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem kilku słów na temat dzisiejszego dnia.


Od wczoraj wszyscy ostrzegali przed atakiem zimy, opadami śniegu itp. W moim mieście urzędnicy spali i to głęboko, bo nie słuchali prognoz. Po co mają się denerwować.


Do pracy na godz. 15.30 wyruszyłam z domu o 14.30, a zwykle wychodzę o 15. Zadzwonił syn i kazał mi wcześniej wyjść, bo on rano spóźnił się do pracy. Na przystanku tramwajowym było kilka osób, a tramwaj od 30 minut nie przyjechał. Temperatura -4o C a śnieg cały czas pada. Przyjechały dwa autobusy, ale do nich nie wsiadłam, bo przez czas oczekiwania na tramwaj wcześniejsze autobusy przejechały ok. 100m i stały w korku. Poszłam na pieszo 1 przystanek, bo tam miałam więcej możliwości. Przyjechało 77, więc wsiadłam. Tamte dwa autobusy nawet nie dojechały do skrzyżowania. Ponieważ dalej był korek to autobus pojechał trochę inną trasą. Na Przędzalnianej zobaczyłam odśnieżarkę, która jechała za karetką, ale nic nie odśnieżała, bo miała podniesiony pług. Dwa przystanki mój autobus jechał 40 minut. Wysiadłam i poszłam na przystanek tramwajowy na Śmigłego Rydza, bo widziałam, że tramwaje tamtędy jeżdżą. Czekałam trochę. O 16.09 i 16.11  zrobiłam pierwsze zdjęcia skrzyżowania Śmigłego z Milionową. Jak się stoi to się nudzi, nie ma co robić.


godz.16.09 godz. 16.11


W obie strony jak okiem sięgnąć sznur samochodów. Widać wyraźnie, że służby odpowiedzialne nic nie robią, czekają aż samochody rozjadą śnieg. Przyjechał w końcu tramwaj, ale po 2 przystankach zmienił trasę. Musiałam się przesiąść. W pracy byłam o 17.03. Przekazałam szefowi dwie umowy o prace nowych pracowników, jedno świadectwo pracy. Nikt nie przyszedł z płatnością za wyjątkiem dozorcy, który przyszedł po wypłatę.


O godz. 18 skończyłam pracę, a główna ulica mojego miasta nieodśnieżona wyglądała tak. Szłam środkiem, bo był ubity przez samochody.


Piotrkowska 18.04


Poszłam na najbliższe skrzyżowanie by mieć wybór w środkach komunikacji.


Skrzyżowanie Zielona z Al.Kościuszki nietknięte przez piaskarki i odśnieżarki. Soli zabrakło w sklepach czy co?


godz. 18.08 godz. 18.11


Na każdym przystanku tłum ludzi. Sznur samochodów w obie strony. Temperatura -7o C i ciągle pada. Przyjechał tramwaj, którym przejechałam 4 przystanki, przesiadłam się na autobus, który jechał wolniej, ale bliżej mojego domu. Tłok i ścisk, nikt nie kasuje biletów, bo po co. Jedna studentka kasuje, bo tak chce.;) Co chwila dzwonią telefony, a ludzie się tłumaczą, że ciągle są w drodze do domu.


W domu byłam o 19.30, czyli o godzinę jechałam krócej niż do pracy dzisiejszego dnia. Syna nie ma w domu, choć powienien być o 18-tej. Jechał samochodem i gdzieś utknął, rozładowała mu się komórka.


Nic dziwnego, że w moim mieście najmniej ludzi poszło na głosowanie. Ja nie byłam i nie pójdę w najbliższym czasie, żeby nie powiedzieć nigdy. Te same twarze, nowy botoks, te same firmy "wygrywają" przetargi, te same firmy nic nie robią. Niech się w końcu obudzą i wezmą do roboty. Kiedy wreszcie ludzie powiedzą dość? Czy dożyję do tej chwili?


Czy jutro będzie to samo? O której wyjść z domu, żeby zdążyć do pracy?


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz