08/05/2017

Dzień z wampirem

Dzień z wampirem, czyli bardzo dobry dzień z moją przyjaciółką. Ona pobiera ode mnie bardzo dużo energii, bo sobie nie radzi z sobą i z życiem. Obie o tym wiemy. Nic się z tym zrobić nie da.


Są ludzie dawcy i biorcy. Ja jestem dawcą, bo energii mam dużo i w każdej chwili mogę się nią napełnić. Jestem szczęściarą, bo urodziłam się z zerowym trygonem Słońca do Marsa. A więc mam witalność, odwagę, samodzielność, asertywność, śmiałość, gorącą krew, żywiołowość itd... To dostałam z Kosmosu, więc się tym dzielę. Za darmo.


A moja przyjaciółka ma wokół siebie osoby, które wylewają na nią wiadra pomyj, swoich problemów, chorób, lęków. One potem czują się dobrze, a moja przyjaciółka więdnie, usycha, kurczy się. Mogę tylko wysłuchać o ją motywować do biernego oporu. Ona się zawsze ze mną zgadza, ale nie umie sobie radzić w konfrontacji. Przeczytała więcej książek ode mnie, ale nie umie zastosować porad w życiu. Najłatwiej się doładować od innego człowieka, bo to gotowa przetworzona energia, tylko brać.


Moje pole (aura) jest coraz większe. Pisałam kiedyś jak „dotknęłam” osobę idącą przede mną ok. 6 m, aż się odwróciła. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem, że nikogo tuż za nią nie było. Gdy ktoś jest za blisko to się odsuwam, jakby mnie dotknął. Trzeba o siebie dbać, bo nie ma nic cenniejszego na świecie niż my sami i nasze zdrowie. Nie podaję ręki nikomu, czasem muszę. Jak wiem, że będzie ciężki dzień, dużo spotkań to odpowiednio się ubieram. Próbowałam namówić moją przyjaciółkę na coś czerwonego w ubraniu, ale ją to parzy. Ubiera się szaro buro, w kolory ziemi, maskujące.


Znamy się wiele lat i teraz wystarczy telefon, żeby się lepiej poczuła. W końcu energia nie zna barier, przenika przez wszystko i przestrzeń pokonuje natychmiast.


Technik radzenia sobie z ubytkiem energii jest bardzo dużo.


Gdy nastąpił kontakt z wampirem to, żeby nie zemdleć czy uchronić się przed bólem głowy trzeba zastosować jakiś żywioł.


Powietrze – otworzyć okno, prze wietrzyć, wpuścić coś świeżego, innego. Albo samemu wyjść z domu na łono przyrody. Można też zacząć oddychać, głęboko oddechem pełnym do brzucha (napełnianie dzbana). To z pranajamy. Gdy zdarzy się coś takiego w pracy to wychodzimy do toalety i oddychamy. Ja zawsze oddycham przez nos i wydycham też przez nos. Odkąd tak robię nie miałam kataru, a jak mam to trwa to kilka godzin. Gdy wentylujemy się powietrzem to zaczyna nam się rozjaśniać w głowie i zaczynamy się lepiej czuć.



Kiedyś po wielkich porządkach w domu i wymyciu podłóg „założyłam” w drzwiach wejściowych zasłonę z białej energii, która ma zatrzymywać negatywne dla mnie energie, rozpuszczać je. Wystarczyło machnąć ręką, a kurtyna jest. I tego dnia byłam umówiona z klientką. Gdy otworzyłam drzwi ona stanęła na wycieraczce i zdezorientowana podała mi dokumenty. Powiedziała, że jest gdzieś umówiona i nie ma czasu. Nigdy wcześniej i później tak się nie zachowała. Nie mogła przekroczyć progu mojego domu. Potem wystarczy raz na jakiś czas wzmocnić działanie tej kurtyny. Ja mam ją cały czas. Nie muszę o tym pamiętać.


Ziemia – wystarczy zdjąć buty i postać na gołej ziemi. Kiedyś mieszkałam w wieżowcu. Do mieszkania musiałam przejść długi korytarz wyłożony sztuczną wykładziną. Zawsze gdy kładłam rękę na klamce chwytał mnie prąd i przechodziła iskra. Kiedyś weszłam do mieszkania, zdjęłam buty i stanęłam na posadzce obiema stopami, oparłam czoło i ręce na ścianie. I wtedy natychmiast poczułam się znakomicie. Ściana była nośna, więc miała bezpośrednie połączenie z ziemią.


Woda – ja często myję ręce, bo nieraz czuję jakby były czymś oblepione. Podróżuję komunikacją miejską, więc dotykam różnych rzeczy. Często mam rękawiczki, ale to nic nie daje. Czasem wystarczy umyć ręce mydłem, a czasami trzeba szybko wziąć prysznic. Jeśli mamy więcej czasu to polecam wodę z solą, ale zwykła nie jodowaną. Najlepiej wziąć kąpiel i posiedzieć w wannie (jak ktoś ma). Można też wymoczyć nogi w soli, albo polewać się taką solanką.


Ogień – zapalamy białą świecę do oczyszczenia pomieszczenia, a potem jakąś kolorową z intencją napełnienia miłością i szczęściem. Używam dużo podgrzewaczy. Codziennie palę je w lampie solnej.




Mam taką na tealight, a nie na prąd. Po co dobroczynną lampę psuć kablami i smogiem elektrycznym.


Można też okadzić pomieszczenie kadzidłami, a najlepiej białą szałwią. Potem trzeba wywietrzyć, bo intensywny zapach działa denerwująco. Ja już nie używam kadzideł, bo to jakieś podróby.


Przyroda działa na człowieka kojąco, energetyzująco. Powinno się każdego dnia być na świeżym powietrzu. Współczuję osobom, które siedzą całe dnie w klimatyzowanych pomieszczeniach, potem wsiadają w swoje autka, stoją w korkach, by potem resztę dnia spędzić w domu. To taki chów klatkowy, z klatki do klatki. Wtedy obowiązkowo w weekend proszę wybrać się do lasu. Osoby chore na rak szybciej wyzdrowieją, gdy będą często przebywać na dworze.


Gdy czujesz, że jest ci smutno i źle to zadbaj o siebie. Twoje pole jest cieniutkie, może też ma dziury, więc zanim zachorujesz doładuj się sam. Wybierz co ci pasuje. Albo jak moja przyjaciółka idź do kościoła, na koncert, na mecz, do galerii, bo tam jest dużo ludzi i możesz czerpać do woli. Tylko taka energia nie zawsze jest korzystna, choć łatwa do zabrania.


Na pewno nie otaczaj się lustrami w celu odbicia ataków wampirów. Wszystkie osoby, które to stosowały nie żyją, a jedna jest chora na manię prześladowczą.




Otaczanie się lustrami powoduje, że przyciągamy uwagę jak kula dyskotekowa. Nawet jak się nie ruszamy do w przestrzeni robi się dziura i zasysa to czego nie chcemy. Ja w dzieciństwie machałam lusterkiem po suficie i moja siostra spadła z krzesła wodząc wzrokiem. Upadła na wiaderko metalowe i rozcięła twarz. Ma ślad do dzisiaj. Tak to działa.


Można otaczać się różnymi ochronnymi polami, ale ja tego nie robię. Bo nie mam się czego bać. Znam sposoby na wyrównanie brakującej energii, więc śpię spokojnie.




Gdy kładę się do łóżka to czasami wyobrażam sobie, że leżę w uzdrawiającym sarkofagu. Gdy ktoś oglądał Star Gates to wie o co mi chodzi. W filmie Elizjum też był taki sarkofag. Wchodziło się do niego i następowało uzdrowienie, a nawet wskrzeszenie. Nie mam pojęcia jak ja to wymyśliłam, ale szkoda mi było marnować noce. Mój sarkofag zawsze jest przezroczysty. Próbowałam to zmienić, ale bez skutku. Może to klaustrofobia, o której nie wiem. Kładę się i mówię, że leżę teraz w uzdrawiającym sarkofagu, a gdy rano się obudzę to automatycznie z niego wyjdę. Podczas nocy mój organizm się zregeneruje, naprawi to co uszkodzone, doenergetyzuje się, wzmocni się układ odpornościowy. Ważne, żeby nie stosować tej techniki gdy śpimy z kimś w łóżku. Do sarkofagu nie można kłaść kogoś kto sobie tego nie życzy lub o tym nie wie. Może się to źle dla niego skończyć. Gdy śpisz z kimś to odsuń się jak najdalej i wtedy to zastosuj. Nie robię tego często, bo nie choruję. Najwyżej poprawi mi się cera. ;)


Osoby, które leżą w szpitalach powinny stosować ten sposób, żeby wspomóc leczenie.


Wszystkiemu można zaradzić. Myślę, że każdy w swoim otoczeniu ma biorców i dawców, więc nie trzeba daleko szukać źródła energii. Nie bać się tylko działać. Unikać wszystkiego co nam nie służy.


Moja przyjaciółka gdy jej mówię co może sama zrobić, zawsze mi powtarza, że nie jest mną i ona tak nie umie.


Nie naśladuj mnie, a wypracuj sobie swoje techniki samopomocy. Jest ich naprawdę dużo, dla każdego coś odpowiedniego. Staraj się być dobrej myśli, nie bój się niczego. Polityka, religia, tv też kradną energię, a nikt ich nie nazywa wampirami. Dbaj o siebie.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz