Raka nie ma, ale ciągoty mojego taty do ustawiania nas ciągle aktualne. Przestałam się patyczkować i gdy tylko zaczął dyrygować mamą to powiedziałam mu, że znowu zachoruje jak będzie tak dalej gadał. Nie wolno tak traktować ludzi. A on to podobno robi z miłości. Powiedziałam mu, że z miłości to robi się miło, a tu tego nie ma. Trochę przystopował, ale w zasadzie ciągle trzeba mu przypominać czego nie wolno robić. To jest walka ze swoimi przyzwyczajeniami i zmiana zachowań, a nie walka z chorobą. I to przynosi sukces.
Teraz je pestki moreli i brzoskwiń, bo soku z granatów ma dość. Zaczął się sezon na te owoce. Wspomaganie organizmu jest bardzo ważne.
Zamówiłam kolejne książki nt zdrowia. Niech czyta, może w końcu zrozumie. W zasadzie to czyta mama, a on przy okazji ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz