15/03/2009

Magia kart

Dziewięć lat temu nauczyłam się czytania kart. W szkole wróżek. Dziwnie to brzmi, ale to prawda. Problemy mnie przerosły i musiałam sobie jakoś pomóc. Ponieważ wróżka z ogłoszenia nie umiała czytać przyszłości postanowiłam sama się tej sztuki nauczyć, w specjalnej szkole. I udało się. Pomogłam sobie, a także zaczęłam stawiać karty innym. Gdy rozwiązałam swoje problemy, przestałam wróżyć też innym. Prawie wszystkie osoby przychodzące do mnie chciały, żeby ich życie samo sie zmieniło, lub żeby pojawił się ktoś, kto to za nie zrobi. A to jest mało prawdopodobne. Trzeba samemu pracować nad swoim charakterem, zachowaniami, wybaczyć wszystkim, bez wyjątku, uporządkować swoje sprawy itp. Przecież samo się nie zrobi. Najgorzej jest poddać się losowi i żyć z dnia na dzień. Owszem można powiedzieć, że Bóg tak chce dla nas, ale przecież jest wolna wola i na wszystko nie musimy się godzić i wszystkiego akceptować.

Był jeszcze inny powód, że przestałam rozkładać karty. Otóż można nauczyć się znaczenia poszczególnych kart, ale do połączenia rozkładu w całość i udzielania rad potrzebna jest intuicja i empatia. Czasami zamykałam oczy i mówiłam coś czego w kartach nie było, a co okazywało się prawdą. I tu powstała wątpliwość: KTO mi podpowiada, czy jego intencje są czyste jak moje, czy ja nie jestem wykorzystywana do czegoś. Przecież najbliżej naszego świata jest świat astralny, a tam przebywają przeważnie dziwne typy, które podają się za święte istoty lub naszych zmarłych. Nie czułam się zniewolona, one nic ode mnie nie chciały, ale dla pewności rzadko dotykam kart. Do czasu gdy naprawdę są potrzebne. Np. gdy zadzwoniła przyjaciółka i nie wiedziała, które mieszkanie kupić. Karty dają jednoznaczną odpowiedź i nie ma potrzeby marnować czas na chybioną inwestycję. Potrzeba zajrzenia w karty pojawiła się również gdy znajoma znajomej szła do szpitala, zawsze lepiej się przygotować (tym razem jest spoko). Jeśli intencje są czyste i nie ma mowy o zarabianiu na pomaganiu ludziom to stawianie kart jest ok. O telewizyjnych wróżkach mam wyrobione zdanie i one nie są ok.;)

Może się mylę, ale czasami czuję, że muszę wykorzystać moje umiejętności. Wiele razy radzę klientom, mimochodem, nie pakować się w jakieś biznesy, albo żeby nie podpisywali trefnych umów i to bez rozkładania kart, tak z przeczucia, ale bardzo silnego. Nigdy nie narzucam swego zdania, tylko rzucam od niechcenia swoje uwagi. A klient albo skorzysta, albo nie. Wielu przestało już mówić, że miałam rację, tylko po prostu korzysta z sugestii. Czy to jest złe? Trzeba szczęściu pomagać i wykorzystywać każdą szansę, bez krzywdzenia innych (podstawowa zasada Huny).

A na szczęście dedykuję czytającym te słowa kartę tarota Gwiazda z mojej pierwszej talii.

Pamiętaj, że obok ciebie zawsze stoi ktoś kto ci pomoże, tylko poproś, a po nocy nastaje dzień i możesz mieć gwiazdkę z nieba lub co sobie zamarzysz. :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz