Ostatni weekend spędziłam w Wawie. Problemem był powrót w niedzielę. 4 godziny spędziłam na dworcu centralnym, z tego 1 godzinę stałam na peronie, bo przecież za chwilę mógł przyjechać jakiś pociąg jadacy w moim kierunku. Dziwne, że pociągi z "przyczyn technicznych" nie wyjeżdżały z dworca wschodniego, bo przecież był niewielki mróz.
Wzbogaciłam się o nowe kolczyki, bo można było albo robić zakupy albo jeść.
Gdy wróciłam do mojego miasta, to od razu widać było, że nikt nie odśnieża. Widziałam parę, która musiała nieść wózek z małym dzieckiem.
Czy naprawdę ludzie uwierzyli w "globalne ocieplenie" nie zważając na statystyki i pomiary temperatur?
A teraz nadrabiam zaległości w pracy ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz