10/06/2012

Nieżyt żołądka

Skończył się remont kuchni i teraz można poszaleć z jedzeniem. W ciągu 3 tygodni 2 razy miałam torsje, bo musiałam coś zjeść zepsutego. Część produktów była poza lodówką, więc musiało to być najpierw jajko, a potem chyba filet, albo coś innego, nie jestem pewna. Kupiłam też mały makowiec, bo otworzyli nową cukiernię w pobliżu. Chciałam im dać szansę, ale nigdy tam nie pójdę. Makowiec nie miał żadnego smaku, więc zjadłam tylko kawałek, a resztę wyrzuciłam, bo nie chciałam się zatruć. Pierwsza myśl (nie moja) idź do gastrologa. Tylko co on mi pomoże? Da mi tabletki przeciwbólowe i do zobaczenia za jakiś czas. Tak można nabawić się przewlekłej choroby, jak się leczy skutek, a nie przyczynę. To nie dla mnie. Nie będę czekała do 3 razy sztuka ;) Nie oddam tego co mam najcenniejsze w ręce obcego człowieka, który może popełnić błąd i zostać uniewinnionym: błąd lekarza bezkarny 


Nie rozumiem też ludzi, którzy bezgranicznie ufają lekarzom, a przecież nie w ich interesie są zdrowi ludzie.


Choroby żołądka – uprzedzenia do ludzi,


znoszenie towarzystwa nielubianej osoby, nietrawienie czegoś lub kogoś.


Akurat w moim przypadku pasuje wszystko. Mam uprzedzenia do niektórych ludzi, bo nie mogę zaakceptować, że robią to co robią. Kocham ich i lubię, ale można powiedzieć, że nie trawię ich sposobu postępowania.


Kontakty z nielubianą osobą są konieczne, męczą mnie, udaję zainteresowanie, ale nie nadajemy na tych samych falach, mamy inne poglądy na życie. Muszę z nią współpracować.


Gdy to sobie uświadomiłam, zaczęłam przekonywać siebie, że to ich życie, nie moja sprawa jak żyją i jak postępują. Naprawdę każdy ma swoją drogę i idzie jak chce. Akceptuję i mam gdzieś gdzie to ich zaprowadzi. "Nie mój cyrk, nie moje małpy" tak napisał mi P. I ma rację. Ciężko.


Człowiek myśli, że jest zdrowy, a tu w środku coś się dzieje. Dziękuję za te objawy, bo wtedy wiadomo co robić, gdzie tkwi błąd.


Obejrzałam dzisiaj na zone reality program o nieuleczalnych chorobach. Była to historia kobiety, która miała guza mózgu. Zanim poszła pod nóż zainteresowała się alternatywnymi metodami, zmieniła dietę i szykowała organizm do operacji. Wycięto jej nowotwór wielkości grejfruta. Szybko wróciła do zdrowia i do swego dotychczasowego życia. Już ją oceniłam, że samo wycięcie nie pomoże i miałam rację. Po 4 miesiącach poczuła się gorzej i stwierdzono 2 małe guzy w mózgu. Lekarze nalegali na naświetlanie. Ta kobieta się nie zgodziła, bo po naświetlaniu rak robi się złośliwy. I to jest statystyka, każdy lekarz to wie. Zamiast do lekarza poszła do ośrodka i zmieniła swoją dietę na surową (to było na Florydzie, tam jest bardzo ciepło), zmieniła też pracę i sposób myślenia o karierze i o życiu. Lekarze ciągle naciskali, więc zrobiła prześwietlenie i guzy zniknęły. Minęło już kilka lat i ona jest zdrowa. Właśnie tak należy postępować – holistycznie i wtedy cel zostanie osiągnięty. Na raka mózgu choruje też znajomy znajomego, który dla kariery naukowej poświęcił wszystko, ma żonę, ale nie ma dzieci, bo to kłopot. Źle traktował ludzi niewykształconych, uważał, że kto chce z nim porozmawiać powinien skończyć studia. I teraz ma raka mózgu. Nie ma dla niego ratunku, bo zmienić swoje przekonania trzeba chcieć.


O mały włos znowu uległabym zatruciu, bo chciałam do makaronu nie al dente dołożyć przeterminowane pesto. Nie oceniać – akceptować. Zadziwiające jest to, że ja wybieram niewłaściwe produkty. Wszyscy jedzą to samo, a choruje tylko jeden. Dlaczego wybieram niezdrowe produkty?


Zwalczanie chorób przez zmianę myślenia nie jest moim wymysłem. Inni dawno o tym wiedzieli i dzielą się tą wiedzą w książkach. Pouczający jest eksperyment zaprezentowany na tym filmie.



 


Bez przerwy muszę pamiętać, żeby nie oceniać ludzi, bo inaczej źle się to dla mnie skończy. Nie będę pomagać tym, którzy o pomoc nie proszą.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz