30/07/2012

Farrah Fawcett - rak odbytu

Wiele osób pamięta przepiękną aktorkę, która grała w Aniołkach Charliego w latach 80 tych. Gdy w 2006 zachorowała na raka zainteresowałam się jej przypadkiem. Starałam się zrozumieć dlaczego taka piękna kobieta zachorowała na tak straszny rodzaj raka.

 


Wg literatury, czyli doświadczeń, przyczyną tego raka jest niemożność uwolnienia się od tego co jest już niepotrzebne, żal za tym co było, który zżera od środka, ale też głęboko skrywana tajemnica.

Na początku wszystko do niej pasowało. Była w toksycznym związku z Ryanem O'Nealem, bliskim przyjacielem jej byłego męża Lee Majorsa. Tego związku nie akceptowała jego córka Tatuum. O chorych relacjach w tej rodzinie, molestowaniu, narkotykach i in. można przeczytać w autobiografii strzeszczonej pod tym linkiem (dla osób o mocnych nerwach):

http://film.wp.pl/idGallery,9464,idPhoto,302583,galeria.html

Co prawda po 18 latach się rozstali, ale w niej nie było zgody na to. Po nim nie ułożyła sobie życia. Gdy ujawniła swoją chorobę Ryan do niej wrócił i wspierał ją. Więc pomyślałam, że ona mu wybaczyła, więc powinna wyzdrowieć. Zawsze jest tak, że jak ustali się przyczynę choroby i ją przepracuje to choroba znika na zawsze. A u niej nic takiego się nie stało. Dziwne.

Jak to jest, że znani i bogaci myślą, że są odporni na choroby ludzkości, że im nic nie może się stać. Ich pieniądze im nie pomogą, a wręcz przyciągają kłopoty i oszustów. A już upublicznienie ich walki z chorobą, pisanie książek czy filmowanie, tylko przyśpiesza ich odejście z tego świata. Nie ma w nich pokory. Pod koniec jej choroby był taki moment, że nawet chcieli się pobrać z Ryanem, ale już nie zdążyli. I wtedy okazało się, że ona mu nigdy nie wybaczyła, bo w testamencie nie zostawiła mu nic. Szok, dla niego i dla mnie. Szkoda, że nikt jej nie powiedział, że pielęgnowanie uraz przybliża do śmierci.

On też jest niezłe ziółko. Chorował na białaczkę, ale nie zmądrzał, więc choruje teraz na raka prostaty. Myślę, że mężczyźni będą coraz częściej chorować na tego raka, bo źle traktują kobiety. Tak jak mój tata, niby kocha a poucza, jemu wydaje się, że wie lepiej co jest dla mojej mamy dobre. Czasami nie wytrzymuję i mówię wprost, dlaczego choruje i dlaczego zbliża się do śmierci. Na jakiś czas pomaga i jest lepiej. Ale czy można zmienić swój charakter jeśli się samemu tego nie chce, a robi się to ze strachu? Jedyny plus to strach przed chemia, bo wiadomo, że po tym to już na pewno do piachu.

Na tym świecie jest tak, że jedni umrą na raka, a inni we własnym łóżku. Każdy przecież musi w jakiś sposób odejść z tego świata.

Śmierć jest sprawiedliwa, dosięgnie każdego, bez względu kim jest i ile ma.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz