02/03/2023

Sen z Greczynką

Byłam w nieznanym mieście. Właśnie wysiadłam z autobusu. Poczekałam aż odjedzie z przystanku, bo chciałam przejść na drugą stronę ulicy. Gdy odjechał zobaczyłam niską, przysadzistą kobietę w średnim wieku. Miała na sobie uniform, albo mundur w różnych odcieniach zieleni. Inny odcień kurtki, inny kieszeni, inny spodni. Coś do mnie mówiła, ale nie rozumiałam jej. Zauważyłam plakietkę z nazwiskiem. Było napisane greckimi literami, ale nie przeczytałam imienia. Uznałam, że nie warto, bo mnie nie interesowało. Mówiła w swoim języku, którego nie rozumiałam. Domyśliłam się, że chce mi wlepić mandat, bo stałam w niedozwolonym miejscu. Ale ja doskonale znałam przepisy i stałam tuż za miejscem dla autobusów. Ona swoje, a ja swoje. Wydawało mi się, że ona znała polski, ale wolała udawać. W pewnej chwili straciłam cierpliwość, wyjęłam smartfon i zaczęłam kręcić film. Zaczęłam od sfilmowania Greczynki, a potem miejsce dla autobusu, potem specjalny znak ograniczający miejsce autobusowe i moje stopy, które były pół metra od znaku wymalowanego na jezdni. Doskonale znałam przepisy i ich nie złamałam. Kobieta patrzyła na mnie z szyderstwem, wzięła skądś gumowy wąż ogrodowy i zaczęła polewać silnym strumieniem wody znaki na jezdni, żeby je zmyć. Musiała pomyśleć, że jak nie będzie znaków to będzie mogła mnie ukarać. Powiedziałam jej, że to jest bezcelowe, bo mam nagranie, że jestem niewinna. A ona znowu udawała, że nie rozumie. Powiedziałam do niej: Ty babo, masz pilnować porządku, a nie nękać ludzi. Potem pomyślałam, że w ciągu pół roku ona zostanie ukarana przez Los. Tak zwykle się dzieje z ludźmi, którzy mi szkodzą. Nic nie powiedziałam. Nie toleruję ludzi, którzy źle wykonują swoją pracę, i bardzo powstrzymuję się, żeby nimi nie gardzić. Ludzie wokół obserwowali zajście, ale byli obojętni. Miałam dość tej sytuacji, więc się obudziłam.

Nie zastanawiałam się nad znaczeniem snu, bo nie miał sensu.

Po 10 dostałam mejla z urzędu, że mój nowy dowód osobisty jest do odbioru. Mam przygotować dwa piny. Pojechałam. Wszystkie sprawy urzędowe załatwiam mejlowo lub telefonicznie, ale tego nie można. Było tuż przed 12, dwie urzędniczki i 15 osób w kolejce. Wywoływały tylko osoby umówione. Reszta stała lub siedziała. Dziwna procedura. Dowód jest w urzędzie, umówienie się telefonicznie wyznaczy termin za kilka dni. Niepotrzebna biurokracja, gardząca ludźmi. Po godzinie nie było już ludzi umówionych, bo nikt normalny nie przychodzi do urzędu wcześniej niż na umówioną porę. Dostałam swój nowy dowód, piny nie były potrzebne, bo pani stwierdziła, że mogę sama znaleźć w internecie potrzebne informacje. Zupełnie jakbyśmy mówiły innymi językami (może po grecku 😎).

Praca tego urzędu była źle zorganizowana. Urzędników nie obchodzą ludzie stojący w kolejce. Urzędy nie są dla ludzi. Tacy urzędnicy nie zasługują na szacunek, nic nie znaczą. Niedługo nie będą potrzebni. Jutro napiszę opinię i mam nadzieję, że nigdy tam nie pójdę po nic.

Potem pojechałam do mbanku, bo osobiście trzeba zmieniać dane osobowe. Mam pełno numerów identyfikujących, telekodów, haseł, nazwisk przodków i nie mogłam tego załatwić przez telefon. Niestety.

Tu obsługa była perfekcyjna, Pan był pomocny i nawet musiałam skorzystać z wifi banku, bo moje łącze było słabe. Siedziałam tam pół godziny, żeby wszystko załatwić i uzyskać odpowiedzi na moje pytania. Pracownik był cierpliwy.

W grudniu miałam taką sytuację. Skończyły się kody do e booków, czy audiobooków. Dostałam cynk od znajomych, żeby zapytać w innej filii biblioteki miejskiej. Wybrałam taką, która funkcjonowała od 2 tygodni. Oczywiście były kody, ale miałam przyjechać po nie osobiście. Lało od 2 dni i było zimno, ale kod powinnam dostać mejlem, taka informacja jest na stronie. Niestety nie dostałam odpowiedzi z tej "najnowocześniejszej" filii. Znajomi wymyślali różne powody, że nie mogą przyjechać osobiscie i dostali kody mejlem. Nie jestem oszustką, po co mam kłamać i zmieniać swoje zasady dla kodu 😎

Nigdy tam nie pójdę, nie dam drugiej szansy takiej osobie, która źle wykonuje swoją pracę.

W trudnych sytuacjach tylko spokój może nas uratować. Z Rossmanna dostałam kod na jedną książkę z 20. Poczytałam sobie w grudniowe popołudnia. Trochę znudziły mi się audiobooki, bo niektórzy lektorzy są beznadziejni. Przez nich rezygnowałam ze słuchania być może ciekawych książek.

Napiszę kiedyś co się działo w ostatnim roku, choć mało kto będzie mógł w to uwierzyć. Zmiana jednego elementu zrujnowała mi wiele innych, niepotrzebnie utrudniłam sobie życie.

A tu zdjęcie z wczoraj.

Według apki nic w tamtym miejscu na niebie nie było. Może była zła kalibracja. Podejrzewałam, że to Jowisz z Wenus, ale na mapie byli dużo wyżej na niebie. Nic to. Dzisiaj niebo było zachmurzone, nic nie widać.

Jeszcze jedno spostrzeżenie. Od zawsze male dzieci w mojej obecności przestawały płakać, uśmiechały się do mnie lub uważnie mi się przyglądały. Przyzwyczaiłam się do tego, że musiały coś we mnie widzieć. Ale ostatnio, gdy zatrzymałam się na skraju chodnika, żeby przepuścić samochody, mały chłopczyk siedzący w wózku 2 m ode mnie przyglądał mi się i uśmiechał się do mnie. Był rozbawiony moim widokiem. Uśmiechnęłam się, a on mi pomachał rączką. Więc mu też pomachałam. Szybko przeszłam przez jezdnię nie oglądając się, żeby jego rodzice się nie martwili.Dziwne, bo ja nic nie robię, jestem normalnie ubrana, patrzę tylko czujnie wokół. Zauważam różne rzeczy. Ciekawe co te dzieci widzą. Są zwykle małe i obce, więc nie mogę zapytać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz