18/03/2022

Mantra i kolano

W środę około południa wstawałam z fotela i coś mi przeskoczyło w prawym kolanie. Przy biurku siedzę na fotelu obrotowym. Zwykle skręcam w prawo i wstaję. Tym razem za szybko chciałam wstać i fotel nie obrócił się. Siedziałam przy biurku ok. 2 godzin, więc byłam trochę „zastygnięta”.

Poszłam do kuchni, ale kolano zaczęło mnie pobolewać przy każdym kroku. Było coraz gorzej.

A więc było to poważne chrupnięcie.

Skoro było to prawe kolano to ojciec. Zaczęłam się zastanawiać co mogło sprawić, że mnie boli. Każda poważna choroba zaczyna się od małego niedomagania. Im szybciej zaczniemy się „leczyć” to nie dojdzie do czegoś poważnego. Przypomniało mi się, że kilka dni temu byłam u rodziców. U ojca bez zmian. Wegetuje. Chodzi, ale tylko po mieszkaniu, szybko się męczy. Nie ma apetytu, ciągle je tabletki. Ma ciśnienie b. niskie (ok. 100/60), a lekarze nie odstawiają mu tabletek na obniżenie ciśnienia. Głupota. Wdałam się z nim w dyskusję, że takie postępowanie jest nielogiczne. Po co brać tabletki gdy ma niskie ciśnienie. Niech lepiej zje coś wartościowego, tłustego, odżywczego. Zamiast tych tabletek. A on na to, że ma tylko pół serca. No i co z tego, ale ma. Na kolejne argumenty, że przez ponad rok łyka tabletki, a nie ma poprawy, więc powinien coś zmienić. A on znowu, że ma pół serca. Na to ja, że ma jedną nerkę i co – żyje. Zachowywał się jakby miał wyprany mózg, bo nie myślał logicznie. Powtarzał swoje zdanie jak mantrę.

Nie umiałam do niego dotrzeć, więc wyszłam. Każdy chory wie, że jak coś nie działa, to trzeba zmienić lekarza, terapie lub zapomnieć o tym wszystkim.

No więc w myślach połączyłam się z jego duszą i zaczęłam go przepraszać, prosić o wybaczenie, mówić, że miałam dobre chęci, że mi na nim zależy. I tak w kółko w tym stylu. W każdej wolnej chwili.

W czwartek obudziłam się i nadal kolano mnie bolało. Musiałam iść kupić bratki, bo gołębie bez przerwy przylatują chcąc założyć gniazdo w pustej skrzynce. Posmarowałam maścią arnikową (nie mam nic innego w domu) bolące miejsce i zabandażowałam bandażem elastycznym. Ponieważ był to uraz mechaniczny, bałam się, że może mi coś trachnąć w drodze.

Kupiłam bratki. Maleńkie, ale to pierwszy zakup roślinek na balkon.

 

 
 
Na przystanku powtarzałam, że proszę go o wybaczenie, że jest mi przykro itd.

Wróciłam do domu. Zdjęłam bandaż, ale poprawy nie było. Miałam dużo pracy, więc się nie rozczulałam nad sobą. Zmywając naczynia myślałam pozytywnie i powtarzałam - wybacz mi. To samo mówiłam rozwieszając pranie, w międzyczasie. Im mam więcej obowiązków, tym lepiej sobie radze logistycznie.

Wieczorem to samo. Jednak planowałam poczytać, czy może robić okłady. Tylko jakie? Zimne czy ciepłe. Zasnęłam.

Dzisiaj obudziłam się o 8:18, czyli dokładnie podczas pełni. Poszłam do łazienki, potem do kuchni. Gdy siadałam przy biurku z pyszną gorącą kawą uświadomiłam sobie, że nic mnie nie boli. No nieźle, półtora dnia i po chorobie. 😎

Może dojdę do takiej wprawy, że wypowiem "zaklęcie" i będę miała to co chcę. 🙏


Ojciec woli swoją mantrę, a może to mantra lekarza. A ja wolę swoje mantry.

Kiedyś w wolnych chwilach mruczałam mmm. Moje ciało wprawiało się w rezonans, cale wibrowało. Było to bardzo przyjemne uczucie. Często wysiadałam wcześniej z autobusu, by sobie pomruczeć idąc kilka przecznic. Chyba nawet to opisywałam na blogu, wieki temu.

Czasem w słuchawkach słuchałam Bolera Morisa Ravela. Działa na mnie kojąco i twórczo. Takie mruczenie koi umysł i ciało. Sprawdziłam to na sobie.

Potem doszedł długi dźwięk AUM. To magiczny dźwięk. Zawsze mam ciary na plecach gdy to wymawiam.


Aaa Uuu Mmm to 3 podstawowe, bazowe dźwięki. Wypowiada się je nie używając języka. Od nich tworzy się inne dźwięki.

AUM to dźwięk uniwersalny, to dźwięk Stworzenia. Skoro tak, to możemy stwarzać siebie na nowo w pełnym zdrowiu.

Wymawianie dźwięku AUM przynosi ogromne korzyści dla organizmu człowieka.

Jeśli człowiek ma w sobie jakiś niepokój, koszmary senne, częste choroby to zawodzenie AUM przyniesie mu spokój i ukojenie. Tylko trzeba stosować to mruczenie często, codziennie i przez kilka tygodni, lub krócej. To zależy od problemów jakie człowiek ma. Ja trenuje od lat, więc szybciej się samoleczę.


Skoro mam opanowany dźwięk Stworzenia to szukam innych dźwięków.

Np. taką mantrę.


OM MANI PADME HUM


Śpiewam ją na różne melodie jakie mi przyjdą do głowy, raz szybciej, raz wolniej. Nie ma żadnych zasad. Nie trafiłam jeszcze na idealne wykonanie na YT. Często są tam nagrania udziwnione, za dużo orkiestry, za mało dzwonków itp. Nic mnie nie zachwyciło.


Odnośnie tej mantry znalazłam takie wyjaśnienie znaczenia.


Om – wibracja lub dźwięk Wszechświata, reprezentuje boską energię i hojność oraz oczyszcza ego

Ma – reprezentuje etykę i oczyszcza zazdrość

Ni – reprezentuje cierpliwość i oczyszcza pragnienie

Pad – reprezentuje pracowitość i oczyszcza ignorancję i osąd

Me – reprezentuje koncentrację i oczyszcza przywiązanie

Hum – jedność wszystkich, reprezentuje mądrość i oczyszcza nienawiść


OM – oczyszcza ciało

MA – oczyszcza słowo

NI – oczyszcza umysł

PAD – oczyszcza emocje

ME - oczyszcza ukryte stany

HUM – oczyszcza zasłonę nakrywającą wiedzę.


Jeśli zna się znaczenie nieznanego języka to można to śpiewać.

Nigdy nie śpiewam czegoś czego nie rozumiem.


AaaaaaaUuuuuuuMmmmmmm


A więc harmonizuj swoje ciało i umysł. Będziesz zdrowy. Teraz jest najlepszy czas.

Jest wiele innych mantr, ale ta jest najłatwiejsza do śpiewania.

Czyż moje mantry nie są lepsze od mantry mojego ojca ?

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz