28/06/2022

Sen z wodnym niebem

Położyłam się po północy, czyli dzisiaj. Po raz pierwszy w tym roku nie zamknęłam okna na noc. Było duszno. Gdy będzie mi zimno, zawsze mogę się obudzić i je zamknąć.

Zwykle przed snem myślę, albo mówię coś, co chcę przepracować, jakieś życzenia itp. Potem we śnie następuje rozwiązanie problemów, a rano jasno w głowie.

Tym razem nic nie przychodziło mi na myśl. Więc powiedziałam (w myślach) – niech się rozwiąże to co mnie trapi. Cokolwiek to jest, bo nie uświadomione przeze mnie.

Jak tylko zamknęłam oczy to zasnęłam i natychmiast wystartowałam w kosmos. Leciałam pionowo, jak strzała, albo jak superman. Bardzo szybko. Właściwie to nie był kosmos, bo niczego tam nie było. Ani planet, ani satelitów, ani starlinków, ani innych podróżników. Ludzie opisują jak we śnie podróżują, ale chyba nie po moim niebie.

Leciałam przez pustkę, im byłam wyżej tym robiło się jaśniej. Od razu się zorientowałam, że to jest sen, bo to niemożliwe. Przecież kosmos jest czarny, cuchnący i zapełniony statkami kosmicznymi. Chyba byłam gdzie indziej.

Lot nie trwał długo. Zrobiło się bardzo jasno, ciepło i obłędnie komfortowo.

Tylko tak mogę to miejsce opisać. Wokół była woda, ciepła i orzeźwiająca. Zaczęłam płynąć po tej wodzie. Z mojej perspektywy było normalnie, nie do góry nogami.

Zmieniła mi się perspektywa. Właściwie to nie płynęłam, ale serfowałam. Nigdy w życiu tego nie robiłam, bo woda nie jest moim ulubionym żywiołem. Spojrzałam na stopy. Nie miałam deski, ani nart. A jednak śmigałam po tej krystalicznej wodzie w różnych kierunkach. Zdawałam sobie sprawę, że dotarłam do kopuły nad ziemią. Jak to możliwe, że granica jest z wody, i ta woda trzyma się nieba? Wiedziałam, że to sen. Zapragnęłam zobaczyć siebie, swoje ciało, które tak wspaniale sobie radzi z serfowaniem. Przemknęło mi przez myśl – mówisz – masz. Zobaczyłam swoje ciało jako sprawne i młode, a nie emerytki 😎 Coś mi powiedziało, że to ja prawdziwa, tak po prostu mnie widzą i ja siebie też.

Dobrze, że trenuję twórczo myślenie. Jest mi łatwiej ogarnąć ten nowy świat.

Parę razy miałam możliwość przedostania się do tego innego świata (cokolwiek miałam na myśli). W tafli wody były miejsca, przez które łatwo można było się prześlizgnąć. Szybko mi to przeszło. Zobaczyłam swoje ciało śpiące na ziemi, zrobiło się mnie żal. Zawsze mogę wrócić, więc po co przekraczać „rubikon”. Może dlatego, że wokół nie było nikogo, ani nikogo nie widziałam przez wodę, po drugiej stronie sklepienia. Czy celem mojego życia jest nieustanne serfowanie? Nie, to nudne.

Pływałam dalej w samotności, po tej pięknej wodzie. Nie czułam zmęczenia. Byłam jak w ekstazie. Jak się robi to co się kocha, to można to robić bez przerwy. Czy to moje miejsce?

Usłyszałam huk.

Obudziłam się. Była godzina 6:30. Zaczęła się burza. Fajne połączenie.

Zgodnie z moimi wytycznymi, w moim miejscu deszcze są wyłącznie w nocy, albo gdy jestem w domu i nigdzie nie wychodzę. Burza była krótka. O 7 już było sucho.

Ten sen to nic dziwnego. Synchro. Od 2 tygodni mam taką tapetę na kompie.

Tylko ja nie potrzebowałam łódki, żeby żeglować po niebie. Ani po chmurach ;)

To, że jest nad nami firmament wiadomo z Biblii. Nieoceniony internet:

Czy ponad sklepieniem jest tylko woda? Czy tamci mają swoją Biblię? Czy są ciekawi nas? Czy oni udają kosmitów i ufo?

We śnie nikogo nie spotkałam. Ale te dzieci chyba też serfowały po wodnym niebie. Dokładnie narysowały to co widziałam. Nawet są przejścia przez sklepienie.


Nie wiem jaki problem rozwiązałam, ale czuję się świetnie. Mimo całonocnej podróży, nie jestem zmęczona. W końcu ciało fizyczne i eteryczne smacznie sobie spało i się regenerowało. Latało tylko ciało astralne. Dobrze, że moja świadomość wybrała się tej nocy na wycieczkę.

Sen to młodszy brat śmierci. Zamieramy co noc. Nie ma się czego bać.

Może lepiej nie zaglądać do innego świata.

Trzeba mieć do tego kwalifikacje.

Póki co, popracuję nad materializacją myśli. Przyda się to w każdym świecie, nawet we śnie.

I zamknę okno na noc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz