12/05/2020

Sen z magicznym dywanem

Spałam. Obudziłam się we śnie. Poczułam wiatr na twarzy. Leciałam. Byłam na dywanie, którym podróżowałam. Jak w bajce. Leciałam tym dywanem bardzo szybko. Dookoła świata. Mało co widziałam, tylko czułam. To było znakomite uczucie. Mogłam tak lecieć bez przerwy, do końca świata. Niczego mi więcej nie potrzeba. Spełnienie. Pomyślałam, że tak musiała się czuć Małgorzata, ta od Bułhakowa. Ona leciała nago. A ja spojrzałam na siebie. Czułam wiatr na twarzy, ale nie miałam twarzy. Czułam wiatr we włosach, a nie miałam włosów. W ogóle nie miałam ciała. Więc czym czułam to wszystko? Po co mi w takim razie był ten dywan? Był piękny, perski, gruby, miękki. Czułam dywan, a nie czułam swojej fizyczności. Czy ciało jest ważne? Przecież czułam, a nie miałam czym czuć. Po co leciałam przez świat?


Obudziłam się i od razu zrozumiałam.
Dywan był potrzebny, żebym wróciła do rzeczywistości. Ostatnio jestem w dziwnym stanie. Mam bardzo dużo pracy, nikomu niepotrzebnej pracy. Muszę produkować różne dokumenty i rozliczenia. Żyję pod presją czasu i nieustannie dzwoniących klientów. A kasy z tego nie ma. Mój duch chciałby bujać w obłokach, zajmować się pięknymi rzeczami, a rzeczywistość jest nudna, przewidywalna i taka przyziemna. Nie ma równowagi.
Ciągle zdarzają się rzeczy, które sprowadzają mnie do rzeczywistości.
Wczoraj musiała wyjaśniać fakturę wystawioną w oparciu o fałszywe dane. Koleś, który miał sprawdzić liczniki gazu wpisał sobie kwotę z kosmosu. Wyszło zużycie z 20 lat i ogromna kwota do zapłaty. Zadzwoniłam, podałam właściwy stan licznika i sprawa załatwiona. Tak działa inteligencja maszynowa. Nikt nie sprawdził, że liczby są durne. Wszystko musi poprawiać człowiek. Łatwo jest zdenerwować człowieka ogromem niekompetencji.
Gdyby każdy dobrze wykonywał swoją prace życie byłoby dobre. A tak mamy wokół pełno kolesi, nie pracowników, którzy są do niczego i po których trzeba poprawiać.
A dzisiaj mój ojciec wylądował w szpitalu z zawalem serca. Opieka znakomita, zgodnie ze standardami. Tylko odwiedzin nie ma. Są ludzie, którzy dobrze wykonują swoją pracę. Jest nadzieja, że to zaraźliwe i takich ludzi będzie więcej.
Dziwnym zbiegiem okoliczności trafiłam dzisiaj na symbol sabiański, który miał wyjaśnić znaczenie snu. To „Rak 2 – osoba na magicznym dywanie obserwuje poniższe perspektywy”. Idealnie obrazuje mój stan. Czyli tracenie kontaktu z rzeczywistością i uciekanie od tego co się naprawdę dzieje. Dokładnie to robię od jakiegoś czasu. A przecież żyjemy w materialnym świecie i trzeba sobie jakoś z tym radzić. Uciekanie nic nie daje.
Może to przez niekompetencję osób decyzyjnych. Działania nie są oparte na nauce i faktach. Prawdopodobieństwo zgonu na covid wynosi 0,002%, a świat udaje, że jesteśmy zagrożeni. Jedynym wyjściem jest bujanie w obłokach i wyobrażanie sobie, że mierni kłamcy odlatują w nicość.
Oj, wróciłam do rzeczywistości, a lądowanie było twarde. Koło śmietnika.
Gdzie się podział ten śliczny magiczny dywan?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz