09/10/2018

Idzie jesień

Dni jeszcze ciepłe, ale noce już chłodne. Lato się skończyło nadeszła jesień.

Zapakowałam letnie ciuchy do toreb i chodzę już w krótkich kozakach. Przeziębiam się od nóg, więc o nie dbam.

To idealny czas na robienie zapasów na zimę.

Mam już czosnek ze sprawdzonego źródła.


Dostałam 4 kg kaszy gryczanej, 2 kg palonej i 2 kg niepalonej.


To moja ulubiona kasza, dlatego aż tyle zjadamy zimą. Kasza pochodzi z targu, ze sprawdzonego źródła. Nie ma moli, a przesypuję ją do szklanych słoików. Kasza palona jest łagodnie palona, a nie przypalona.

Wstawiłam jabłka na ocet jabłkowy.


Od lat nie kupuję tylko sama robię. To łatwe. Bierzesz słoik, jakikolwiek i kroisz jabłka. Potem zalewasz wodą z cukrem, na 1 szklankę dajemy 1 łyżkę cukru. Cukier rozpuszczam we wrzątku, a po ostygnięciu zalewam. W tym słoju mam 4 jabłka i 4 szklanki, niepełne. Odstawiam na 4 tygodnie, zadzwoni timer ;) Potem zlewam do ciemnej butelki, kawałki jabłek wyrzucam i płyn trzymam w lodówce. Ocet jest łagodny.

Z imprezy zostało mi pół litra wódki, więc zrobiłam nalewkę z kasztanów.


Kasztany dostałam z lasu, umyłam, wysuszyłam, przekroiłam na pół (wyrzuciłam jeden kasztan bo w środku był pusty), wrzuciłam do słoika i zalałam wódką. Zakręciłam i trzymam w pokoju, bo jest cieplej niż w kuchni. Wstrząsam kilka razy dziennie. Nalewka będzie gotowa po miesiącu. Będę ją testowała na plamy rubinowe.

Przyleciał P. Po trzeciej pizzy zrobiłam śląskie kluski i buraczki zasmażane. Zdecydowanie wolę prawdziwe jedzenie. Przy okazji zrobiłam test. Mocz był lekko różowy. Zaskoczyło mnie to, bo nic takiego nie robię. A jednak.

Ubiegłej zimy piłam na czczo pyłek kwiatowy. I jeszcze mi tyle zostało.


Mój ojciec woli propolis, a ja lubię pyłek, bo ma właściwości odżywcze i biotyczne. Parę łyków i mam witaminy, biopierwiastki i mikroelementy, a nawet błonnik. Nie lubię suplementów, więc radze sobie w ten sposób. Lubię też miód, mam 4 słoje. Mogę go jeść łyżeczką bez niczego. Oczywiście łyżeczka jest metalowa, bo lubię ją wylizywać. Drewnianą nie można lizać, a ja nie marnuje dobrych rzeczy.

W piątek idę na badanie krwi, jest promocja – pakiet 17 badań kosztuje 99 zł. Ostatnie badanie robiłam 2 lata temu. Nawet jak się człowiek dobrze czuje to warto się sprawdzić.

Zgodnie z planem dostałam bread maker. Kupiłam 4 kg różnych mąk i zacznę piec chlebki, aż znajdę swój ulubiony. Sklepowego chleba już jeść nie mogę, jest obrzydliwy.

Tak więc jestem dobrze przygotowana do zimy. Z grubsza ;)

Innych zapasów nie robię, bo jabłka czy cebulę można kupić cały rok.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz