17/05/2020

Sen z cmentarzem

Byłam na jakimś cmentarzu. Nie był to żaden znany mi cmentarz. Było pięknie, słonecznie, cicho, pusto. Siedziałam sobie na ławeczce z oparciem. Takich ławek nie ma na żadnym cmentarzu! Cmentarz buł zadbany, wszystkie pomniki były ładne i estetyczne. Siedziałam sobie i upajałam się atmosferą i ciszą. Nie zwracałam uwagi na żaden pomnik, nie znam żadnych nazwisk.
To wyglądało tak, jakbym zamiast do parku poszła na jakiś cmentarz. Nic się nie działo. Odpoczywałam.

Obudziłam się zdziwiona, ale też zaniepokojona. Przecież mój ojciec miał zawał i jest w szpitalu.
Musiałam jakoś odreagować.

Akurat 2 dni wcześniej byłam na jednym cmentarzu, żeby zapłacić za kolejne 20 lat grobu bliskiej mi osoby.


Okazało się, że grób jest murowaną piwnicą i nie trzeba nic płacić. Dobra wiadomość. Może dlatego we śnie byłam taka spokojna.

A wczoraj mój szczawik trójkątny zaniemógł.


Stoi w miejscu przodków i rodziny w salonie, więc się zaniepokoiłam. W tym miejscu zawsze stawiam kwiaty kwitnące, albo pnące się do góry. Wtedy zdrowie moich starszych w rodzinie ma być dobre. Kwiatek był podlany więc nie wiedziałam, czy nie bierze na siebie kogoś z rodziny. Miałam tak kiedyś z paprotką. Ja chorowałam, a paprotka więdła. Kupowałam kolejną i było to samo. Dopiero trzecia przeżyła dłużej. Okazało się, że chyba było za ciepło w domu, bo kwiatek wypił kolejną porcję wody i wszystkie kwiatki i listki się podniosły.
Na wszelki wypadek zadałam pytanie wyroczni i dostałam odpowiedź – Koziorożec 15 - „trzeba leczyć, uspokajać, łagodzić i naprawiać życie tych, którzy potrzebują twojej pomocy, wygody i schronienia. Warto podnieść na duchu, to przynosi ulgę i radość. Proste rzeczy wykonywane w czasach uzdrawiania mogą przynieść wszystkim ulgę. Przestroga – zabiegający o uwagę.”


Ta wyrocznia jest zaskakująco dokładna. Wiadomo co robić. Człowiek się uspokaja i zaczyna jasno myśleć i właściwie działać.

Kto chce sprawdzić to polecam zadać pytanie, na które chcemy znać odpowiedź. Tylko się nie uzależniaj ;) Życie będzie łatwiejsze.


Ciężko jest wspierać chorego w szpitalu. Pozostają telefony. Zadzwoniłam, choć wiedziałam wszystko od mamy. I dobrze, wspierałam i dodawałam otuchy. Miałam jednak wrażenie, że chciał wiedzieć co znaczy jego choroba, ale nie zapytał wprost. Na pewno wyśle mamę.
Przy poprzednich chorobach było to samo. Chciał wiedzieć, czy przeżyje i co ma robić. Przecież nie jestem jasnowidzem. Robił to co mu kazałam i wyzdrowiał. Gdy pojawia się rak, to właściwie nic gorszego nie może spotkać człowieka. Teraz jest zawał i słabe serce, więc nie można człowieka dołować.
Co ja mam mu powiedzieć? Że serce to ośrodek miłości i bezpieczeństwa. Gdy jego praca jest zaburzona to znak braku radości. A zawał serca oznacza „wyciskanie z serca całej radości na rzecz pieniędzy i stanowiska” (Louise Hay).
Wg Lise Bourbeau „osoba tworzy skrzep, a by w ten sposób zatrzymać ciężar emocjonalny, który pozbawia ją radości życia.” „Nikt mnie nie kocha.” Informacja o tej chorobie mówi: pokochaj siebie, bo zapominasz o własnych potrzebach, robisz wszystko, aby czuć się kochanym przez innych. Nie uzyskasz miłości przez to co robisz. A ostatnio ojciec był nie do wytrzymania. Nie można było się odezwać, bo wszystko było głupie. Tydzień przed szpitalem ojciec miał zawał. Wziął tabletkę przeciwbólową i zapomniał. Po tygodniu kolejny ból, ale nie do wytrzymania. EKG potwierdziło dwa zawały. I szpital.
Zbierasz co posiałeś.
Faktycznie, ojciec ostatnio nie był radosną osobą. A właściwie od dawna nic go nie cieszyło. Kiedyś było inaczej, można było się pośmiać. Ja to robię codziennie, bo taki mam mechanizm obronny.
Jak wyjdzie ze szpitala to mu powiem co jest grane, bo on na to czeka, nie jest głupi. Gdy zrozumie dlaczego zachorował, to nie zachoruje na kolejną chorobę. Trzeba działać od razu, bo potem w gąszczu wielu niedomagań trudno znaleźć pierwotną przyczynę.
Przy zawale serca jest łatwiej podać przyczynę.
Co innego gdyby miał np. rwę kulszową (ischias). Choroba ta oznacza obłudę, dwulicowość, obawę o pieniądze i o przyszłość. Jak powiedzieć to choremu? Ja nie odważyłabym się na to. Zresztą na tę chorobę nie ma lekarstwa, sama przechodzi po 2-4 tygodniach. Daje się środki przeciwbólowe. A przecież wiadomo, że tabletka to dodatkowa praca dla ciała w procesie zdrowienia. Ból zmusza do zatrzymania się i pomyślenia o sobie, więc nie ma czasu na knucie intryg.
Jak ojciec wróci to trzeba pomyśleć o powodach do radości, o której zapomniał, o ładnych rzeczach. Osoba chora, czy nieszczęśliwa nie może dostrzec piękna wokół siebie i w sobie – to dotyczy wszystkich chorych na choroby układu oddechowego i serca.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz