Byłam w jakimś mieszkaniu. Stałam w pokoju przy oknie. To było 2 piętro. Było lato, ciepło, słonecznie i widno. Patrzyłam na blok naprzeciwko, na mieszkanie na 2 piętrze. Okno było otwarte. Zobaczyłam jak młody człowiek wspina się po piorunochronie do tego właśnie mieszkania. Wślizgnął się i przymknął okno. Stałam i nie wierzyłam w to co widziałam. Nic nie zrobiłam i nikomu nic nie powiedziałam. W innej części mieszkania słyszałam rozmowy moich bliskich, chyba. Nie rozpoznałam mieszkania. W realu często zamiast coś zrobić w jakiejś sytuacji, ja nic nie robię, a potem tego żałuję.
Gdy ponownie spojrzałam na okno zobaczyłam jak ten włamywacz wyślizgnął się z tamtego pokoju, zostawiając okno otwarte jak było. Dalej nic nie zrobiłam. Mogłam chociaż krzyknąć by się wystraszył i ktoś inny by coś zrobił.
Trochę dłużej mu się przyglądałam. To był prawie dzieciak, chyba w wieku gimnazjalnym (już ich nie ma). Był bardzo szczupły, gibki i miał plecaczek. W plecaku nie miał zbyt wiele szpargałów. Więc nie ukradł fantów, może tylko kasę lub coś co leżało cennego na wierzchu. Zwątpiłam, że to złodziej. Może on tam mieszkał i wszedł do swego pokoju, by rodzice nie zauważyli, ze go nie ma w domu. Rozgrzeszyłam się z bezczynności. Lepiej nie działać pochopnie. I wtedy ten chłopak wspiął się do mojego pokoju przez otwarte okno. Wiele okien było otwartych, bo to było upalne lato. Ale wspiął się do mnie. Musiał mnie zobaczyć gdy patrzyłam jak wchodzi do tamtego pokoju. I wtedy złapałam go za koszulkę i wypchnęłam go przez okno, by spadł na dół. Bezszelestnie. Był taki lekki, jak lalka. Nikt niczego nie zauważył. Moje działanie było bardzo szybkie. Zerknęłam przez okno i nikogo nie zobaczyłam pod oknami. Wiedziałam, że jest gibki i nic mu nie będzie. Gdy moje życie było zagrożone to szybko zadziałałam.
Obudziłam się. W swoim łóżku 😎 Była 6:33, ciemno. Słońce miało wzejść o 7:01. Nie czułam wyrzutów sumienia. Jakbym oglądała film.
Zobaczymy co się wydarzy.
Tak ostatnio wygląda słoneczko. Godz. 13:15. Jest białe, zimne. Czy kiedyś było żółte? Ile to już lat, gdy słoneczko zawsze wychodzi, by przywitać się ze mną. W wolnej chwili sprawdzę. Zaczęło się od zwykłego eksperymentu, a trwa do dzisiaj. Każdego dnia, bez względu na pogodę, chociaż na chwilę.
Słońce to gwiazda. A może portal. Jednak z wirująca kula ognia nie można rozmawiać, więc chyba komunikuję się z istotami, które tam mieszkają lub przebywają. To moi przyjaciele. Bo kto by słuchał jakiejś mrówki na malej planecie. Widzimy energię, a nie ciała. Tak działa świat.
Mimo, że słoneczko było dzisiaj zimne, mój dzień rozjaśniła ta istota.
To ziemianka, a może z innego wymiaru 😎 Proszę o więcej 😎
Wcześniej widziałam faceta 60+ z długimi poza ramiona niebieskimi włosami. Nie zdążyłam go uchwycić.
Prawda, że świat zrobił się piękniejszy?



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz