Po raz kolejny musiałam wyrzucić kiełki kupione w markecie. Nie da się ich trzymać więcej niż 2 dni, a jest ich cała tacka. Więc postanowiłam wyhodować swoje. Ponieważ jeden posiłek dziennie to u mnie surówka więc kiełki bardzo się przydadzą.
Zaczęłam od kiełków pszenicy. Kiedyś je robiłam i smakowały jak orzechy. Kiełki te są jednym z najbogatszych źródeł witamin A, B C i E. Zawierają szczególnie duże ilości magnezu, wapnia, fosforu, żelaza, niacyny, tiaminy i kwasu pantotenowego. Poprawiają pracę serca oraz przeciwdziałają starzeniu się organizmu.
dzień 1 dzień 2 dzień 3
Na początek wyhodowałam kiełki z 1 łyżki nasion. Fotkę robiłam na parapecie, ale kiełkowały pod nim. Nie zalecane jest nasłonecznienie. Taka ilość wystarczyła mi na posypanie dwóch sałatek. Nic się nie marnuje i nie znudzi się szybko.
Cała procedura opisana jest na stronie kielki.info, a nie jest to pracochłonne. Gorąco polecam.
Teraz robię kiełki z zielonej soczewicy. Bo dostarczają organizmowi kwasu foliowego, którego niedobór powoduje m.in. zahamowanie procesu krwiotwórczego w szpiku kostnym. Kiełki soczewicy zawierają witaminy z grupy B i aminokwasy, oprócz tego duże ilości wapnia, cynku, żelaza, potasu, magnezu i fosforu. Są doskonałym źródłem witaminy C, skutecznie przeciwdziałają zakażeniom wirusowym i mają działanie antynowotworowe. Wykazują korzystny wpływ na zęby i cerę, pomagają przy chorobach takich jak cukrzyca, kamica żółciowa, miażdżyca. Dobre dla osób, które nie tolerują preparatów żelaza. źródło: tamże.
Przy okazji straciłam na wadze kolejny kg nic specjalnie nie robiąc, a trzymając się tylko kilku zasad. Widocznie tak jest dla mnie lepiej i idę w dobrym kierunku. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz