Spałam.
Obudziłam się we śnie. Poczułam wiatr na twarzy. Leciałam. Byłam
na dywanie, którym podróżowałam. Jak w bajce. Leciałam tym
dywanem bardzo szybko. Dookoła świata. Mało co widziałam, tylko
czułam. To było znakomite uczucie. Mogłam tak lecieć bez przerwy,
do końca świata. Niczego mi więcej nie potrzeba. Spełnienie.
Pomyślałam, że tak musiała się czuć Małgorzata, ta od
Bułhakowa. Ona leciała nago. A ja spojrzałam na siebie. Czułam
wiatr na twarzy, ale nie miałam twarzy. Czułam wiatr we włosach, a
nie miałam włosów. W ogóle nie miałam ciała. Więc czym czułam
to wszystko? Po co mi w takim razie był ten dywan? Był piękny,
perski, gruby, miękki. Czułam dywan, a nie czułam swojej fizyczności. Czy ciało jest ważne? Przecież czułam, a nie miałam czym czuć. Po co leciałam przez świat?
Obudziłam
się i od razu zrozumiałam.
Dywan
był potrzebny, żebym wróciła do rzeczywistości. Ostatnio jestem
w dziwnym stanie. Mam bardzo dużo pracy, nikomu niepotrzebnej pracy. Muszę produkować różne dokumenty i rozliczenia.
Żyję pod presją czasu i nieustannie dzwoniących klientów. A kasy z tego nie ma. Mój
duch chciałby bujać w obłokach, zajmować się pięknymi rzeczami,
a rzeczywistość jest nudna, przewidywalna i taka przyziemna. Nie ma
równowagi.
Ciągle
zdarzają się rzeczy, które sprowadzają mnie do rzeczywistości.
Wczoraj
musiała wyjaśniać fakturę wystawioną w oparciu o fałszywe dane.
Koleś, który miał sprawdzić liczniki gazu wpisał sobie kwotę z
kosmosu. Wyszło zużycie z 20 lat i ogromna kwota do zapłaty.
Zadzwoniłam, podałam właściwy stan licznika i sprawa załatwiona.
Tak działa inteligencja maszynowa. Nikt nie sprawdził, że liczby
są durne. Wszystko musi poprawiać człowiek. Łatwo jest
zdenerwować człowieka ogromem niekompetencji.
Gdyby
każdy dobrze wykonywał swoją prace życie byłoby dobre. A tak
mamy wokół pełno kolesi, nie pracowników, którzy są do niczego
i po których trzeba poprawiać.
A
dzisiaj mój ojciec wylądował w szpitalu z zawalem serca. Opieka
znakomita, zgodnie ze standardami. Tylko odwiedzin nie ma. Są
ludzie, którzy dobrze wykonują swoją pracę. Jest nadzieja, że to
zaraźliwe i takich ludzi będzie więcej.
Dziwnym
zbiegiem okoliczności trafiłam dzisiaj na symbol sabiański, który
miał wyjaśnić znaczenie snu. To „Rak 2 – osoba na magicznym
dywanie obserwuje poniższe perspektywy”. Idealnie obrazuje mój
stan. Czyli tracenie kontaktu z rzeczywistością i uciekanie od tego
co się naprawdę dzieje. Dokładnie to robię od jakiegoś czasu. A
przecież żyjemy w materialnym świecie i trzeba sobie jakoś z tym
radzić. Uciekanie nic nie daje.
Może
to przez niekompetencję osób decyzyjnych. Działania nie są oparte
na nauce i faktach. Prawdopodobieństwo zgonu na covid wynosi 0,002%,
a świat udaje, że jesteśmy zagrożeni. Jedynym wyjściem jest
bujanie w obłokach i wyobrażanie sobie, że mierni kłamcy odlatują
w nicość.
Oj,
wróciłam do rzeczywistości, a lądowanie było twarde. Koło śmietnika.
Gdzie się
podział ten śliczny magiczny dywan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz