20/09/2014

Coś miłego

Jestem zdołowana po wczorajszej wizycie u lekarza. Liczyłam na zdjęcie gipsu, bo minęło już 5 tygodni, a tu niespodzianka. Najpierw lekarz zjechał mnie równo, bo trochę przycięłam sobie gips, żeby było ładniej. Okazało się, że może jest ładniej, ale gorzej dla mojej ręki. Kolejny tydzień mam nosić ten gips, bo kości się nie zrosły. Bez prześwietlenia. Nie każdy lekarz ma rentgen w oczach, a ten ma, bo jest specjalistą chirurgii urazowo-ortopedycznej i medycyny sportowej.

Snuję się od rana bez celu, bo plany runęły w gruzach. Podeszłam do okna i pomyślałam: poproszę o coś miłego, coś co mnie rozweseli. Myślisz – masz :)


Rozbawiło mnie to. Nie mam dużo energii, bo wszystko idzie w rękę, a tu niespodzianka. Czyli wystarczy pewność, a nie moc. Uśmiechnęłam się, zrobiłam fotkę przez szybę i wyszło słońce. Motylek zupełnie się nie bał i pozwolił się obejrzeć. Był piękny, a potem odleciał do kogoś innego. Pracuś. Po co są motyle? Do rozweselania.

Ale po pizzę to zadzwonię, bo świat może pomylić zamówienie ;)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz