17/02/2013

Nadciśnienie

20 października 2012 bolała mnie głowa. Poszłam do rodziców. Mama stwierdziła, że mam wysokie ciśnienie, bo boli mnie potylica. Gdy zmierzyłam ciśnienie, okazało się że mam 144/80. Mama dała mi jakąś tabletkę i kazała iść do lekarza w poniedziałek. Dowiedziałam się, że jak głowa boli "z przodu" to mamy niskie ciśnienie, a jak z tyłu to wysokie. Dobrze wiedzieć. Miałam też dziwną ochotę na czosnek i makrelę. A to przecież typowa dieta dla nadciśnieniowców.


W niedzielę trochę poczytałam w necie, ale nie bardzo się przestraszyłam.


W poniedziałek poszłam do lekarki. Znowu miałam ok 145/90, więc kazała mi zrobić EKG i jeszcze raz zmierzyć ciśnienie urządzeniem naramiennym. Zaczęłam się bać. EKG wyszło dobre, ale ciśnienie skoczyło mi do 177/88. Wiedziałam z netu, że to syndrom białego fartucha, więc spokojna wróciłam do gabinetu. Otóż moja lekarka stwierdziła, że mam chorobę nadciśnieniową. Gdy powiedziałam, że robiłam tylko 3 pomiary, to ona stwierdziła, że to wystarczy, żeby zacząć brać leki. Kazała kupić ciśnieniomierz naramienny i mierzyć 3 razy dziennie ciśnienie. Kupiłam taki za 150 zł i tabletki za 15 zł. Gdy przeczytałam ulotkę to się przestraszyłam, bo trzeba zachować szczególną ostrożność jeśli jest się uczulonym na penicylinę, a ja jestem. Wzięłam rano tabletkę, żeby w razie czego zdążyć do przychodni. Nic się nie stało. Ale ciśnienie spadło drastycznie do 108/69, przeciętnie. Nie mogłam normalnie funkcjonować, nic mi się nie chciało. Wszystko mnie męczyło i nic mi się nie chciało. Przestałam też sikać, bo tabletki miały chronić przed czymś moje zdrowe nerki.



źródło: faktychicago.com


Odstawiłam tabletki, choć jest to niewskazane bez konsultacji z lekarzem. Tylko, że lekarz pochopnie przepisał mi lek, który nie powinien być przepisany jako pierwszy na nadciśnienie (pytała innych lekarzy anonimowo). Ciśnienie zaczęło skakać od najniższego do najwyższego 156/80. Potem się wyrównało do średnio 129/87.


Zaczęłam się nawet bawić. Gdy siadałam do mierzenia to "zamawiałam" sobie wielkość pomiaru, i taki był!


Lekarze boją się internetu i zgromadzonej tam wiedzy. Łatwo można wykazać ich ignorancję. Lekarze są od przepisywania leków, a nie od leczenia. Gdyby mieli leczyć to byliby leczycielami, jak nauczyciele, którzy uczą, a nie naukowcy. Czego ja wymagam, przecież lekarze nie przysięgają, że będą pomagać ludziom wrócić do zdrowia, tylko że nie będą im szkodzić.


Znalazłam w necie wyniki badań, że wysokie cisnienie przedłuża życie i że lepiej mieć wysokie niż za niskie.


Gdy przestałam się bać to zaczęłam myśleć i zajrzałam do książki K.Tepperweina.


"Naczynia krwionośne utrudniają lub uniemożliwiają rozwój własnej osobowości. Człowiek z nadciśnieniem wyobraża sobie swoje osiągnięcia i dokonania, ale nie wciela je w życie. Dochodzi do stałego napięcia. Człowiek gromadzi energię, która nie ma ujścia. W efekcie powstaje stan chronicznego nadciśnienia tętniczego. Tłumienie strachu, agresji, wściekłości, złości. Napięcie i oczekiwanie. Człowiek próbuje dogodzić otoczeniu, ma kłopoty z dopasowaniem się do otoczenia."


Usiadłam w spokoju i zastanowiłam się nad sobą. Faktycznie miałam wtedy napięty czas, klienci dzwonili prawie bez przerwy i coś ode mnie chcieli na już. Pomyślałam co zrobić najpierw, a co może poczekać. Powoli wszystko zaczęło się układać, robię to co powinnam, po kolei i wewnętrzne napięcie znikło. Nauczyłam się, że jak jest natłok różnych spraw, wszyscy coś chcą na już, to biorę głęboki oddech i ustawiam wszystko w kolejce. To łatwe, ale trzeba do tego podejść metodycznie. Nie wszystko naraz. Nie obwiniam już siebie, że nie nadążam. Po prostu rozkładam rzeczy w czasie. I wprost mówię niektórym co myślę o nich i dlaczego nie będę robiła co chcą, jeśli sama nie zechcę.


A ciśnienie mam ok 130/85 i dobrze się z tym czuję. Omijam przychodnię z daleka.


Jedyne co dobre z tej całej sytuacji to badania, które wykonałam. Wyniki są dobre, ale oczywiście normy znowu zostały zaniżone. Mam wydruki od 2007 r. Wg nowej normy np. cholesterol nawet małe dzieci będą miały za wysoki. A wszystko po to, że łykać niepotrzebne tabletki, albo jeść margarynę trans.


Bardzo dziękuję wszystkim, którzy piszą w necie o objawach różnych chorób i sposobie ich leczenia. Człowiek nie da się zmanipulować przepisywaczom leków. Czuję się tak jakbym uniknęła zagrożenia. Było mi łatwo, bo mój organizm jeszcze nie był przesiąknięty lekami i łatwo było mi się sobą zająć. Współczuję ludziom, którzy przywiązali się do tabletek i się boją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz